Artykuły

Poleca Jan Peszek

Do teatru idę nie tylko po to, by zobaczyć grę aktorów czy pracę reżysera. Szukam zwierciadła, które teatr podstawia rzeczywistości, żeby strawestować znaną sentencję Williama Shakespeare'a. Przykładem spektaklu spełniającym właśnie te moje oczekiwania było ostatnio "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Michała Zadary w krakowskim Teatrze STU - mówi Jan Peszek Dziennikowi.

Ten tekst, szczególnie dzisiaj, stawia szereg barier, które Zadara pokonał bardzo zręcznie. Mówiąc najprościej - w jego spektaklu przejmująco brzmią frustracje Polaków. Byłem ciekaw, czy to w ogóle może się udać dzisiaj w teatrze. Wyłącznie młodzi aktorzy grają fantastycznie, przywołując nie z historii, ale ze współczesności toksyczne doznania Polaka, również człowieka w ogólności, postawionego ponad narodową tożsamością. To spektakl daleki od fajerwerków. Raczej bolesny seans, bardzo pieczołowicie pielęgnujący literę tekstu Wyspiańskiego, który w ustach aktorów brzmi tak jakby był dla nich pisany. Z tekstu reżyser, ze zrozumiałych zresztą względów, stworzył melanż, który układa się w dość makabryczny polski taniec. Dziś brzmi on szczególnie dojmująco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji