Artykuły

Cezar, Haendel oraz Esswood

"Juliusz Cezar w Egipcie" Georga Friedricha Händla pod kier. muz. Paula Esswooda w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Patryk Kencki na stronie Teatrologia.info.

Paul Esswood [na zdjęciu], słynny ongiś kontratenor, a dziś ceniony dyrygent, poprowadził w Teatrze Wielkim im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu koncertowe wykonanie opery Georga Friedricha Haendla "Giulio Cesare in Egitto". Wykonanie oczarowuje i porusza. Esswoodowi udało się dokonać dobrego pod względem dramatycznym opracowania partytury i libretta, wydobyć z dzieła ogromny potencjał emocjonalny, świetnie poprowadzić orkiestrę i utrzymać podczas całego wystawienia naprawdę imponujące tempo.

Do współpracy dyrygent zaangażował nietuzinkowych wokalistów. Są to ludzie młodzi, obdarzeni ciekawymi głosami i pochodzący z rozmaitych części świata. Partię tytułową zaśpiewał Kacper Szelążek, kontratenor o subtelnej i wyjątkowo pięknej barwie. Podkreślić trzeba, że ów wokalista ma już doświadczenie związane z wykonywaniem partii w operach barokowych. Występował bowiem w utworach Claudia Monteverdiego, Antonia Vivaldiego i właśnie Haendla. Obok talentu i doświadczeń ma też całkiem niezły warsztat. O ile pierwsza z wykonywanych przezeń arii ("Empio, dir, tu sei") kosztowała go sporo wysiłku, o tyle już "Va tacito e nascosto" zaśpiewał zupełnie gładko, a "Al lampo dell'armi" stanowiło piękny wokalny popis.

Partię Kleopatry śpiewała Anna Gorbachyova, urodzona na Syberii rosyjska sopranistka o międzynarodowym doświadczeniu. W poznańskiej operze zwracała uwagę lekkością wykonania. Publiczność najbardziej urzekła arią "Da tempeste il legno infranto". Wydaje mi się, że jej występ byłby ciekawszy, gdyby wzbogaciła go o jakiś ton dramatyczny.

Jako Ptolomeusz występował Rafał Tomkiewicz. Artysta dysponuje efektownym, silnym kontratenorem. Dzięki temu jego Tolomeo nabrał wyrazistego kolorytu, sprawiając wrażenie władczego i pewnego siebie. Szczególnie wyróżniłbym jego wykonanie arii "Domer la tua fierezza". Partię Kornelii zaśpiewała Christie Cook, mezzosopranistka pochodząca z Nowej Zelandii i obeznana z repertuarem barokowym. Partię Sesta - Annie Fredriksson, mezzosopranistka ze Szwecji, która może się pochwalić doświadczeniem w wykonywaniu partii pisanych dla śpiewaków (tytułowa rola w "Xerxesie" Haendla czy Neron w "L'incoronazione di Poppea" Monteverdiego). W poznańskim wykonaniu obydwie wokalistki wspaniale zaśpiewały duet "Son nata lagrimar".

Trzech pozostałych śpiewaków to Yuriy Hadzetskyy, ukraiński baryton, występujący w Poznaniu jako Achilla, oraz dwaj Polacy: Marcin Hutek śpiewający barytonową partię Curia i kontratenor Damian Ganclarski jako Nerino. Mimo że przypadły im mniejsze partie, to uzdolnienia każdego z nich są niewątpliwe.

Koncertowe wykonania mają w sobie pewien potencjał teatralny, podobnie jak sceniczne czytania w teatrach dramatycznych, choć w odróżnieniu od takich czytań wymagają większego przygotowania i nie pozostawiają wiele miejsca na improwizację. W poznańskim spektaklu teatralność objawiała się poprzez dobrze dobrane stroje wokalistów, podzielenie ich na dwie grupy, użycie skromnych dekoracji i wprowadzenie drobnych działań aktorskich. Na scenie, którą z tyłu zamykał barwnie podświetlony horyzont, posadzono orkiestrę, a wokaliści występowali na proscenium. Z lewej jego strony na tle błękitu i ugru umieszczono symbole oraz hieroglify kojarzące się ze starożytnym Egiptem, z prawej zaś rzymski sztandar o krwistym odcieniu. Pod proporcem egipskim ustawiono krzesła dla Cleopatry, Tolomea, Nerina i Achilli. Pod chorągwią rzymską - dla Giulia, Cornelii, Sesta i Curia. Występujący w poszczególnych scenach wokaliści wstawali po prostu ze swoich miejsc i ustawiali się naprzeciwko widowni, aby zaśpiewać odpowiedni fragment. Kiedy występowało ich kilkoro jednocześnie, ustawienie podkreślało hierarchię postaci.

Mężczyźni ubrani byli w ciemne garnitury, Gorbachyowa jako Cleopatra wystąpiła w złocistej brokatowej sukni, a Cook - w sukni czerwonej. Fredriksson jako Sesto miała na sobie ciemny damski garnitur w dyskretną kratę, z jednej strony podkreślający jej sylwetkę, z drugiej zaś pasujący do wykonywanej przez nią partii młodzieńca.

Subtelne działania aktorskie wyrażano poprzez mimikę (spojrzenia wyrażające smutek bądź pychę), proste gesty (załamanie czy założenie rąk), skromne działania pomiędzy partnerami (trzymanie się za dłonie bądź przytulenie się do siebie).

Poznańskie wykonanie spotkało się z ogromnym aplauzem publiczności. Po gromkich brawach i owacjach na stojąco, Paul Esswood wygłosił podziękowania po polsku, a następnie przechodząc na włoski, zawołał: "Viva l'opera barocca, viva Haendel, viva "Giulio Cesare", viva la musica!" Wówczas na scenę wrócili soliści i w formie bisu wykonali chór "Viva, viva il nostro Alcide!".

Cały ten wieczór w poznańskiej operze wprawił mnie w nastrój iście entuzjastyczny. Jedyne, co psuło mi humor, to świadomość, że w polskich teatrach "Giulio Cesare" wystawiany jest tak rzadko. A jakże przyjemnie byłoby znów obejrzeć sceniczne wykonanie tej opery. Jak ciekawie byłoby znów śledzić knowania Ptolemeusza, gniew oraz żal żony i syna zamordowanego Pompejusza, triumf i miłość Cezara i Kleopatry. Jak przyjemnie byłoby znów patrzeć, jak wielkie emocje zawarte w operze Haendla przemieniają się w teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji