Artykuły

Więcej seksu!

"Seksualne neurozy naszych rodziców" Lukasa Bärfussa w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Ani wstrętu, ani podniecenia, ani niesmaku. "Seksualne neurozy naszych rodziców" Lukasa Barfussa w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego mimo farsowej konwencji nie budzą emocji.

Jakby na przekór wizytówce "mieszczańskiego", która przylgnęła do Teatru Jaracza, jego dyrektor postanowił wystrzelić zespół w nowy sezon z grubej rury, wybierając sztukę "odważną i prowokującą" (to cytat z materiałów prasowych). Trzeba się bardzo postarać, żeby o seksie osób zaburzonych psychicznie zrobić spektakl, który nie porusza.

Umysłowo nienormatywna

Oczywiście upraszczam. Lukas Barfuss (ceniony szwajcarski pisarz, rocznik 1971; Ossolineum wydało niedawno jego powieść "Koala") ma do powiedzenia więcej. Oglądając "Seksualne neurozy", myślałam o "Świństwie" Marie Darrieussecq (kobiecie zamienionej w maciorę) i Agambenowskim Homo Sacer ("nagim życiu", którym wspólnota może rozporządzać). Można potraktować tekst Barfussa jako ośmieszenie fasadowej tolerancji, którą tak się chwalimy.

Osiemnastoletnia Dora (tak miała na imię najsłynniejsza pacjentka Freuda) cierpi na nienazwaną niedyspozycję psychiczną. Jest, jak można by to w duchu poprawności politycznej ująć, umysłowo nienormatywna. Przez lata wyciszana była lekami. W ramach eksperymentu matka postanawia ją uaktywnić. Wraz z odstawieniem psychotropów, Dora odkrywa cielesność - i tu zaczyna się problem. Jak "dzikiemu dziecku" bez przygotowania wrzuconemu w kulturę, Dorze brak hamulców, nie potrafi stosować się do społecznych reguł gry, wypacza kody (powtarza usłyszane w otoczeniu frazesy, wysadzając je z kontekstów). Nie rozumie, że o niektórych sprawach nie mówi się na forum, nie potrafi pojąć różnicy pomiędzy prywatnym i publicznym. Podwójne standardy to dla niej błąd systemu - a, jak można się domyślić, zderza się z nimi nieustannie. Zachęcający ją do otwartości płciowej psychiatra wyraźnie czerpie przyjemność z opowiadania o meandrach seksualności, bo w lekarskim gabinecie, w cztery oczy, jest to przecież dozwolone. Kiedy jednak Dora otwiera przed nim uda, ucieka w popłochu. Matka Dory umawia się na spotkania swingersów, ale jest zrozpaczona preferencjami seksualnymi córki (Dora lubi seks brutalny).

Gabinet osobliwości

W spektaklu Zawodzińskiego urzeka scenografia jego autorstwa. Pomysł, by wyeksponować na scenie zwierzęcy szkielet w przezroczystej gablocie - jak w gabinecie osobliwości - jest świetny. Akcenty glamour (np. owoce z warzywniaka, w którym pracuje Dora, to srebrne bombki) kierują myśli odbiorcy ku opozycji natura/kultura, w interesujący sposób tematyzowanej przez Barfussa. To, co spontaniczne, "prawdziwe" i pierwotne zawstydza. Komiwojażer, który handluje tandetnymi podróbkami perfum, namawia Dorę, by przestała się myć; co dla niego jest zapachem, dla reszty pozostaje smrodem. Symboliczna głębia tekstu Barfussa podkreślona została właśnie w scenografii - i tylko w niej.

Zawodziński potraktował tekst jako dramat psychologiczny. Skupił się na sprawnym poprowadzeniu skomplikowanych relacji społecznych pomiędzy bohaterami (nieprzypadkowo w tytule mowa o neurozach rodziców), nie podkreślając nadmiernie kwestii krytycznych (przymusowa sterylizacja, eugenika; ten problem rezonuje z debatą okołoaborcyjną). Spektaklowi nadał farsowy sznyt. Akcja rozbita została na krótkie, dynamiczne sceny, przedzielone drażniącą (celowo) muzyką akordeonu (na żywo - Leszek Kołodziejski).

Majtki z sex shopu

Młodziutką Natalię Klepacką, odtwórczynię głównej roli, pamiętam z "Iwony, księżniczki Burgunda" Anny Augustynowicz. Dorę gra właśnie Iwoną. Oby nie wpadła w szufladkę dobrotliwej niemoty! Mam wrażenie, że nie została dobrze poprowadzona przez reżysera. Próby odwzorowania neurotycznego zachowania - szarpane gesty, mechaniczne zacinanie mowy - nie wypadają autentycznie. Zdarza się, że Klepacka o zadanej niedyspozycji zapomina i znienacka zaczyna mówić "normalnie". Dobrze obsadzone zostały role matek - Dory (Urszula Gryczewska) i jej szefa (wyrazista kreacja Zofii Uzelac, feministycznej mentorki dziewczyny). Dobre momenty miał Mariusz Siudziński, psychiatra organizujący Dorze propagujące wolną miłość tajne komplety. A i tak spektakl kradnie Bogusław Suszka (Elegancki Pan; zakończenie skojarzyło mi się z "Myszami i ludźmi" Steinbecka).

To, co najbardziej w "Seksualnych neurozach" Zawodzińskiego przeszkadza, to ich zachowawczość: rączka wędrująca chyłkiem pod kołderkę, ściągnięte bez przekonania majtki, zasłonięty włosami biust. Kupione w sex shopie majtki dla komiwojażera nie ratują sytuacji. Najodważniejszy jest plakat Grzegorzka. Więcej seksu!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji