Artykuły

Szukając boga i duszy

"Wampir. Trauerspiel" wg Władysława Reymonta w reż. Tomasza Węgorzewskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.

"Wampir. Trauerspiel" Magdy Kupryjanowicz powstał na kanwie powieści Władysława Stanisława Reymonta "Wampir", opartej na własnych doświadczeniach pisarza. Jej bohater, Zenon to alter ego autora. Oczywiście nie należy dopatrywać się stuprocentowych analogii. Ani w powieści, ani na scenie.

Zostawiając za sobą katolicką Polskę, żonę Adę i córeczkę Wandę, poszukujący nowych wrażeń Zenon przyjeżdża do Londynu, miasta spowitego nie tylko w opary nadmorskich mgieł, ale i metafizycznej aury. Gdzie i klimat, i architektura sprzyjają wszystkiemu, co dalekie od materialistycznego realizmu. Osamotniony bohater rozpoczyna poszukiwanie duchowego wsparcia. Jest symbolem człowieka, który od zarania dziejów usiłuje zrozumieć sens swojej egzystencji poprzez wiarę w istnienie świata nadprzyrodzonego. A tu łatwo się zagubić. Ociera się więc Zenon z jednej strony o tak wielkich proroków, jak Mahatma Ghandi, a z drugiej o samozwańczych szarlatanów, jak Helena Bławatska. A tych jest niestety zdecydowanie więcej. Także w naszej rzeczywistości. Problem duchowości to sedno całej inscenizacji. Na scenie pojawiają się więc przedstawiciele różnych religii, wyznań, postaci mityczne, wyznawcy okultyzmu i sataniści.

Kompozycja spektaklu oparta na spotkaniach bohatera z różnorodnymi guru, funkcjonującymi w bardzo odległych od siebie miejscach i przedziałach czasowych, może kojarzyć się rekonstrukcją przez aktorów seansu spirytystycznego. Rozważaniom o tym, czym jest dusza, czy można wyczuć jej obecność w ciele poświęcona jest jedna z ważniejszych scen, zatytułowana Piknik, w której to aktorzy- Daniel Chryc, Joanna Żurawska i Anna Kłos w dość groteskowy sposób, półprywatnie, dywagują na ten temat. Bo jest w tym przedstawieniu wiele umowności, teatru w teatrze. Dzięki czemu też patos idei i języka jest łatwiej przyswajalny przez publiczność. Dlaczego w ogóle on się pojawia? Bo taka poetyka najlepiej uwodzi pragnących wiary...

Realizatorzy wykorzystują tekst Reymonta, by za jego pośrednictwem powiedzieć też co nieco i od siebie w wielu ponadczasowych kwestiach; np. o potędze natury i konieczności jej chronienia. Najbardziej przekonująco brzmią tu dialogi między żywiołami, przypisującymi boskość naturze. Najpiękniej wizualnie w dużej mierze dzięki znakomitej reżyserii światła Katarzyny Borkowskiej, prezentuje się pierwsza odsłona - Theatrum Naturale. Na całej scenie panuje kosmiczna ciemność, a z tej czarnej czeluści punktowymi światłami wydobywane są grupki postaci. Można je kojarzyć z istotami zamieszkującymi planety rozrzucone po wszechświecie.

Obraz, w którym cienie sylwetek aktorów padają na tylną ścianę sceny, kojarzy się z alegorią platońskiej jaskini. Zwłaszcza, że jedynym stałym akcentem scenografii Doroty Nawrot jest zwisająca po jednej stronie rampy skała. Optymizmu przydaje tej tragicznej historii wiara w reinkarnację. Zwłaszcza, że nadzieja na nowe życie jest dana człowiekowi już na odchodne z tego świata, a więc w finałowej scenie śmierci.

Niezwykle istotnym elementem tej inscenizacji jest jakby z kosmosu pochodząca, niesamowicie klimatyczna, generowana przez nośniki elektroniczne muzyka Teoniki Rożynek. Idealnie przystająca do klimatu tego niecodziennego spektaklu.

Dzięki sprawnej reżyserii Tomasza Węgorzewskiego ten bez mała trzygodzinny spektakl nie nuży. Przeciwnie, odrębność w budowaniu poszczególnych scenek zaskakuje widza pomysłowością i twórczą wyobraźnią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji