Artykuły

Paweł Szkotak: "Cyrulik sewilski" współcześnie w amerykańskim Nowym Meksyku

- Prezentowany świat jest światem gorącego Południa. Naszą ambicją jest realizacja dobrego, współczesnego teatru operowego, w którym solista czy solistka to nie tylko piękny głos, ale też pełnowymiarowa postać - mówi Paweł Szkotak, reżyser opery "Cyrulik sewilski", której premiera odbędzie się 16 listopada w Operze Bałtyckiej.

Łukasz Rudziński: "Cyrulik sewilski" to jedna z najbardziej znanych oper buffa, dynamiczna, pełna zwrotów akcji. Wiele zależy od reżysera. Jaki jest pana pomysł na tę operę?

Paweł Szkotak: Literacko wyraźnie widać odniesienia do komedii dell'arte zarówno w tekście sztuki "Figaro" Pierre'a Beaumarchais, jak i w libretcie "Cyrulika..." Cesarego Sterbiniego. To komedia pełna typów postaci zaczerpniętych z komedii dell'arte, z Donem Bartolo, w którym rozpoznajemy postać Dottore. Pomyślałem, że dzisiaj warto byłoby znaleźć inny odpowiednik, bardziej zrozumiały dla publiczności. To musi być ktoś, kto ma zestaw charakterystycznych cech maczo, pełen bufonady, ze specyficznym stosunkiem do kobiet i innych ludzi.

Myślę, że jest taka bardzo rozpoznawalna postać - to jest dobrze znany wszystkim polityk z blond grzywką, w za długim czerwonym krawacie. Nie chodzi tu o podobieństwo na poziomie fabuły - w niej oczywiście niczego nie zmieniamy. Chodzi raczej o podobieństwo typów charakterów i sądzę, że ono jest bardzo bliskie. W związku z tym zmieniamy zarówno czas, jak i miejsce akcji. Wszystko dzieje się w stanie Nowy Meksyk w USA, współcześnie. Zarówno w kostiumach, jak i scenografii znajdują się odniesienia do amerykańskiego mitu i marzenia o bogactwie i sukcesie.

Nasuwa się od razu pytanie o Hrabiego Almavivę - jak on zostanie sportretowany w zestawieniu z Don Bartolo?

- Nie chcę zdradzać zbyt wiele. Almaviva oczywiście prowadzi swoje podwójne życie, podobnie jak w libretcie. Jego władza jest reprezentowana między innymi przez "magiczną" legitymację, która jest symbolem siły i przynależności do pewnej organizacji.

Scenografię przygotowuje Anna Chadaj. Akcja spektaklu i zabiegi uwspółcześniające wymagają pewnie bliskiej współpracy między reżyserem i scenografem.

- Z Anną Chadaj pracowaliśmy wspólnie w Operze Bałtyckiej już wcześniej nad "Sądem Ostatecznym" Knittla (podobnie jak z Iwona Runowską odpowiedzialną na choreografię), więc dobrze się rozumiemy i wiemy o co nam chodzi. Prezentowany świat jest światem gorącego Południa. W ramach możliwości finansowych staramy się pokazać amerykański blichtr. Dla mnie ważne jest, by każdy z twórców spektaklu dołożył swoją cegiełkę. Cieszy mnie, że mój pomysł spodobał się również maestro José Maria Florncii, ponieważ od strony muzycznej pokazujemy operę w pełnym kształcie. Jest śpiewana po włosku, w zasadzie bez skrótów.

Ważną postacią jest także Francesco Bottigliero - Włoch, który ma swoją rolę w przestawieniu i gra wszystkie recytatywy. Oprócz tego, co jest w nutach, pojawiają się różne muzyczne cytaty, dowcipne odniesienia. Przyświeca nam w tym idea, aby muzyka grana do recytatywów w pewnych momentach była improwizowana, adekwatnie do tego, co widzimy na scenie.

Bardzo obszerne fragmenty muzyczne "Cyrulika sewilskiego" zaprezentowała Orkiestra Opery Bałtyckiej pod batutą maestro Florncia podczas Gali Operowej na inaugurację sezonu. Już wtedy wydawało się, że zespół Orkiestry jest gotowy do premiery.

- Bardzo odpowiadają mi ogniste tempa, które zaproponował dyrygent, bo świetnie oddają ducha opery komicznej oraz gorącego Południa i prawdziwej namiętności, czyli tego, o czym chcemy opowiadać. Maestro bardzo pilnuje muzyki. To, co zaplanowaliśmy muzycznie, pomimo gęstej akcji scenicznej, realizujemy zgodnie z tym, co znajduje się w zapisie nutowym. Zresztą, w samym zapisie nutowym jest wiele wskazówek realizacyjnych. Nieprzypadkowo znajdziemy w nim wiele powtórzeń, które początkowo wydają się kłopotliwe. Jednak po wnikliwym wczytaniu zdajemy sobie sprawę z tego, że powtórzenie jest duchem komedii. Wiele gagów i pomysłów opiera się na tym mechanizmie. Rossini również to rozumiał, stąd taki, a nie inny zapis nut.

W libretcie intryga goni intrygę, zwrot akcji poprzedza zwrot akcji, więc pracy dla reżysera pewnie co niemiara?

- Naszą ambicją jest realizacja dobrego, współczesnego teatru operowego, w którym solista czy solistka to nie tylko piękny głos, ale też pełnowymiarowa postać. Widzowie oczekują od śpiewaków podobnych talentów, jak u aktorów dramatycznych. Mamy szczęście do wspaniałej obsady - są świetne głosy, więc melomani będą usatysfakcjonowani, a jednocześnie nasi soliści obdarzeni są nietuzinkowymi talentami aktorskimi i - co jeszcze trudniejsze - komediowymi. Przecież gra tego typu wymaga inteligencji, dystansu czy lekkości. Warto też wspomnieć o Chórze, tym razem tylko w męskim wydaniu, znanym mi z poprzedniej realizacji w Operze Bałtyckiej. Chór jest elastyczny i otwarty również na zadania aktorskie. Nawet jeśli nie będzie ich tak dużo jak w "Sądzie Ostatecznym", zaplanowaliśmy kilka niespodzianek z ich udziałem. Wierzę, że to wszystko razem da mieszankę atrakcyjną dla tych, którzy chcą posłuchać dobrej muzyki w operze, ale też lubią teatr lub chcą się zetknąć z niebanalnych poczuciem humoru.

Chciałbym, żeby to była współczesna inscenizacja "Cyrulika...", która powstała ze świadomością tego, że realizujemy ten spektakl w czasie, w którym świat wokół nas bardzo się zmienia. Z tyłu głowy mamy ruch "#MeToo" czy silny, emancypacyjny ruch kobiet. To także w jakiejś mierze jest obecne w tej realizacji. Oczywiście przygotowujemy operę komiczną, więc mam nadzieję, że nie będzie tu ciężkiego dydaktyzmu, jednak niektóre tematy i wątki zawarte w "Cyruliku sewilskim" mogą także dzisiaj zabrzmieć bardzo współcześnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji