Artykuły

Niepokój w drodze do...

Wydłużyłem sobie drogę powrotną z wrocławskiego sejmiku kultury w Lasocinie, by wstąpić do Wałbrzycha, gdzie - jak się wcześniej dowiedziałem - kończą się przygotowania aż do trzech premier. Skłoniło mnie do tego nieczyste sumienie z powodu zaniedbywania wałbrzyskiego teatru. W pokutnej drodze zaszedłem aż na zamierające ponure peryferie miasta, w okolice lepiącego się od brudu Dworca Głównego, gdzie w nie dogrzanym Domu Kultury Kolejarza obejrzałem przedstawienie sztuki Augusta Strindberga "Do Damaszku". Widać moja pokuta była szczera, bo doznałem pewnego oczyszczenia i związanej z tym radości.

W owym domu kultury zainaugurowała właśnie działalność druga scena Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego. Nie jest w dzisiejszych czasach już rzeczą niezwykła uruchamianie przez tradycyjne teatry różnych scen kameralnych i studyjnych, umożliwiających odmienne kształtowanie przestrzeni scenicznej. podejmowanie eksperymentów, które mogą być dla pewnej kategorii widzów interesujące, a dla aktorów pożyteczne i pouczające. Geneza tej sceny jest jednak tak niecodzienna, że trzeba jej poświęcić nieco uwagi.

Otóż zdarzyło się w poprzednim sezonie, że w wałbrzyskim teatrze przygotowała swoje dyplomowe przedstawienie ("Stara kobieta wysiaduje'' Tadeusza Różewicza) młodziutka adeptka krakowskiej szkoły Julia Wernio. Zdradziła się wówczas ze swoimi marzeniami o przyszłej pracy. Marzenia te nie odbiegają od pragnień większej liczby młodych ludzi, którym się zdarza w okresie studiów łączyć w grupy, coś razem zrobić i którzy pragnęliby swoje wspólne doświadczenia twórcze przedłużyć poza okres studiów. Jest to na ogół niemożliwe. Teatry rozglądające się za młodymi aktorami lub reżyserami zgłaszają zapotrzebowanie na ludzi o określonych dyspozycjach w celu uzupełnienia luk albo rozbudowy swoich zespołów artystycznych: nigdy jednak nie formułują oferty: "Przyjdźcie do nas i róbcie, co chcecie, a my - zaufamy wam - zapewniamy autonomię, damy potrzebne środki, wierząc, że mogą z tego wyniknąć pożytki tak dla was. lak i dla teatru, a przede wszystkim dla tych. którym teatr służy".

Wernio z grupa młodych kolegów - aktorów szukała w różnych teatrach polskich dyrektora, który by zechciał podjąć takie ryzyko, ale nie znalazła, dopóki nie pogadała na' ten temat z Waldemarem Stasickim. A ten zrozumiał naturalność takiej potrzeby młodej grupy twórczej i ryzyko podjął.

W ten sposób w Teatrze im. Szaniawskiego jesienią ub. roku znaleźli się Julia Wernio, Dorota Ficoń. Krzysztof Łakomik. Karina Krzywicka-Dąbrowska. Piotr Dąbrowski i Piotr Sambor. Są zespołem z własnego wzajemnego wyboru. Łączy ich wspólnota zainteresowań i wspólnie już przebyta droga, jeszcze krótka, ale chyba umożliwiająca jakąś - choćby i powierzchowną - charakterystykę grupy.

Choć są nieźle wyszkolonymi profesjonalistami o dużych jeszcze możliwościach rozwojowych, zdaja się mieć wciąż nieprofesjonalny stosunek do teatru Rozumiem to tak: Robią przedstawienie nie dlatego, że są do takiej pracy zawodowo przygotowani, a wiec jest to ich sposób na zdobywanie środków do życia oraz satysfakcji z solidnie wykopanej roboty. Postępują raczej odwrotnie. Robią przedstawienie, ponieważ są żywymi ludźmi, uwrażliwionymi na świat i tycie, zanurzeni w morzu wątpliwości i niepokojów, charakterystycznych dla naszych czasów. Teatr jest ich sposobem życia, forma ekspresji, właściwa ich osobowościowym dyspozycjom i talentom. Na podstawie debiutanckiej pracy "Do Damaszku" wydaje się, że tacy właśnie są.

Nie rozstrzygnę ostatecznie, czy jest to prawda o grupie, czy tylko złudne wrażenie. Nie jestem pewien, czy sami wiedza, kim są i jacy są w rzeczywistości. Sądzę. że do końca nie wiedzą. I dlatego pytają, właśnie o to właśnie swoim przedstawieniem. Ale wartością niewątpliwą jest to, że pytają, że szukają, że noszą w sobie żywą - nie zabitą jak u tylu ludzi współczesnych - potrzebę takiego pytania i szukania. Są w tym wiarygodni. I jest to najwartościowsze w ich przedstawieniu.

Można by się zastanawiać, dlaczego wybrali Strindberga i to właśnie pierwsza część trylogii "Do Damaszku", która w całości do dziś nawet nie została przełożona. Kiedyś przymierzał się do tego samego zadania Konrad Swinarski, ale zrezygnował. Pokusa oryginalności czy fascynacja autorem, który poruszył tak żywo wyobraźnie wielu twórców najwyższej miary, i to tak różnych, jak Zola. Nietzsche. Gorki. Mann. Kafka. Cocteau, Camus. Sartre. O'Neill. Durrenmatt?

Wałbrzyskie przedstawienie sugeruje raczej inną odpowiedź. Wyrasta ono bowiem nie tyle ze Strindbergowskich sugestii, co z niepokojów moralnych naszych czasów. Istnieje jakiś punkt przecięcia dwu różnych zdawałoby się nieporównywalnych doświadczeń: wstrząsów wewnętrznych starzejącego się pisarza minionej epoki, które wywołały przełom w jego twórczości oraz nagłego przebudzenia części współczesnej młodzieży w święcie wyjałowionym z wartości, młodzieży. która chciałaby temu światu przywrócić sens. W punkcie, w którym doświadczenie Strindberga niejako się kończy, rozpoczynają się poszukiwania dzisiejszej młodzieży. Jest to punkt krytyczny na granicy życia i śmierci, dobra i zła, rozumu i szaleństwa, zdrowia i choroby, snu i realnej rzeczywistości, zwątpienia i nadziei, mroku i światła, świadomości i podświadomości. Jest to punkt dezintegracji tak poszczególnych osobowości, jak i całego świata, punkt, w którym utajone tkwią dwie możliwości: ostateczna katastrofa lub radykalna zmiana, wielki przełom.

Tytuł sztuki nawiązuje do niezwykłej przygody, jaka zdarzyła się Szawłowi w drodze do Damaszku. Nawiązanie nie jest konkretne, historyczne, ale metaforyczne, otwierające szerokie pole interpretacyjne. Szaweł z "Dziejów Apostolskich" - jak wiadomo - w drodze do Damaszku przeżył szokujący wstrząs, pod którego wpływom w jednej chwili się nawrócił, z prześladowcy Chrystusa przemienił się w jego apostoła. Trudno w tym dopatrzyć się jego zasługi. Wygląda to na wyjątkowy akt łaski, dany mu z góry. Został Przez Boga wybrany na narzędzie, może ze względu na ukryte dyspozycje, ale o zasługach Szawła przemienionego w Pawła może być mowa dopiero po wydarzeniu na drodze do Damaszku.

U Strindberga nie ma Szawła. Jest Nieznajomy, którym może być każdy. Droga do Damaszku jest po prostu przenośnią drogi przez życie. Jest to droga niewyraźna z niewidocznym celem. Marsz po niej jest raczej kluczeniem niż świadomym podążaniem w jakimś kierunku. Wydaje się tańcem szaleństwa po spirali, tańcem, w którym człowiek ulega omamom, urojeniom, namiętnościom, przeżywa regresy, a nawet głębokie upadki. Przechodzi też swoiste nawrócenia, również przejściowe: w zamkniętym dynamicznym kręgu nic nie jest trwałe, wszystko się w pełnym sensie powtarza, choć wciąż inaczej. Byłaby to niezwykle upiorna, choć przecież nie zmyślona, egzystencjalna metafora. Strindberg jednak, w nią wpisuje, a realizatorzy przedstawienia akcentują jeszcze jeden element. Jest to element ciągłego niepokoju, ożywającego w człowieku zwłaszcza w chwilach niepowodzeń. Upadki i klęski paradoksalnie zdają się - w tym kontekście - nabierać sensu i wartości, jako wydarzenia chroniące człowieka przed popadnięciem w bezruch, gnuśne samozadowolenie, przyjęcie namiastek za wartości.

Przedstawienie Julii Wernio sugestywnie pokaźnie pulsowanie tego moralnego niepokoju w człowieku, ożywcze choć często tłumiono źródło nadziei, ale przecież istniejące nawet pod maską szaleństwa, okrucieństwa, pogardy. Krzysztof Łakomik w roli Nieznajomego uwiarygodnia to nie tylko trafnie zastosowanymi, dość bogatymi i zróżnicowanymi jak na debiutanta środkami aktorskimi, ale i czymś więcej. Przez tę postać przebija się jego własna osobowość młodego wrażliwego człowieka posżukiwacza prawdy. Podobne wrażenie zrobiła na mnie w kilku scenach Karina Krzywicka-Dąbrowska. Nie mam zresztą powodu odmówić tych samych walorów pozostałym wykonawcom, którzy pracowali nad tym przedstawieniem tak, jakby im chodziło o coś ważniejszego, znacznie ważniejszego niż przygotowanie udanej premiery.

Uprzedzam potencjalnych widzów. Przedstawienie jest trudne. Jest zrealizowane w poetyce snu, w której nie obowiązuje potoczna logika ani zwykła chronologia wydarzeń. Z wyjątkiem pary głównych bohaterów ci sami aktorzy grają po kilka postaci, co ma zresztą swoje uzasadnienie. Przedstawienie można porównać do precyzyjnego, lecz złożonego w budowie poematu, którego człony najpierw ujawniają się raczej jako autonomiczne impresje, ich ostateczna wymowa i wzajemne powiązania wyjaśniają się później, a synteza całości należy w dużym stopniu do odbiorcy. Uprzedzam też, że napięcia dramaturgiczne, których nośnikami są tu właściwie wyłącznie aktorzy, chwilami w przedstawieniu nikną, co może być zresztą kwestia osłabienia percepcji widza. Całość trwa dwie godziny, ale bez przerwy. Uprzedzam jednak lojalnie także o tym, że mieszkać w Wałbrzychu - a zwłaszcza będąc młodym niespokojnym a dociekliwym człowiekiem - i nie zobaczyć tej pracy młodzieży teatralnej - to błąd niewybaczalny. Można bowiem długo chodzić. do teatru w Wałbrzychu i gdzie indziej i nie napotkać przedstawienia o podobnie inspirującym oddziaływaniu.

Jestem ciekaw dalszych losów tego eksperymentu. Jak długo ta grupa się utrzyma? W jakim kierunku się rozwinie? Czy będzie dochodziło do wzajemnego przenikania i współoddziaływania dwu zespołów wałbrzyskiego teatru, czy będzie to separacja z elementami niechęci? Czy nowa scena pozyska jakiś własny krąg widzów? Czy zjawisko wzbudzi zainteresowanie ambitniejszych polonistów i licealistów (a dlaczegóż by nie i młodzieży robotniczej?)? Czy się bohaterom tej recenzji nie poprzewraca w głowach? Czy wartości grupy, które są w tej chwili autentyczne, nie staną się w przyszłości przedmiotem wyprzedaży?

Mam więcej różnych pytań, które zachowam dla siebie. Dzisiaj najważniejsze jest chyba stwierdzenie faktu. W Wałbrzychu, który nigdy nie miał (bo i skąd?) tradycji studenckiego teatru, w latach, kiedy taki teatr w całej Polsce należy bardziej do wspomnień niż do rzeczywistości młodzi profesjonaliści próbują robić teatr, który sposobami pracy i temperaturą nasuwa skojarzenia z ambitniejszymi poszukiwaniami grup studenckich sprzed lat, górując nad większością z nich warsztatowymi umiejętnościami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji