Artykuły

TEATR LETNI

"Kobieta i szmaragd" - komedja w 3-ch aktach Herry'ego Jenkins'a. Przekład Janiny Zawisza-Krasuckiej. Reżyserja Emila Chaberskiego. Dekoracje Karola Frycza.

Wszystko w tej komedji jest kłamstwem: szmaragd nie jest szmaragdem, włamywacz nie jest włamywaczem, złodziej nie jest złodziejem, kobieta niewierna nie jest kobietą niewierną, a mąż zakochany nie jest mężem kochającym... Od pierwszej sceny autor, p. Harry Jenkins, tak potrafił zaplątać wszystko, tak pogmatwał, że do ostatniej chwili nikt nie wie z pośród publiczności, jak to jest naprawdę z tą kobietą i z tym szmaragdem, nikt nie wie, kim jest w istocie elegancki pan, który wchodzi do cudzej sypialni i przegląda szufladki, w których się chowa klejnoty, nikt nie wie wreszcie, czy, jak to mówią, Numa wyjdzie za Pompiljusza...

W tern pogmatwaniu sytuacji, które chwilami są pełne komizmu a chwilami - dramatycznego napięcia, tkwi właśnie źródło powodzenia tej milej komedyjki, która nie odznacza się przecież żadną świeżością pomysłów. I tego zakochanego Sherlocka Holmesa już widzieliśmy, tylko w nieco innej postaci, i to łóżeczko hotelowe, i ten negliż pani Taft i tę elegancję wyszukaną prawdziwego złodzieja, który udaje, don Juana... Wszystko to już było. Ale podane w formie dowcipnej i nieco zmienionej, bawi na nowo i zaciekawia.Harry Jenkins posiada sporo dowcipu. Posiada też specyficzny wdzięk. Operując temi dwoma atutami zręcznie i misternie, umie zainteresować, umie zaintrygować widza i nawet go do pewnego stopnia oszołomić mnogością powikłań dramatyczno-komicznych...

Harry Jenkins umie stawiać figury: jego bohater Bill jest doskonale zarysowaną figurą, inspektor Stubbs - również. Co prawda, gdy te dwie postaci są odtworzone tak znakomicie, jak wczoraj (Bill - Wesołowski, Stubbs - Kurnakowicz) - zaciera się granica między tern, co dał autor, a tem, co jest robotą aktorską.

Cóżby tu jeszcze powiedzieć o zaletach tej historyjki miłosno-kryminalnej, w której kobieta jest wszystkiem, a szmaragd - niczem, jakkolwiek z początku widz ma wrażenie, że będzie inaczej. Tego klejnotu właściwie nikt dobrze nie szukał. To się tylko tak mówi. Takich kradzieży zawsze jest dość podczas sezonu kąpielowego, czy to w Brighton, czy gdzieindziej i policja bardzo się tem nie przejmuje. Tembardziej, że 12.000 szylingów to znów nie taka wielka suma, a tyle miał kosztować ten pierścień, który w dodatku był ubezpieczony.

Panu Jenkinsowi nie chodziło też o szmaragd, lecz o kobietę. Ta kobieta-Wirginja Taft-to przedewszystkiem doskonała rola. Trudna, wymagająca techniki aktorskiej niebylejakiej, ale doskonała, pełna odcieni, pełna przeskoków gwałtownych, oparta na całej gamie uczuć. Z drugiej strony p. Jenkins chciał się trochę zabawić kosztem policji. Niby to traktuje jej wysiłki poważnie, ale w rezultacie doprowadza do tego, że publiczność oglądając omyłki detektywów, ich tępotę, wyszukiwanie | dziur w całem - śmieje się szalenie. Prawda, że jedną postać autor, jak już wspomnieliśmy, wyodrębnił: postać Billa. Ten miody gentelman ma w sobie tyle szlachetności, ile humoru, jest miły, pełen wdzięku, nawskroś sympatyczny i prowadzi intrygę bardzo interesująco i misternie.

Ostatecznie - wszystko się kończy doskonale, choć właśnie w zakończeniu najwięcej kryje się niespodzianek i zagadek dramatycznych. "Happy end" - mile i wesołe zakończenie dowcipnej awantury, pogodne, bez jaskrawizn, bez trywjalności. Atmosfera nawskroś angielska, zgoda anielska. Wesołość, słoneczny humor, dużo młodości... Zamknijmy oczy na drobne skazy na tej "kobiecie" i na tym "szmaragdzie" i bawmy się...

Reżyserja dyr. Emila Chaberskiego bardzo zręcznie i umiejętnie podkreśliła dwa pierwiastki, z których składa się sztuka: erotyczny i kryminalny. Jej też zasługą jest dobra obsada, dobre tempo. Wnętrza ładne, urządzone ze smakiem, efektowne. Nie miał tu dekorator wielkiego pola do popisu, dopiero trochę mógł fantazję rozwinąć w akcie trzecim, ale zrobił, co mógł, dla dobra całości.

Przekład p. Krasuckiej bardzo staranny.

Główną rolę kobiecą - pięknej pani Wirginji Taft - grała z wdziękiem młodości p. Smosarska, najlepsza w scenach lirycznych, promieniejąca urodą i wytwornością strojów, jak przystało na żonę miljonera. Jej "ukochanym" był Tadeusz Wesołowski (Bill), o którym już wspomniałem wyżej, że był świetny. Wyborny był Walter, jako Taft. Znakomitą sylwetkę Stubbsa dał Kurnakowicz. Bardzo dobrze zagrał Breese'a Z. Sawan. Dobrym komisarzem policji był Rapacki. W epizodach wyróżnili się pp. Peszyńska, Ciecierski i Tomasik.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji