Artykuły

Hubert Zapiór. Z Brzeska na światowe sceny

Miał kilkanaście lat, gdy dowiedział się, że ma operowy głos i powinien go doskonalić. Trochę go to zaskoczyło, trochę zdziwiło, ale podjął próbę. Początkowo opera nie budziła w nim żadnych uczuć, był po prostu dobrym uczniem. Teraz Hubert Zapiór z Brzeska ma 25 lat, a opera stała się jego wielką miłością, podporządkował jej całe swoje życie.

Jest to miłość z wzajemnością, artysta ma wspaniały głos, jest znakomitym aktorem, coraz częściej wygrywa konkursy i koncertuje.

Hubert z dużą skromnością mówi o operze i swoim życiu. - Gdy stoję na scenie i śpiewam dla widzów, czuję, że spełniają się moje marzenia. Każdy śpiewak pragnie wystąpić w Metropolitan Opera w Nowym Jorku - najsłynniejszej scenie świata. Jest to docenienie jego talentu i pracy, ogromne wyróżnienie, którego dostępują tylko najwięksi artyści. Mam nadzieję, że moja ciężka praca otworzy mi drzwi tego znamienitego budynku.

Występował od dziecka, w szkole, kościele, domu kultury, z powodzeniem brał udział w muzycznych i aktorskich konkursach. - Już jako nastolatek trafiłem pod skrzydła Krzysztofa Szydłowskiego w Brzeskim Ośrodku Kultury. To on uświadomił mi, że jak chcę rozwijać swoje talenty, muszę korzystać z pomocy fachowców. Moją opiekunką w szkole muzycznej w Bochni została Monika Gruszowska i to ona powiedziała mi, że mam operowy głos. Pomyślałem, że nie dla mnie taka muzyka - nie znałem, nie słuchałem, nie lubiłem. Ale byłem pilnym uczniem, więc nauki się podjąłem, choć bez emocji. Nauczyciele chwalili moje postępy, a ja zacząłem studiować historię opery i poznawać biografie i role największych śpiewaków. To nie byli zwykli ludzie, barwnie żyli, wspaniale śpiewali, podbijali światowe sceny. Kiedy więc przyszło do wyboru kierunku studiów, nie zastanawiałem się ani chwili, pomyślnie zdałem egzaminy do Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, uczyłem się na wydziale wokalno-aktorskim - wspomina Hubert.

Kiedy uświadomił sobie, jak ważne jest aktorstwo w operowych przedstawieniach, podjął studia w warszawskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza. - Zrywałem się o świcie, zajęcia na jednej, potem na drugiej uczelni, czasem w ciągu dnia kursowałem między nimi kilka razy, do domu wracałem późną nocą. W czasie sesji miałem do zdania wiele egzaminów. Lekko nie było i czasem brakowało mi sił, myślałem nawet, aby rzucić jeden kierunek studiów - na pewno nie byłby to śpiew, który stał się częścią mojej duszy - wyznaje.

Marzenia dzieli na krótkoterminowe, czyli takie do realizacji od razu i długoterminowe. Pierwszych ujawniać nie chce, jeśli chodzi o drugie, to przyznaje, że ich spełnienie wymaga czasem ogromnych wysiłków. Tak było z Juilliard School w Nowym Jorku. - Wiedziałem, że to znakomita szkoła i już zacząłem obmyślać sposoby, które umożliwiłyby mi tam podjęcie nauki. Byłem na konkursie wokalnym w Niemczech, kiedy usłyszała mnie profesor z tej szkoły - Edith Wiens. Po występie podeszła do mnie i wprost powiedziała, że widzi mnie wśród swoich studentów. Egzamin był bardzo trudny, składał się z wielu etapów, musiałem wykazać się nie tylko wokalnymi umiejętnościami, ale nawet znajomością angielskiego. Ostatecznie z kilkuset chętnych do szkoły dostały się cztery osoby. Byłem przeszczęśliwy - opowiada Hubert.

Pierwszy rok w Juilliard School młody śpiewak ma już za sobą, uczy się technik śpiewu, kształtuje głos, zgłębia arkana języka włoskiego. Niedawno dostał angaż do Opery Narodowej w Warszawie, wierzy, że podpisze kontrakt z dobrą agencją i będzie śpiewać, śpiewać, śpiewać... Niedaleko od murów jego szkoły stoi okazały budynek Metropolitan Opera, przechodzi czasem przez dzielący je plac, patrzy i marzy...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji