Artykuły

* * *

Teatr Praski zyskawszy uznanie z okazji wystawienia "Wesela Fonsia" za to, że sięga do skarbnicy rodzimego humoru, zapragnął usprawiedliwić ten wyraz uznania i sięgnął do worka jednego z urzędowych fabrykantów fars francuskich do M. Hennequina. Ten, aczkolwiek majster teatru niegorszy od dawnego Valabregue'a, jest bardziej od niego francuski, a więc pełen specyficznie bulwarowego humoru, mającego nad Sekwaną wzięcie, u nas jednak nieco niezrozumiałego, tem

mniej więc na prawym brzegu Wisły odpowiedniego. Pozatem-tendencja. Nie myślę tu o tendencji sztuki, tendencją farsy bowiem jest, tylko zabawa. Ale tendencją kierownictwa teatralnego, zwłaszcza w warunkach lokalnych jest raczej, obok

godziwej zabawy, o ile możności dawanie obrazów z życia mieszczańskiego, naszego, polskiego, w ostateczności dopiero czerpanie materjału z literatury obcej.

To też nie wątpimy że po ostatniej sztuce zagranicznej ujrzymy wkrótce na scenie praskiej cały szereg dzieł oryginalnych; nie stawiam tu kardynalnego zarzutu, zwłaszcza, że publiczność, współczując baronowi de Terillac, bawiła się znakomicie jego kłopotami, dzięki wybornej grze pana Ryszkowskiego, nagłej metamorfozie zahukanego przez lat 24 la Thibeaudiere'a (p. Janowski) oraz wystawionego na tantalowe cierpienia nowożeńca w osobie p. Kęckiego, jako młodego de Terillaca. Dobry epizod dał p. K. Tatarkiewicz, (typ zdegenerowanego. arystokraty de Cericourta), zwłaszcza w scenie z pełną wdzięku i werwy paryżanką Angelą (p. Halnicka), wnoszącą do szeregu nieco monotonnych w swym charakterze scen pierwszego aktu nerw prawdziwie nadsekwański. Pani Gzylewska, jako kapryśna Anetka i p. Kawińska w roli p. la Thibeaudiere utrzymywały, szczególniej w akcie 2-gim humor w napięciu, jednając sobie sympatję widza, mimo iż przedstawiały typy niezbyt pociągające. Bardzo dobrym famulusem, gubiącym się pośród steku imion jak: Theodule, Amadeusz, Hjacynt, Baptysta - był p. J . Kalinowski.

Farsa wyreżyserowana bardzo starannie szła żywo i składnie, djalogi biegły płynnie, błyskając dowcipem, niestety, jak wspomnieliśmy, często mijającym bez wrażenia,

nie z winy autora lub aktorów, którzy spisywali się dzielnie, tworząc zespół dobrze zgrany i wczuwający się w poszczególne role oraz sytuacje. Sytuacje te głównie w akcie 2-gim wywoływały kaskady śmiechu, który chętnie witano po sudermanowskiej powadze poprzedniego tygodnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji