Artykuły

Jestem w świetnej formie

Z Krystyną Tkacz rozmawia Grażyna Kurpińska.

Grażyna Kurpińska: - Pochodzi Pani z Wrocławia?

Krystyna Tkacz: - Urodziłam się we Wrocławiu, ale rodzina mojego ojca pochodzi z okolic Wilna i Brasławia (obecna Białoruś), natomiast mamy z Poznańskiego. Jednak od chwili mojego pierwszego kontaktu z Warszawą, a było to wycieczka szkolna, czuję się jej mieszkanką. Wielu moich znajomych dziwi się, że tak bezboleśnie opuściłam Wrocław, a potem Kraków - studiowałam w krakowskiej szkole teatralnej - i Poznań, gdzie pracowałam w Teatrze Polskim. Żyłam w miastach z dusza, piękniejszych i bardziej przyjaznych niż Warszawy. A ja uwielbiam Warszawę i Stare Miasto, gdzie mieszkam od siedmiu lat!

- Czysto Pani wraca do Wrocławia?

- Tak. Czuje się z nim związana nie tylko dlatego, że mieszka tam moja rodzina, ale też dzięki Festiwalowi Piosenki Aktorskiej '

- Pani debiutowała w Warszawie...

- ... w Teatrze Rozmaitości, których dyrektorem był Jarecki. Potem w "Komedii", wtedy dyrektorem była tam Olga Lipińska a reszcie siedem sezonów we Współczesnym. I dotarłam do Ateneum, w którym jestem do dzisiaj.

- Ma Pani wspaniałe osiągnięcia w teatrze, ale reżyserzy filmowi chyba o Pani zapominają.

- Zagrałam kilka ról, ale nie były to role znaczące. Jestem w świetnej formie i żal, że nikt tego nie chce zauważyć.

- Jak Pani o sobie myśli: jestem aktorką, która śpiewa czy, aktorką śpiewającą?

- Nie ma sensu oddzielać śpiewania od aktorstwa. Bardzo słynne pieśniarki czy pieśniarze - Edith Piaf, Aznavour - nie kończyli szkół aktorskich, a przecież każda ich piosenka to teatr, niepowtarzalny, zawsze inny, bo wzbogacany o nowe emocje i doświadczenia. Dla mnie aktorstwo i śpiewanie to jedno. Z moimi umiejętnościami wokalnymi zdradziłam się dość wcześnie - jeszcze w szkole teatralnej. To mnie jakoś "naznaczyło". Był nawet taki moment w moim życiu że chciałam się z tej opinii wyzwolić. I zacząć życia osobne: na scenie w teatrze gram a w kabarecie śpiewam. Ale to nie miało żadnego sensu! Zaczęłam szukać i przyjmować takie propozycje, w których mogłam wykorzystać i aktorstwo, i śpiewanie.

- Czym jest dla Pani piosenka? Uczę w szkole teatralnej przedmiotu "piosenka". Moim studentom mowie, że piosenka to mały teatr. Bo piosenka składa się z tekstu literackiego, muzyki, aranżacji i osoby, która ją wykonuje. W każdym wykonaniu ta sama piosenka będzie inna. To zależy od barwy głosu, bagażu doświadczeń wykonawcy, interpretacji, umiejętności, itp. I dopiero z tych wszystkich części powstaje "twór", który nazywam piosenką. Równie fantastycznie, chociaż zupełnie inaczej brzmią piosenki z Kabaretu Starszych Panów w wykonaniu Kaliny Jędrusik i Ewy Bem czy Lory Szafran. Ja też je śpiewam i wiem, że robię to jeszcze inaczej.

- Czy dopiero w szkole teatralnej odkryto Pani umiejętność śpiewania?

- Dość wcześnie został odkryty mój talent wokalny. A emisji głosu uczyłam się już w średniej szkole muzycznej. Miałam świetnego pedagoga panią Gizellę Posch, która przede mną uczyła śpiewu Violettę Yillas i Teresę Tutinas, Na studiach debiutowałam na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie i zdobyłam II nagrodę, a w dwa lata później nagrodzono mnie na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Wystąpiłam w koncercie "Interpretacje".

- Trudno o rolę, w której można grać i śpiewać?

- W teatrach wystawia się różne formy muzyczne. Teraz gram w musicalu "Chicago", gdzie jest dużo ciekawych "rzeczy" do wyśpiewania.

- Czy z bogatej listy ról ma Pani takie, które są Pani bardzo bliskie?

- Lubię je i cenię wszystkie. Wyróżniam spektakl "Mahagonny" i recital "Gorączka". Wiem, że spotkały się z akceptacją nie tylko publiczności, ale też recenzentów i autorytetów teatralnych. W trudnych momentach życia wspominam opinię, jaką na temat moich ról w tych spektaklach wypowiedział Aleksanderder Bardini. Bardzo lubiłam przedstawienie złożone z tekstów Wiesława Dymnego oraz spektakle: "Kubuś Fatalista" i "Opera Granda". Z moich ostatnich dokonań uwielbiam spektakl "Trzy razy Piaff" w reżyserii Artura Barcisia i recital "Oczy wielkiego miasta" w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Z wielką radością w Teatrze Prezentacje w farsie "Klan wdów" i we wspomnianym już musicalu "Chicago". Trochę się tego uzbierało!

- Czym się Pani kierowała układając "zawartość" swojej płyty "W drodze pod wiatr"?

- Na moją płytę, która ukazała się w serii "Złota kolekcja" Polskiego Radia, złożyły się utwory z różnych lat. To forma podsumowania mojej dotychczasowej pracy. Są tu utwory do słów m.in. Jeremiego Przybory, Agnieszki Osieckiej, Jonasza Kofty, Wojciecha Młynarskiego. Znakomitą muzykę napisali kompozytorzy tej miary co: Krzysztof Komeda, Jerzy Wasowski czy Jerzy Satanowski. Wyboru utworów dokonałyśmy razem z panią Giną Komasa. Płyta przeznaczona jest dla ludzi, dla których ważne są i tekst, i muzyka, i wykonawca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji