Artykuły

Namiętność, gry miłosne i polityka

Na scenie Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze odbyła się w styczniu premiera "Fedry" Racine'a w reżyserii Jeana Pradiera Wzbudziła zrozumiałe zainteresowanie. Powody są przynajmniej trzy. Po pierwsze: dzieło Racine'a - choć w swojej ojczyźnie dramaturg ten uchodzi za Sofoklesa i Szekspira w jednej osobie - nie jest w Polsce często wystawiane i przeciętny Polak raczej tylko teoretycznie wie (jeżeli wie), że "Fedra" to arcydzieło dramaturgii światowej; jest wiec możliwość konfrontacji. Po drugie: sztukę zrealizował rodak Racine'a, znany człowiek teatru prof. Jean Pradier, znany wszakże jako niekonwencjonalny naukowiec i teoretyk. a nie jako reżyser; choć Pradier pracował już w życiu z różnymi grupami teatralnymi, praca w Jeleniej Górze jest jego debiutem w tradycyjnym teatrze profesjonalnym. Po trzecie: przedstawienie jest opozycyjne wobec tradycji interpretacyjnej i inscenizacyjnej tej klasycznej tragedii, ale opozycyjne w szczególny sposób, ponieważ Pradier nie dążył do stworzenia własnej wersji mitu. "na motywach" czy "z inspiracji" Racine'a, jak to bywa w teatrach awangardowych, ale przeciwnie: miał ambicje dochować najdalej idącej wierności autorowi, usiłując odczytać nie tylko. co Racine napisał, ale również, co Racine... ukrył w tym -najbardziej jak powiada Pradier. ocenzurowanym przez francuski klasycyzm - dramacie.

Dla ludzi teatru jest jeszcze jeden powód zainteresowania. Jest nim metoda pracy z aktorem, znacznie, odbiegająca od stereotypu. Pradier, zajmujący się naukowo m. in. komunikacją pozawerbalną i akustyką językową, a także mający kilkuletnie doświadczenia współpracy z Barbą i Odin Teatret, przed podjęciem prób nad "Fedra" prowadził specjalny warsztat dla zespołu wykonawczego a w trakcie prób dodatkowe ćwiczenia, które miały aktorom pomóc w odnajdywaniu w sobie prawdy ciała, głosu i ruchu. Była to dla większości wykonawców bardzo wartościowa i twórcza przygoda, nieobojętna dla ich dalszego rozwoju.

I gdyby tylko do tego sprowadzić rezultaty pracy Pradiera w Jeleniej Górze, doprawdy byłoby to niemało. Niektórzy młodzi, niedoświadczeni, a nawet - excusez le mot - surowi aktorzy osiągnęli godne uwagi rezultaty, a Bogusława Sztencel w roli tytułowej coś więcej: ujawniła sobie i innym możliwości, które gdy zostaną w pełni rozwinięte, mogą otworzyć jej drogę do wybitnego aktorstwa. Praca nad "Fedra" zaowocowała nie tylko w postaci cennego doświadczenia zespołu, ale również w postaci spektaklu. który jest przygoda dla publiczności.

Przypomnijmy, że "Fedra" jest klasycznym dramatem namiętności, honoru i sumienia. Jest również tragedią omyłek. Główne postaci są uwikłane w wewnętrzne konflikty, które bądź są nierozwiązywalne, bądź prowadzą do, wyboru tzw. mniejszego zła, który zawsze jest moralnie dwuznaczny. Tytułowa bohaterka jest trawiona namiętna miłością do własnego pasierba Hipolita. Mocuje się z tym uczuciem, usiłując je przekształcić nawet w nienawiść, ale namiętność przerasta jej siły; dosłownie wiec zaczyna umierać z miłości.

Właściwa tragedia zaczyna się z chwilą, gdy - no otrzymaniu fałszywej wieści, że jej mąż Tezeusz zginał w awanturniczej wyprawie - Fedra za radą swej piastunki Enony zdobywa się na wyznanie miłości Hipolitowi. Czystego Hipolita to wyznanie gorszy. Nadto jest ono spóźnione, bo Hipolit też jest zakochany, ale w kimś innym, w Arycii. która jest więźniem politycznym jego ojca. Śmierć Tezeusza również przed nim otwiera nadzieje, ale zupełnie inne, iż pragnęłaby Fedra. Tezeusz jednak żyje i powraca. Dla Fedry oznacza to konieczność życia w poczuciu hańby, a raczej dobrowolna śmierć, do której się gotuje.

Enona wynajduje jednak inną możliwość: fałszywe oskarżenie Hipolita o próbę zbezczeszczenia ojcowskiego łoża. Przy biernej akceptacji oszołomionej Fedry skutecznie przeprowadza intrygę. Obezwładniony poczuciem honoru Hipolit nie umie się skutecznie bronić. Zostaje wiec skazany na banicję, a w konsekwencji na śmierć. Przeżywająca dramat sumienia Fedra także umiera z własnej ręki, oddalając wcześniej Enonę, która rzuca się w morze. Na tym tragicznym pobojowisku pozostaje Tezeusz i Arycja. W dramacie Tezeusz podaje ojcowska dłoń uwiezionej księżniczce. W przedstawieniu Pradiera Tezeusz. w którym niewiele było wcześniej ludzkich uczuć, umiera z rozpaczy, a na scenie ostaje się tylko Arycja. jedyna ocalała pretendentka do tronu. Otóż to. Przedstawienie Pradiera pokazuje nie tylko przebieg burzliwych namiętności i ich nierzadko zgubny wpływ na ludzi, nie tylko wewnętrzne konflikty sumienia, ale również zakulisowe walki o władze. W przypadku Arycji można nawet mówić o recepcie. Najbardziej niewinna i z pozoru naiwna księżniczka dowiodła, że w pewnych okolicznościach najskuteczniejsza bywa rozumna cierpliwość.

Przedstawienie Pradiera odbywa się na studyjnej scenie en ronde. Jest ono rozgrywane wobec polskiego dworu z dawnych (współczesnych Racine'owi?) czasów oraz ukrytej za maskami publiczności każdy u wejścia otrzymuje maskę), która nie musi się zdradzać ze swoimi uczuciami. Lepiej ich nie ujawniać, póki gra jest nie rozstrzygnięta. Tym bardziej że świadkowie intryg i tragedii nie mogą mówić poczuciu bezpieczeństwa. W sali i poza nią czuje się obecność zbrojnych straży. Na eksponowanym miejscu jest wystawiona makieta Akropolu, na która dyskretnie, ale łakomie spoglądają bohaterowie dramatu. To prawda, że dużo się tutaj mówi o miłości. Niewątpliwy jest też szał Fedry. Ale tak w ogóle toczy się tutaj wiele misternych gier, dla których miłość jest być może tylko zasłoną.

Kiedy rozchodzi się wieść o śmierci Tezeusza, niektóre gry miłosne nabierała szczególnego charakteru. Niewinna Arycja, odpowiadając na wylew uczuć Hipolita. delikatnie nadmienia: "Spraw, ażeby się Ateny przede mną skłoniły". A gdy Hipolit idzie na wygnanie, dostatecznie się ociąga z towarzyszeniem mu, aby nie zdążyć. Nawet dość szybko docucono się jej po śmierci ukochanego. Dwuznaczna jest też Enona w swoim oddaniu Fedrze. Chyba nie tylko z miłości do pani knuje zbrodnicza intrygę. Ma do załatwienia także własny interes: zachowanie wpływowej pozycji na dworze, tak wpływowej, że pozwalającej oddziaływać na monarsze czyny. Gdy Fedra ją rozszyfruje i oddala, jest już za późno na zapobieżenie nieszczęściu.

W przedstawieniu Pradiera zachowała się jedna niewątpliwą postać z tragedii namiętności. Jest nią Fedra w interpretacji Bogusławy Sztencel, prawie debiutantki, która u progu kariery zawodowej odniosła niemały sukces. Ciężko na to zapracowała, szukając środków nie tylko w wyuczonym warsztacie, ale i w biologii organizmu. Ryzykuję twierdzenie, że Sztencel zaprezentowała więcej, niż naprawdę umie. Bo oprócz jeszcze nie w pełni dojrzałego warsztatu posiada intuicję i słuch na inspirującego reżysera, przynajmniej na Pradiera. Oglądałem ją na próbach i na dwu kolejnych przedstawieniach. Zauważyłem, jak rośnie Sztencel jako Fedra budzi odruchy sympatii i zrozumienia, jest ludzka.

Nad innymi postaciami unosi się aura dwuznaczności. Bardzo subtelnie zaznacza to u Arycii Ziuta Zającówna, posługującą się delikatnymi, a nawet dyskretnymi środkami wyrazu. Irena Dudzińska, grająca Enonę, próbuje tej postaci - może wbrew intencjom reżysera - bronić, co jednak nie jest złe: dobry intrygant powinien mieć umiejętność oszukania także publiczności (opinii publicznej) Marek Chronowski. aktor nie w pełni dojrzały, użycza własnej niedojrzałości Hipolitowi, co staje się walorem roli, zwłaszcza w zestawieniu z pewnym wyrafinowaniem Arycji i kipiącą kobiecością Fedry. Leszek Żentara w roli Teramenesa (towarzysz Hipolita) na ogół przekonujący, na w scenie poprzedzającej relacje o śmierci młodzieńca błysk (samo wejście) znamionujący niepospolitą wrażliwość. Zbyt zewnętrzny na premierowym przedstawieniu Bogusław Siwko już następnego wieczoru udowodnił, że nie tylko warunki fizyczne predestynują go do roli Tezeusza. Dużym wdziękiem obdarzyła Ismenę Jadwiga Sowa. Na szczególne uznanie zasługują Mariusz Prasał i Ryszard Węgrzyn w niemych rolach koni. dowodząc, że praca nad epizodem może być prawdziwie twórcza i ważna dla całego przedstawienia.

Pradier do swojego przedstawienia ,Fedry" dopisał prolog odsłaniający rodowód mitycznych bohaterów. Umożliwia on nie tylko lepsza orientacje w tym, "kto jest kto", co w czasach zaniku znajomości kultury antycznej nie jest bez znaczenia, ale poszerza charakterystykę postaci, a nadto staje się samoistna wartością, jakby spektaklem w spektaklu, z którego m. in. można się dowiedzieć o pożałowania godnych skutkach spoufalania się bogów z ziemianami. Prolog jest rozegrany przede wszystkim techniką pantomimiczną. Odwołuje się również do teatru marionetkowego. W tym drugim wypadku z mizernym skutkiem; na tym polu brakło aktorom dostatecznych umiejętności technicznych. Odnotujmy, że w prologu biorą udział; Danuta Jeznach. Ewa Sobiech, Jadwiga Sowa. Ziuta Zającówna. Marek Chronowski. Wojciech Ługowski, Zdzisław Sobociński. Piotr Szulc. Ryszard Węgrzyn. Leszek Żentara, Bogusław Siwko. Królowa na polskim dworze jest Irmina Babińska.

"Fedra" jeleniogórska jest" przedstawieniem bardzo bogatym i zgęszczonym także w sensie inscenizacyjnym. Można by zażartować, że Pradier, który nie rozumie po polsku, zrobił wszystko, aby się nie... nudzić; cały czas coś się dzieje. I rzeczywiście spektakl bez przerwy absorbuje uwagę, choć przesadziłbym, gdybym stwierdził, że wszystkie zastosowane w nim środki jednakowo żywo przemówiły do mojej wyobraźni i wrażliwości. Wspomniałem o tym reżyserowi, który odpowiedział, że sam również nie jest wolny od licznych wątpliwości. Ma ochotę po załatwieniu najpilniejszych swoich spraw w Paryżu powrócić i jeszcze popracować nad przedstawieniem, zwłaszcza że aktorzy wyrażają taka sama ochotę. Jest to budujące, tym bardziej, że aktorzy mocno "dostali w kość", a publiczność nie zgłasza pretensji, przeciwnie - przyjmuje przedstawienie owacyjnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji