Artykuły

Jest to dla nas teatr po prostu wymarzony

Wprowadzamy zmiany wizerunkowe. I chociaż logotyp teatru zostanie ten sam, będziemy bardziej kolorowi, bardziej nowocześni w reklamie, bardziej obecni w wielu miejscach - mówią Aleksandra Gajewska, dyrektor Teatru Rozrywki w Chorzowie, i Jacek Bończyk, dyrektor artystyczny tej sceny od 1 września tego roku.

Marta Odziomek: Kiedy się państwo poznaliście?

Aleksandra Gajewska: Oj, dawno temu. Bodajże w 1993 roku spotkaliśmy się na scenie w musicalu "Cabaret", który był hitem tego teatru, a w którym miałam okazję występować. Z Teatrem Rozrywki jestem związana już 28 lat - początkowo jako aktorka, później jako menedżer kultury.

Jacek Bończyk: A ja zostałem tutaj zaproszony przez dyrektora Dariusza Miłkowskiego, który zadzwonił do mnie z rozpaczliwym "ratunku!". Cezary Jakubicki, który w "Cabarecie" grał Cliffa Bradshawa, kręcił gdzieś w świecie reklamę i nie mógł przyjechać na spektakle. Musiałem go zastąpić. Znałem tę rolę, bo właśnie Cliffa grałem w prapremierowej inscenizacji "Cabaretu", który wystawiono w ówczesnym Teatrze Muzycznym - Operetce Wrocławskiej.

A.G.: - Później jeszcze graliśmy razem w kultowym musicalu "The Rocky Horror Show" - oczywiście też w "Rozrywce".

I po latach znajomości postanowili państwo razem powalczyć o Teatr Rozrywki.

J.B.: - Stanęliśmy razem do konkursu, w którym musieliśmy spełnić określone warunki. Prowadzę dość intensywne życie zawodowe, jestem artystą zaangażowanym w liczne projekty, potrzebuję więc kogoś, kto zapewni mi oraz kierowanemu przeze mnie teatrowi poczucie bezpieczeństwa. Kogoś, kto będzie świetnie tym teatrem zarządzał, mając w małym palcu przepisy finansowe i ustawy związane z funkcjonowaniem instytucji kultury... Połączyliśmy siły i - jak widać - udało się.

A.G.: - Nie zdecydowałabym się wziąć udziału w konkursie bez wsparcia artystycznego, które zapewnia mi Jacek. Jego kreatywności i wysokiego poziomu prezentowanej sztuki jestem pewna. Dlatego właśnie chcemy razem pracować.

Jaki będzie Teatr Rozrywki w państwa wydaniu?

A.G.: - Otwieramy się na sugestie i potrzeby naszych widzów. I to nie tylko tych w regionie, także w kraju, a nawet za granicą. Mamy tak wspaniały zespół, że jesteśmy w stanie wyjść z ofertą Teatru Rozrywki poza nasze województwo. Dzisiaj wielu teatromanów podróżuje po Polsce czy Europie, żeby zobaczyć ulubiony musical. Weekend w Berlinie, Londynie czy Pradze z wizytą w teatrze lub operze jest coraz bardziej dostępny. Dlaczego więc nie pojechać do Chorzowa? Chcemy, aby ludzie spoza regionu przyjeżdżali do nas, pragniemy, by Teatr Rozrywki był najlepszym teatrem w Polsce. Będziemy współpracować z wieloma instytucjami, nie tylko z teatrami. Już wkrótce, wspólnie z Regionalnym Ośrodkiem Metodyczno-Edukacyjnym Metis w Katowicach, zrealizujemy monodram o autyzmie. Rozmawiamy też z dyrekcją Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach o współprodukcji spektaklu. Chcemy stworzyć swego rodzaju unię kulturalną.

Wprowadzamy zmiany wizerunkowe. I chociaż logotyp teatru zostanie ten sam, będziemy bardziej kolorowi, bardziej nowocześni w reklamie, bardziej obecni w wielu miejscach. Będziemy intensywniej wykorzystywać nowe media do komunikowania się z widzami. Chcemy, by pobliski przystanek tramwajowy przy ulicy Chopina otrzymał nazwę "Teatr Rozrywki". Prowadzimy już w tej sprawie rozmowy. Mamy też własną piosenkę, której tekst napisał Jacek. Już niedługo ją państwo usłyszą. Będzie wszędzie.

Czy potrzeba doposażyć teatr? Wydaje się być w dobrej kondycji pod tym względem.

A.G.: - Przy "Rozrywce" ewidentnie brak parkingu. Mamy na to pewien pomysł i zrobimy wszystko, by parking powstał, choć to niełatwe. Póki co będziemy lansować modę na rowery - już niebawem przy Teatrze staną nasze własne, bardzo oryginalne stojaki. A zatem zapraszamy do udziału w akcji "Rowerem do Rozrywki!". Do produkcji wielkich widowisk i musicali niezbędny jest nowoczesny sprzęt oświetleniowy i akustyczny. To nasza najpilniejsza potrzeba, bowiem park oświetleniowy jest stary i wyeksploatowany. A o wymiar artystyczny naszej oferty jestem spokojna.

Co czeka na stałych widzów "Rozrywki" i tych, którzy po raz pierwszy odwiedzą teatr?

J.B.: - Sezon 2018/2019 rozpoczynamy pod hasłem "Po wakacjach wracamy do Rozrywki". Oznacza to, że najpierw przypomnimy to, co mamy w repertuarze, a potem zaprosimy państwa na premiery. Bardzo zależy mi na tym, by Mała Scena, w której prawdziwie się zakochałem, działała prężniej. To znakomite miejsce dla dobrych komedii, recitali, koncertów i programów edukacyjnych. Późną jesienią Jerzy Satanowski przygotuje na Małej Scenie "Białą lokomotywę" z tekstami Edwarda Stachury, a wiosną planujemy przezabawne "Bajki dla niegrzeczny dzieci" Heinricha Hoffmanna z muzyką Marka Materny.

Co będzie czekało nas na Dużej Scenie?

J.B.: - W październiku pożegnamy się z musicalem "Billy Elliot", ponieważ kończy się nam licencja, a zatem zbliża się ostatnia okazja, by ten spektakl zobaczyć. Również w październiku "Stańczyk. Musical" zostanie wystawiony jako impreza towarzysząca podczas zabrzańskiego festiwalu "Rzeczywistość przedstawiona".

Już 18 listopada zapraszamy na premierę spektaklu familijnego pt. "Zorro" z muzyką Zbigniewa Krzywańskiego. Tekst i reżyseria - moje. Proponujemy widzom powrót do sprawdzonego bohatera, którego lubi się bez względu na wiek i w każdym momencie życia. W roli tytułowej nasz nowy kolega, Maciej Kulmacz. Oczywiście będzie też koncert sylwestrowy, wyreżyserowany przez Roberta Talarczyka, dyrektora Teatru Śląskiego, a niegdyś "rozrywkowego" aktora. A 30 marca zapraszamy na premierę "Cabaretu". Tytuł ten wróci na scenę "Rozrywki" po wielu latach. Długo staraliśmy się o licencję, ale jestem przekonany, że powinniśmy go znowu wystawić. Będę ten musical reżyserował.

Na przełomie maja i czerwca na Dużej Scenie zagości komedia "Hotel Westminster" w reżyserii Jerzego Bończaka. To powrót do dawnych praktyk, które głoszą, że nasi aktorzy nie zawsze na scenie muszą śpiewać. Będzie to więc popis aktorstwa.

Przy okazji chcę powiedzieć, że teatr ma nowego kierownika muzycznego i kierownika orkiestry teatralnej. Został nim Mateusz Walach, który od lat współpracuje z "Rozrywką" jako aranżer i dyrygent. Poprzednim kierownikiem muzycznym przez 39 lat był Jerzy Jarosik.

Czy macie państwo plany wykorzystania śląskiego potencjału?

J.B.: - Jestem bardzo ciekaw Śląska i chętnie się go uczę. Pochodzę z Wałbrzycha i widzę pewne podobieństwa między tymi dwoma regionami. Kiedy spaceruję po Chorzowie, przypominam sobie podobne obrazki z dzieciństwa - fantastyczne kamienice, kościoły, deptak... Od ponad 20 lat mieszkam w Warszawie i nie zamierzam teraz zrezygnować ani z prywatnego życia, ani z grania w tamtejszych spektaklach, ale w tej chwili i przez kilka kolejnych lat bycie dyrektorem będzie moim głównym zadaniem. Będę więc w Chorzowie bardzo często. Zawsze wracam tu z szerokim uśmiechem, bo na Śląsku jest mi dobrze! Świetnie się tutaj komunikuję z ludźmi. Na razie jestem na etapie poznawania i zwiedzania miasta z różnych stron, spaceruję po ulicach i parkach, a Ola pomaga mi w jego odkrywaniu, bo jest stąd.

W jakiej kondycji dyrektor Dariusz Miłkowski zostawił teatr?

A.G.: - W znakomitej. Bardzo mu za to dziękujemy. Oboje naprawdę dobrze wiemy, jak wspaniałą instytucję dostaliśmy i jak świetnie przygotowany i wszechstronny jest zespół artystyczny.

J.B.: - Najważniejsze jest to, że od razu możemy zacząć ostro pracować, nie tracąc czasu na "odgruzowywanie" teatru, remontowanie czy budowanie zespołu. Nasze przewodnictwo jest więc twórczą kontynuacją. Mamy pierwszorzędnych artystów i fantastyczny obiekt, który nieco tylko wymaga poprawy pod względem infrastruktury scenicznej, ale jest to dla nas teatr po prostu wymarzony!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji