Artykuły

Wewnętrzna walka Konrada i kilka zgrabnych piosenek

"Wyzwolenie" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Tomasza Mana w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Maja Ignasiak w Mieście. Tygodniku Koszalińskim.

Bałtycki Teatr Dramatyczny włączył się w obchody setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, przygotowując - a jakże - premierę "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego, i to nie byle kiedy, lecz na otwarcie sezonu. Punkt wyjścia był dobry: poprzedziła ją, pokochana już przez koszalińską publiczność, prapremiera "Aktorów koszalińskich, czyli komedii prowincjonalnej" z akcją osnutą wszak wokół przygotowań do premiery "Wyzwolenia" właśnie. Reżyser Tomasz Man również ledwie snuje się wokół dramatu Stanisława Wyspiańskiego. Sam zresztą określił swą pracę nad tą sztuką "chęcią ugryzienia jej jak dobrego ciastka". Jednak analogia z choćby najpyszniejszym wyrobem cukierniczym jest ostatnią, jaka nasuwa się szanującym narodową literaturę czytelnikom "Wyzwolenia". Oni niechybnie wyjdą z koszalińskiego spektaklu z niesmakiem i współczuciem dla Bartosza Budnego, który rolę Konrada dźwiga z godnością i mądrością, lecz bez wsparcia. Dosłownie "sam na wielkiej pustej scenie"...

Przekształcenie "Wyzwolenia" w sztukę śpiewaną Tomasz Man tłumaczył przed premierą jej mało dramatyczną konstrukcją, widząc w niej bardziej zbiór utworów poetyckich, gotowych do podłożenia muzyki. I tak, dzięki niemu i drugiemu kompozytorowi Ignacemu Wiśniewskiemu, powstały wpadające w ucho piosenki. Każda z nich jest odrębną etiudą, mniej lub bardziej miłą oku i uchu; podobnie, jak wprowadzane przez postać Reżysera (Marcin Borchardt) inne postaci dramatu. Muza, Wróżka, Harfiarka itp. mają swe wielkie wejścia. Reżyser po premierze powiedział, że założył, iż miarą aprobaty publiczności będą oklaski po poszczególnych piosenkach. Na pierwszym przedstawieniu rozległy się one nie od razu, lecz dopiero po piosence Księdza (Sławomir Banaś). Wiadomo, człowiek w sutannie, wymachujący opętańczo "sztandarem z Maryjką", bawi postępowego widza, o którego tak walczy Tomasz Man ręka w rękę ze scenografką Anetą Piekarską-Man, ubierającą chór z kosami ustawionymi na sztorc w koszulki z godłem Polski. Bo przecież postępowy widz wie, że tzw. patriotyczna odzież to obciach nad obciachami.

Według Anety Piekarskiej-Man patriotyczne symbole, patos itp. są tylko balastem, niepozwalającym młodym na radość i dążenie naprzód. Bunt przeciwko nim ubrała ona zresztą w bardzo ładne obrazy. Osiem postaci buduje je ekspresją swych ciał i rekwizytów w zmieniających się światłach. Wizualnie i muzycznie "Wyzwolenie" zapada w pamięć. Treściowo broni się dialog Konrada z Maskami, zredukowany, podobnie jak liczba Masek, niemal o trzy czwarte. Mimo to (a może właśnie dlatego) brzmi na wskroś współcześnie i boleśnie. Konrad przed biało - czerwonym parawanem dyskutuje bardziej z samym sobą aniżeli z nimi, bo Maski u Tomasza Mana występują nie kolejno, lecz razem. Pozbawione oczu, komunikują się z Konradem tak samo oględnie i anonimowo, jak emotikony zamiast komentarza Podczas tej niedługiej a przejmującej sekwencji Konrad nie tyle z Maskami się zmaga, ile z samym sobą, jakby w poszukiwaniu wciąż nowych tożsamości, na miarę czasów... Szkoda, że za chwilę prawda bohatera zostaje utopiona w miałkim, przydługim finale.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji