Artykuły

Wścieklica wiecznie żywy

- Tę naszą już "europejskość" zjadliwie podkreśla laptop zagrzebany w słomie

- Potworem nie będę, bo mam tę obrzydliwą chamską moralność, która mi nie pozwoli przekroczyć pewnej linii - mówi Wścieklica. - Prezydentem będę, choćby mi stu generałów w drogę wlazło! - dodaje buńczucznie.

W "Janie Karolu Macieju Wścieklicy" Witkacego można smakować nieskończenie słowa tytułowego bohatera (Chciałbym mówić jak Słowacki, a wyrzyguję każde słowo jak kawałki nie-strawionej brukwi! Albo: Jestem jak młody byk, który objadł się świeżej koniczyny!). Premierę tej sztuki w realizacji Jacka Bunscha zaprezentował w piątek Teatr Siemaszkowej, inaugurując nowy sezon.

Dowcip Witkacego kryje przestrogę. Witkacy przestrzega, co może się stać z człowiekiem, gdy -jak Wścieklica, oderwie się od swojej wioski (państwa, tożsamości narodowej?) i wyjdzie - poza swój świat i byt. Wścieklica ginie, gdyż oderwał się całkowicie od miejsca, w którym żył, od tradycji. Bunsch zachęca widzów do refleksji: Dlaczego w osobowości Wścieklicy - inteligentnego chłopa ze wsi Niewyrypy Dolne, to co było wartościowego, zostało stłamszone? Czy można było tego uniknąć? Jest to refleksja na czasie i natury ogólnej.

Oglądając "Wścieklicę" narzuca się nieodparcie, że wystarczyło zrobić może pół kroku, by zamiast spektaklu refleksyjnego powstał zjadliwy pamflet komentujący dosadnie zachowania części obecnej, naszej klasy politycznej. Ale rzeszowska realizacja tej sztuki Witkacego jest wysmakowana, groteska i umowność zastępują karykaturę, krzywe zwierciadło owszem jest, ale postawione gdzieś z boku, tak jak łóżko - miejsce erotycznych wyczynów Wścieklicy. Bunsch liczy na to, że widzowie sami dojdą do pewnych wniosków - często na swój temat. Lecz słynne Gogolowskie "z kogo się śmiejecie, wy z siebie się śmiejecie" ma jednak tę wadę, że często śmiejemy się z sąsiada bądź kogoś bliżej nieokreślonego, a nie z siebie - bynajmniej. Bunsch jednak zdaje się wierzyć, że się zastanowimy - nad sobą. Tworzy spektakl delikatną kreską, jest on dynamiczny, lecz zarazem z oddechem na refleksję. Realizm, siermiężność postaci i sytuacji ocierają się o poezję (znakomicie podkreśla to muzyka Janusza Grzywacza).

Paweł Wiśniewski (Wścieklica) gra na pozór mocnego, autentycznie inteligentnego chłopa, któremu zamarzyła się prezydencka władza, ale w gruncie rzeczy okazuje się on człowiekiem słabym, i daje się zmanipulować otoczeniu. Aktor doskonale godzi w sobie te sprzeczne osobowości, mistrzowsko przechodząc od rubaszności do liryzmu - na przemian jest groźny, gwałtowny, to znów groteskowy i bud współczucie. Małgorzata Machowska (Wścieklicowa), pamiętając o wszelkich wcieleniach dulszczyzny z temperamentem tworzy postać zadziorną, przebiegle wyrachowaną, chociaż po kobiecemu miękką. Znakomici i po witkacowsku groteskowi są Katarzyna Słomska (Lektorowiczówna), Mariola Łabno Valentina de Pelline) i Mariusz Luszowski (Anabażys Lemur). Grzegorz Pawłowski (Czeczobut) tworzy perełkę aktorską - oszczędnie, ale dosadnie i w sumie niezwykle udanie budując postać wiejskiego biurokraty - "małego człowieczka". Rzecz dzieje we Wścieklicowym obejściu, które scenografowie Anna i Tadeusz Smoliccy trafnie umiejscowili gdzieś na "ścianie wschodniej" już naszej , zjednoczonej Europy. Tę naszą już "europejskość", zjadliwie podkreśla laptop zagrzebany w słomie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji