Guzik lepiej wciskać w domu
Małgorzata Kożuchowska, Dorota Landowska, Edyta Olszówka i Beata Ścibakówna - aktorki dobrze znane z seriali: "M jak miłość", "Złotopolscy", "Samo życie", "Kryminalni" czy "Garderoba damska" - spotkały się w tragikomedii "One" Pam Gems. Okazuje się, że tylko po to, by na scenie odegrać kolejny odcinek swojej telenoweli. Wprawiło mnie to w przygnębienie. Zwłaszcza że udział reżysera Krzysztofa Zaleskiego w tym przedsięwzięciu, najbardziej widoczny jest na plakacie.
Sztuka Pam Gems - w innym tłumaczeniu obeszła polskie sceny jako "Ryba, Dusia, Wal i Leta" - jest rodzajem feministycznej agitki. Jej bohaterkami są cztery atrakcyjne kobiety po przejściach, które wspólnie mieszkają w domu wziętej pani adwokat Ryby (Małgorzata Kożuchowska). Ta, doskonale radząc sobie w pracy, jest bezradna jak dziecko w życiu prywatnym. Porzucona przez dotychczasowego partnera, popełnia serię żenujących głupstw, zatracając się w auto-destrukcji.
Męska niegodziwość jest też przyczyną cierpień Dusi (Dorota Landowska). Były małżonek uprowadził dwójkę ich dzieci do Trypolisu. Dusia nie rozstaje się więc ze słuchawką telefonu.
Żadnych kłopotów, a za to sporo kasy, zdaje się mieć Ana (Beata Ścibakówna), zarabiająca na przyszłe lepsze życie jako luksusowa cali girl.
Jest jeszcze Viola (Edyta Olszówka), która ma kłopoty z nawiązywaniem nowych kontaktów. Po miesiącach niewychodzenia z domu trafia na kurację, skutkującą wzmożoną chęcią przytulania się do przyjaciółek. Na uwagę jednej z nich, czy woli dziewczyny od chłopców, odpowiada: "Kwestia nastroju". Jakby kto pytał, to jedyna inteligentna kwestia w całej sztuce.
Nie wiem, po co tłuc się na Żoliborz do Teatru Komedia, jeśli efekt artystyczny widowiska niewiele odbiega od tego, co możemy otrzymać po wciśnięciu guzika telewizyjnego pilota.