Artykuły

Miłość odpowiadająca na wezwanie

"Słowo, w którym się przede wszystkim głosi pewne prawdy, pewne idee, pewne struktury, a nie uważa się go przede wszystkim za towarzysza akcji - sprawia, że przedstawienia rapsodyczne nie mają charakteru zasadniczo fabularnego, ale mają charakter zasadniczo ideowy".

Tak pisał Karol Wojtyła pod pseudonimem Piotra Jasienia w artykule "O teatrze słowa" ("Tygodnik Powszechny" nr 11 z roku 1952). Nie w pełni można to odnieść do dramatu tegoż Autora "Przed sklepem jubilera", opublikowanym pod pseudonimem: Andrzej Jawień, bo i inny rodzaj ekspresji literackiej, inna estetyka, ale jakże wspólny ton refleksji, ów "charakter zasadniczo ideowy". "Medytacja o sakramencie małżeństwa przechodząca chwilami w dramat" - jak głosi podtytuł utworu, a także dodałbym: "dramat przechodzący chwilami w medytacje o sakramencie małżeństwa", przy czym to przestawienie członów zdania nie podważa hierarchii pojęć.

Przenikanie się dwóch wymiarów: absolutu i powszedniości ludzkiej rozbłyskującej uniesieniami miłości, stwarzają jakby wspólną płaszczyznę nowej realności, gdzie to, co fizycznie dotykalne i osiągalne doświadczeniu psychologicznemu, nabiera nowych znaczeń, nie tylko w rzeczywistości doczesnej. Wynika z tego absolutna niesprzeczność istnienia dwóch poziomów współzależnych od siebie, bo człowiek swoim istnieniem i swoim wyborem wpływa na kształt wieczności odpowiadając lub przeciwstawiając się Wezwaniu.

Dramat "Przed sklepem jubilera" w swej warstwie medytacyjnej stwarza duże problemy dla inscenizatora i wykonawców. A jednak jest wystawiany i nadawany przez radio z ogromnym powodzeniem za granicą, także przez Francuzów, którzy mają za sobą wielkie doświadczenie dramatu Claudela. Nie oglądałem przedstawienia tego dramatu w teatrze wałbrzyskim. Realizacja w podziemiach kościoła Św. Anny w Warszawie ma charakter specjalny ze wzglądu na warunki realizacji, ale i niezwykle bliski tej idei dramatu, o której wspomniał Autor. Dramat rozgrywa się wśród nas, w bezpośredniej bliskości widzów ciasno usadowionych w niewielkiej salce. Przestrzeń sceniczna została niezwykle ograniczona. W przestrzeni wyznaczonej przez układ krzyżujących się przejść poruszają się aktorzy. Mogą właściwie przechodzić wśród widzów wyłącznie pod kątem prostym, jakby na planie krzyża, mijać się, stawać obok siebie lub naprzeciw - przy wyznaczających początek i koniec drogi postumentach z płonącą świecą. To ograniczenie ruchu nie oznacza jednak statyczności akcji, która dzieje się właśnie na ogromnej wielości płaszczyzn psychologicznych.

Dramat zbudowany został na zasadzie prostej symetrii ludzkich par i ich losów. Autor przedstawił myśl, że małżeństwo rozkwitające w Łasce, choćby przecięte em śmierci, może być trwalsze i piękniejsze cd małżeństwa ludzi dożywających swoich lat, których dzieli masa drobnych pęknięć, zrogowaceń, obojętności. Ukazuje też syntezę tego, co najcenniejsze w miłości, ale bardzo kruche, pełne oporów i lęków, wyrastających z doświadczeń dzieciństwa. Tak jest z narzeczeństwem Moniki i Krzysztofa.

W tym przedstawieniu rolę wiodącą przejęły kobiety. Tak też potraktowała rolę Teresy - Joanna Sobieska. Teresa jest jakby koryfeuszką zdarzeń i odczuć wzbogacając je własnym doświadczeniem i własnym sercem i zachowując nieogarnioność sakramentalnej Łaski. Teresa - Sobieskiej, świadomie oszczędna w wyrażaniu uczuć, daleka od liryczności, początkowo wahająca się, przenosi swoją mądrość miłości nad przedwczesną śmierć Andrzeja, zachowując ten rodzaj mądrości dla syna Krzysztofa. Anna - zawiedziona, szukająca złudnego ratunku w ucieczce i wracająca do pustki domu, z którego przez tysiące niewidocznych pęknięć uleciała miłość. Barbara Kobrzyńska bardziej relacjonuje niż stara się aktorskimi środkami przekazać dramat Anny, ale czyni to przekonywająco. I Monika - dziewczyna, której światopogląd, lęk przed miłością, opory przed małżeństwem, jakieś obsunięcie się uczuciowości przy ogromnej potrzebie miłości, wynika, jak to subtelnie zaznaczyła Jarosława Michalewska, z doświadczeń dzieciństwa ukształtowanego sytuacją małżeńską jej rodziców.

Mężczyźni mniej może zróżnicowani jako postacie dramatu pełnią w tym przedstawieniu rolę nie tak efektowną, lecz przecież istotną. Krzysztof - Krzysztofa Strużyckiego ma w sobie wiele miękkości uczuciowej chłopca wychowanego przez samotną matkę po śmierci męża. Oszczędnie, ale sugestywnie zagrał postać Andrzeja - Jerzy Góralczyk.

Ogromną i piękną rolę spełnia w tym przedstawieniu muzyka-opracowana przez Waldemara Parzyńskiego, a wykonana przez Novi Singers. To nie tylko tło dla akcji i aktorów. Nie tylko inkrustacja spektaklu, Novi Singers występują czasami w roli chóru - interpretując, komentując, ale i dopowiadając atmosferę. Pomagają do wydobycia z tekstu ogromnych sfer odniesień i znaczeń.

Inspiratorem, reżyserem przedstawienia jest Andrzej Siedlecki, (gra również rolę komentatora i Adama), który z twórczością Papieża zetknął się w Stanach Zjednoczonych. Dochodząc drogą długą i trudną do warszawskiej realizacji dramatu osiągnął duży sukces dzięki również pomocy i zrozumieniu ze strony rektora kościoła Św. Anny, ks. prałata Tadeusza Uszyńskiego.

Należy jeszcze dodać, że przedstawienia dramatu "Przed sklepem jubilera" odbywają się w każdy poniedziałek o godz. 19 i prawdopodobnie do końca czerwca br.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji