Czego boją się łosie?
"Miłoś, czyli nie bój się łosiu" Marii Wojtyszko w reż. Jakuba Krofty w Teatrze Lalek Guliwer w Warszawie. Pisze mo [Monika Odrobińska] w tygodniku Idziemy.
Fantazjowanie, co robią zabawki, gdy nie patrzymy na nie, rozpala wyobraźnię dzieci. Przedstawienie o zostawionym na noc w parku pluszowym łosiu z pewnością chwyci więc je za serce. W spektaklu "Milos, czyli nie bój się, łosiu" Teatr Guliwer w Warszawie zaprasza do śledzenia przygód ożywającego pod nieobecność właściciela pluszaka oraz przemiany, jaką ten czas powoduje w nich obu.
Przedstawienie jest kierowane do dzieci od czwartego roku życia, ale te najwrażliwsze mogą się bać mrocznej momentami muzyki i działających na wyobraźnię cieni, za którymi kryć się mogą rzeczy najstraszniejsze. Odczują jednak ulgę, gdy się okaże, że cień należy do życzliwego żebraka, z którym można się zaprzyjaźnić. Swoją drogą, kabaretowa gra żebraka rozbawi nie tylko dzieci. Spektakl łączy teatr lalkowy z teatrem żywego planu i teatrem cieni. Tu świetnie oddane jest przejmowanie ról między rodzicami i dzieckiem - rodzicom polecam obejrzenie takich scen z dystansu.
Przekazu dla rodziców w przedstawieniu dla dzieci jednak jest aż nadto. Czemu ma służyć to, że starszą panią gra aktor ustylizowany na dragqueen? Dlaczego z biernością obywatelską kojarzone są mama i córka wymachujące w święto państwowe biało-czerwonymi flagami, a z nadgorliwością obywatelską - postacie, których dorośli bez pudła zidentyfikują jako narodowców.
Z takim posmakiem goryczy przełykamy ważne przesłanie sztuki: "To nic złego się bać. Każdy się czegoś boi. Najważniejsze to nic złego nie zrobić nikomu" - i obserwujemy, jak bohater rośnie w siłę (dosłownie!). którą daje mu zdobywana w kolejnych przygodach odwaga.