TEATR NOWOCZESNY: "Dziesięciu z Pawiaka"
rapsod rycerski z dziejów P. P. S. w 3-ch obrazach J, Ostoji-Sulnickiego
Ryzykowna rzeczą jest dzisiaj wystawianie rzeczy : repertuaru "tamtejszego". który opatrzył się już, zda się, publiczności naszej. Bo po "Tamtym", zrodzonym z Zapolskiej, i świetna budowa sceniczna mocnym, dziwnie wątłymi w budowie i bladymi na obliczu jakoś wydawali się ci wszyscy mniejsi "tamci*', którzy jedynie słabemi refleksami tamtego "Tamtego" żyli.
Ryzykowny krok przeto uczyniła na pozór dyrekcja teatru Nowoczesnego, sięgnąwszy wczoraj do repertuaru "tamtejszego". Ale ryzyko to tembardziej sowicie opłacić się jej powinno. Bo - choć pr cm jera wczorajsza na ..tamtejszej" wyrosła glebie - to jednak zaprzeczyć się nie da, iż autor "Dziesięciu z Pawiaka" okazał się budowniczym scenicznym miary niepośledniej.
Świadczy o tem dobitnie wyborna faktura komediowa. w jaką p. Ostoja-Sulnicki przyoblekł zdarzenie prawdziwie, zdarzenie, które brawurowym swym rozmachem przed kilku laty zelektryzowało miasto całe, roznosząc wieść o sobie po świecie dalekim. Oto p. Ostoja-Sulnicki opowiedział nam wczoraj na scenie autentyczna historie porwania przez pepesowców dziesięciu z Pawiaka, którym stryczek groził niechybnie.
W akcie pierwszym dał nam autor drobny przekrój życia więziennego. Otworzył przed nami wnętrze dwu cel więziennych, w których żyją, ludzie, jeśli się to życie więzienne życiem nazwać godzi. Czekają straszliwego wyroku, który złowróżbnem widmem śmierci zwisa nad nimi.A gdy wyrok ten nadchodzi, nie wolno jest skazańcowi skrócić życia swego samobójstwem. Udaremnia mu się więzienny dozorca, bo inna śmierć sąd nieomylny mu przeznaczył.
Akt drugi jest obrazem gorączkowej pracy konspiracyjnej. która wre w komitecie robotniczym. Tutaj rodzi się plan porwania skazańców t otchłani Pawiaka. Towarzysz Gustaw podejmuje się wykonania tego planu i oto widzimy go w akcie trzecim, jak w przebraniu oficera żandarmskiego do wykonania piana swego przystępuje. Kancelaria więzienia na skutek mistyfikacyjnego rozkazu ofcerpolicmajstra nie waha się oddać skazańców w ręce domniemanego rotmistrza, a ci w taki sposób śmierci niechybnej uchodzą.
W sztuce p. Ostoji-Sulnickiego nie znajdzie widz ani bohaterów, ani bohaterek poszczególnych. Aleć za bohaterów i bohaterki wszelkie starczy brawurą samego przedsięwzięcia, które nadludzka śmiałością inicjatywy dziesięć istnień ludzkich od śmierci ocala.
A cały ten wizerunek zdarzenia prawdziwego oddany jest przez autora z niemałą świadomością efektów teatralnych. Rzecz, nader zwarta i ścisła w budowie, napisana jest żywo bardzo i przykuwa przez cały czas trwania akcji uwagę widza - mimo, że wynik jej ostateczny jest mu przecież z góry wiadomy. Tylko "Połusztannikowszczyzna" niezbędna może zkądinąd dla zaznaczenia środowiska rosyjskiego, wszelako zbyt często może język autorowi zachwaszcza. Ale to jest zdaje się dziedziczna i nieuleczalna wszystkich sztuk "tamtejszych" choroba.
Dyrektor Gasiński, który grał wybornie rolę Gustawa, odniósł wczoraj wielki tryumf reżyserski przede-wszystkiem. Cały zespół poruszał się żwawo i całość szła szparko - ani przez chwilę nawet tempo sztuki nie zakulało. Alo to nie pierwszyzna - znamy już dobrze Gasińskiego z tej strony. Wczoraj wszakże dokonał on sztuki niemałej i aktorów farsowych czuć dramat nauczył. Przytoczę tu przykład żywy w osobie p. Chmielewskiego, który był w akcie trzecim komiczno-charakterystycznym pisczykiem więziennym, a w akcie pierwszym zgrozą szczerą przejmował nas, jako więzień na śmierć skazany.
P. Wiśniowski celuje zwłaszcza w typach rosyjskich. Utalentowany ten aktor nawskroś charakterystyczny dosadne więc dał wczoraj sylwetki oficera żandarmów (akt I) i pomocnika naczelnika więzienia (akt III).
P. Wiślański, który grę swoją urozmaicił nader interesującą i umiejętną charakteryzacją twarzy, umiał ożywić przydługie może nieco tyrady, które mu autor w usta kładzie.
Pp. Julicz i Skonieczny byli naprawdę znękanymi dolą swoją nieszczęsną więźniami. Wszystkich nazwisk nie wymieniam, choć wszyscy grali wybornie. Wspomnę jeszcze jeszcze tylko o pp.: Nosarzewskiej, Żbikowskiej i Zboińskiej, oraz o pp,: Czesławie, Kiefferze i Łoskocie, którzy do powodzenia sztuki wielce się przyczynili. A powodzenie to było szczere. Autora i artystów, z dyr. Gasińskim na czele, wywoływano gorąco kilkakrotnie.