Artykuły

Jerzy Szczudlik: Od bankowca do pisarza

Jerzy Szczudlik był bankowcem. Ale nie poświęcił całego życia pomnażaniu pieniędzy. Teraz jest znanym i uznanym dramatopisarzem. Jego sztuki wystawia między innymi olsztyński Teatr przy Stoliku.

Panie Jurku, wielu z nas narzeka - z różnych względów - na Polskę. Tymczasem ja zauważam, że wielu emigrantów do Polski wraca. Pan też wrócił z wielkiego świata. Co pan widzi dobrego w Polsce?

- Ale wszyscy moi polscy współpracownicy z banku w Luksemburgu zostali za granicą. Ja nigdy nie wyobrażałem sobie, że mógłbym poza Polską zamieszkać na stałe, choć moje dzieci tam się wykształciły i tam znalazły życiowych partnerów. Natomiast ja tęskniłem.

Co jest takiego smacznego w Polsce, za czym pan tęsknił?

- Na pierwszym miejscu, choć to może nie jest takie oczywiste, postawiłbym krajobrazy. To one mnie tu ciągnęły. Jeszcze gdy pracowałem za granicą, dotarłem na Warmię i zakochałem się. Może dlatego, że te tereny przypominają mi moje rodzinne Bieszczady? I dostrzegłem tu prawdziwe piękno. Kiedy podjąłem decyzję o zakończeniu -niewiele po pięćdziesiątce - kariery bankowej i zmianie trybu życia, zastanawiałem się, jaki wybrać zawód. Wpadłem na taki pomysł i zresztą napisałem to sobie na wizytówce, że będę poszukiwaczem piękna.

Co za luksusowe zajęcie!

- I od czasu osiedlenia się na Warmii konsekwentnie to czynię. Znajduję piękno i tu, wcałej Polsce, i poza Polską.

Ale rozumiem, że Warmia to miejsce specjalne?

- Tak. Miejsce, gdzie teraz stoi mój dom, wybrałem świadomie, bo tu chciałem żyć. Piękna szukam też w słowach.

No właśnie. Jest pan znanym i uznanym dramaturgiem. Kiedy zaczął pan pisać? I co pana, bankowca, do tego skłoniło?

- Pierwszym impulsem było moje miejsce na Warmii i niecodzienne nazwy warmińskich miejscowości. W związku z tym napisałem pierwszy tomik limeryków. Poszukałem takich niecodziennych nazw winnych częściach Polski i tak powstał tom "Limeryki z okien bryki". Limeryk to taki gatunek literacki, który musi zawierać nazwę miejscowości. Zresztą Limerick to miasto i hrabstwo w lrlandii. A u nas jest i Ruś, i Ameryka, Giedajty, Wynki czy Piece.

Potem zacząłem pisać też wiersze. Nazywam siebie literackim wieloboistą, bo uprawiam wiele dziedzin, ale zawsze staram się, aby w przedstawianych przeze mnie obrazach było piękno.

Mnie najbardziej zafrapowało to, że pisze pan kameralne sztuki teatralne. I trafił pan doskonale, bo w Olsztynie działa Teatr przy Stoliku. Jak się znaleźliście?

- Od razu. Bo kiedy szukałem miejsca do życia, trafiłem na ludzi ze Wspaniałego Teatru bez Nazwy z Gietrzwałdu. Działa tam od ponad 20 lat. Jego artystycznym opiekunem jest Andrzej Fabisiak, były wicedyrektor Teatru Jaracza. Wszedłem w to środowisko i zacząłem od piosenek do spektakli Wspaniałego Teatru. A później, po krótkich formach, pomyślałem o czymś dłuższym. Pierwsze próby może nie były udane, ale później poznałem wielu aktorów z Jaracza i zacząłem pisać "pod nich".

Ja widziałam w Teatrze przy Stoliku pana "Ostatnią rolę". Był to bardzo ciekawy spektakl - rozmowa starego aktora Stefana Jaracza z młodym funkcjonariuszem NKWD.

- Wiele moich sztuk dzieje się w teatrze, bo dla mnie teatr to świat w pigułce. I to nie tylko dlatego, że grupa ludzi, połączonych bardzo specyficzna więzią, spędza tam ze sobą dużo czasu. Oni na scenie przedstawiają nam świat w różnych wariantach -od komediowych do tragicznych.

Najnowsza pana sztuka dotyczy bardzo olsztyńskiego tematu. Jest nim kamienica Naujacka, dzisiaj główna siedziba Miejskiego Ośrodka Kultury. Skąd pomysł na taką historię?

- Dostałem propozycję od Towarzystwa Kultury Teatralnej. Był to projekt TKK, z którym wystąpiło do Urzędu Miasta po grant. Temat spodobał mi się od razu. Pomyślałem sobie, że ta kamienica jest pięknym fragmentem Olsztyna, Poznałem jej historię i dowiedziałem się, kto w niej mieszkał. Uznałem, że dobrym pomysłem będzie umieszczenie akcji w 1907 roku, kiedy została oddana do użytku. I tam spotkali się znani olsztynianie, tacy jak Feliks Nowowiejski, Erich Mendelsohn, nadburmistrz Oskar Belian, Maria Zientara-Malewska i oczywiście Naujack. Jest jeszcze dwóch znanych olsztynian z wieków wcześniejszych, więc oni w sztuce pojawiają się jako duchy.

Domyślam się, że jest to Mikołaj Kopernik. Kim jest ten drugi?

- Jan z Łajs. Miało być to przedstawienie uliczne, dlatego wybrałem formę wierszowaną, mieszaninę szopki i ",Wesela". W sztuce chciałem zawrzeć jak najwięcej informacji o samych postaciach i ich dokonaniach, ale jednocześnie zależało mi, aby pokazać sytuację na ówczesnej Warmii. Wtedy było to miejsce wielonarodowe. Do przedstawienia wplotłem moje piosenki o Warmii i o Olsztynie. I to spodobało się publiczności.

Czy to przedstawienie będzie można gdzieś jeszcze zobaczyć? Teatr "przystolikowy" jest bardzo ulotny, jednorazowy.

- Inne sztuki po olsztyńskiej premierze objeżdżają całe województwo, gdzie są pokazywane w bibliotekach i domach kultury. "Bal u Naujacka" był prezentowany w planetarium i jest plan, aby jeszcze raz go pokazać.

A teraz nad czym pan pracuje? A może jeszcze ma pan wakacje?

- W czasie wakacji mam głowę zajętą wnuczkami i mam mniej czasu na pisanie, ale oczywiście każdą wolną chwilę staram się wykorzystać na zapisanie choćby jednej stroniczki. Czytelnikom bardzo spodobała się wierszowana bajka dla dzieci zatytułowana "Weterynarz Maja". To historia dziewczynki, która zwiedza dziwnymi środkami lokomocji cały świat i na różnych kontynentach leczy dzikie zwierzęta. Aponieważ moja wnuczka nie chce już zostać weterynarzem, a chce być archeologiem, więc powstała bajka "Archeolog Maja".

To bajka do czytania?

- Jeszcze nie została wydana, ale już została przepięknie nagrana przez aktorów Teatru Małego w Łodzi i będzie dostępna na portalu storytel.pl. Może będzie kiedyś w formie książkowej. Pracuję także w Warszawie. W kawiami Między Słowami, której nazwa jest bardzo teatralna i prowadzi ją Sławomir Olszewski, aktor z Białegostoku, też powstanie stały teatr stolikowy. Tam co dwa tygodnie jest już prezentowana moja sztuka "Napoleonka", pokazana wcześniej w Olsztynie. I przygotowujemy premierę mojej nowej sztuki, której akcja dzieje się w teatrze. Wystąpią w niej znani aktorzy Wojciech Duryasz i Ewa Decówna.

Ale nie porzuci pan Warmii i naszego Teatru przy Stoliku?

- Nie, skąd. Wiele lat mieszkałem w Warszawie i mam tam przyjaciół, stąd te różne pomysły. Ale czuję się już Warmiakiem, tym bardziej że w 2015 roku otrzymałem statuetkę Przyjaciel Warmii. Czuję się absolutnie tutejszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji