Artykuły

Droga do sukcesu

- Bardzo się cieszę, że udało się doprowadzić do tego, iż Bagatela jest teatrem uśmiechniętych ludzi. Staram się tworzyć mechanizmy, które w sposób naturalny pozytywnie napędzają pracę całego zespołu - mówi JACEK SCHOEN, dyrektor krakowskiego teatru.

Krzysztof Jasiński - teatralny biznesmen, uważa, że mógłby Pan podnieść ceny biletów na spektakle w Bagateli o 20, a nawet 50 proc., a widzowie i tak przyjdą.

- Przeprowadzaliśmy badania, kto do nas przychodzi, i okazuje się, że największą grupę - ponad czterdziestoprocentową - stanowią studenci. Gdyby mieli płacić za bilet więcej niż 30 zł, byłoby to dla nich katastrofą. Natomiast, rzeczywiście, przeżywamy istny najazd publiczności, co jest wynikiem bardzo konsekwentnej pracy nie tylko mojej, ale całego zespołu. Mamy profesjonalny dział marketingu, spektakle są tak dobierane, żeby poszczególne grupy aktorów miały szansę rozwoju zawodowego. Od początku pełnienia przeze mnie funkcji dyrektora uważałem, że bardzo ważne w mojej pracy jest stworzenie zespołu aktorskiego. Podobnie jak grupa najlepszych solistów muzyków nigdy nie stworzy dobrej orkiestry (efekt osiąga się dopiero po wielu miesiącach wspólnej pracy), tak zespół teatralny, który w bardzo specyficzny sposób konsoliduje się i dojrzewa, dopiero po dłuższym czasie należycie współbrzmi na scenie. Dlatego jestem przeciwnikiem teatrów impresaryjnych, które wyrywają aktorów z ich różnych światów, a to utrudnia stworzenie "jednolitego" dzieła teatralnego..

Bagatela powszechnie kojarzy się raczej z prościutkim, popularnym zabawowym teatrem, co z natury rzeczy gwarantuje sukces frekwencyjny. Tymczasem przedstawienia w Pańskim teatrze bywają repertuarowo zróżnicowane. Niektóre z nich są poważnymi sztukami, zawierającymi spory ładunek emocjonalnego przeżycia (Noc Walpurgii, Szklana menażeria), a obok nich królują komedie i farsy, na których ludzie świetnie się bawią. Na Szalonych nożyczkach widzowie brykają jak dzieci.

- I sami reżyserują spektakl

Udowadnianie w zwariowanym świecie zachwianych kryteriów wartości, że stare metody funkcjonowania teatru są dobre - to jest dopiero sukces. Sukces normalności, chodzi mi zwłaszcza o budowany latami zespół aktorski.

- Może trochę się chwalę, ale to budowanie dotyczy nie tylko zespołu aktorskiego. Mamy w tej chwili naprawdę znakomity zespół techniczny, profesjonalny dział marketingu, pracownie, o których współpracę zabiegają również scenografowie telewizyjni i filmowi. Bardzo się cieszę, że udało się doprowadzić do tego, iż Bagatela jest teatrem uśmiechniętych ludzi. Staram się tworzyć mechanizmy, które w sposób naturalny pozytywnie napędzają pracę całego zespołu. Jako przykład podam zasadę castingu, od którego zaczynamy przygotowanie do każdego nowego spektaklu. W castingu na równych prawach uczestniczą aktorzy nasi i ci, którzy zgłaszają akces do naszego teatru. Gdy wygrywa go osoba z zewnątrz, oznacza to, że wewnątrz teatru nie mamy aktora o określonych predyspozycjach, więc ją angażujemy. Jeśli rola wyjdzie jej dobrze, zapraszamy do zespołu.

To innych bardzo mobilizuje.

- Tak, poza tym jest to metoda pozwalająca nam przyjmować najlepszych ludzi. Nie ma takich sytuacji, że ktoś jest przyjęty na etat w chwili słabości dyrektora, a potem w ogóle nie gra.

Łowi Pan też ludzi w szkole teatralnej?

- Tak, w wyjątkowych przypadkach stosujemy coś w rodzaju fundowanego stypendium. Na przykład Uli Grabowskiej zafundowaliśmy stypendium na trzecim roku studiów, bo już wtedy zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie wybitną aktorką. Tych przykładów jest więcej.

- Zespół jest duży?

- Liczy 25 osób, ale będziemy musieli go powiększyć. Część naszych aktorów stała się bardzo popularna - Tomasz Kot, Magdalena Waloch, Ula Grabowska, Wojtek Leonowicz, Marcin Kobierski, Kuba Bohosiewicz grają główne role w serialach i te obowiązki muszą godzić z pracą w teatrze. Oczywiście, cieszy nas to, że staliśmy się obiektem łowów specjalistów od castingów, zwłaszcza że kłopoty organizacyjne nie są aż tak duże. Natomiast widzom sprawia przyjemność oglądanie ulubionych aktorów, których znają z ekranu.

Pana zespół nauczył się grać komedie i farsy. Potrafi profesjonalnie rozśmieszać widownię, a to nie jest takie proste.

- Myślę, że dla aktorów, którzy wychodzą ze szkoły przygotowani do wielkich dramatycznych ról, możliwość grania w farsach jest wejściem na wyższy poziom zawodowstwa. Reżyserując farsę, trzeba najpierw zbudować prawdziwe postacie, każdą z nich włożyć w szkielet psychologiczny. Ten etap niczym nie różni się od reżyserowania Czechowa. W kolejnym etapie reżyser nakłada na każdą postać naddatek formy.

Kto wybiera teksty w teatrze?

- Sam je wybieram. Nie mam kierownika literackiego. Czytam bardzo dużo. Widzi pani za szybą w szafie ten stos? To są jeszcze nieprzeczytane teksty, które w ciągu ostatniego miesiąca do mnie dotarły poprzez agencje, tłumaczy, indywidualnych autorów. Wybieram, wybieram, wybieram. Ostatnio (to jest pomysł tegoroczny pod nazwą "Laboratorium Młodej Reżyserii") postanowiliśmy sprawdzać wagę tekstu, czytając go na scenie. Co miesiąc czytamy sztuki w konfrontacji z publicznością dwa razy dziennie.

Rozmawia ze mną człowiek absolutnie spokojny. Czuje się w tym spokój sukcesu. A może Pan w ogóle taki jest? Obserwuję Pana na premierach i wiem, że nawet w takich emocjogennych sytuacjach zachowuje Pan stoicki spokój.

- Nauczyłem się tego w filmie, a tam stopień trudności jest zwielokrotnieniem tego teatralnego. Jedna ekranowa sekwencja jest tym, czym w teatrze premiera. W filmie pracowałem przez wiele lat, samodzielnie reżyserowałem i byłem drugim reżyserem, współpracując z wieloma znakomitymi twórcami - Agnieszką Holland, Kieślowskim, Wajdą Wiele widziałem i staram się uczyć innych, że profesjonalizm nie polega na tym, żeby dużo biegać, krzyczeć i wymuszać tonem jakiś pozorny autorytet. Profesjonalizm, przy tak bardzo stresującej pracy jak nasza, wymaga tego, żeby każdy ze spokojem wykonywał swoje obowiązki.

Publiczności potrzebny jest śmiech?

- Publiczności potrzebne jest specyficzne przeżycie teatralne. Czy to będzie wspólny śmiech, wspólne łzy, wspólna nostalgia, jeżeli widzowie są w stanie choć troszkę utożsamić się z tymi sytuacjami, które oglądają na scenie, wychodzą z teatru lepsi, mają poczucie spełnienia.

Jaka jest frekwencja w Pańskim teatrze? 107 proc.?

- Nie, nie może być powyżej stu procent, ponieważ my nie mamy dostawek ani stojących miejsc. W 2000 roku zainstalowaliśmy komputerowy program, który pozwala precyzyjnie sprzedawać bilety i pomaga nam we wszystkich statystykach. Wiemy, że mamy średnio frekwencję na poziomie 92 proc. w okresie 5 lat. To rzeczywiście jest chyba swoisty rekord Polski. W ostatnich miesiącach zwiększyliśmy ilość spektakli. W marcu zagraliśmy ich 55, te najbardziej popularne o godz. 16 i 19.15. Od dzisiaj zaczęliśmy już sprzedawać bilety na wrzesień, bo na czerwiec już się kończą (rozmawiamy pod koniec kwietnia - przyp. red.).

A Pańskie marzenie przyszłoroczne?

- Oczekiwania są duże. Po pierwsze prowadzę rozmowy z dwoma znakomitymi reżyserami zagranicznymi. Pomyślałem, że dla zespołu spotkanie z Peterem Gotharem może być bardzo interesujące.

Będzie Pan miał na niego pieniądze?

- Myślę, że tak. Jakoś sobie radzimy. Oczywiście, nasza dotacja jest czymś nieporównywalnym z dotacją narodowych scen. My mamy ją na poziomie 4, a oni 14 milionów. Akurat mam dosyć dobre relacje z Peterem, którego poznałem na festiwalu w Toruniu, i nie sądzę, żeby miał wygórowane wymagania.

Drugim twórcą, z którym prowadzę rozmowy, jest też znakomity, znany na całym świecie reżyser litewski Rimas Tutinas. Cieszę się, że do nas przyjedzie. No i mam jeszcze prywatne marzenie, żeby udało mi się uruchomić produkcje filmowe. Dotąd powstało przy naszym teatrze kilka dokumentów, natomiast ja chciałem zrobić maleńki film fabularny.

Ten film jest już dokładnie obmyślany?

- Scenariusz jest w trakcie pisania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji