Artykuły

O rycerzu w przyłbicy i szlachetnej dziewicy

"O Rycerzu Pryszczycerzu" w reż. Janusza Ryl-Krystianowskiego w Teatrze Animacji w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu - ta myśl z "Małego Księcia" Exupery'ego powraca w czasie spektaklu "O Rycerzu Pryszczycerzu".

Najnowsza produkcja Teatru Animacji to piękna bajka. Zagrana z humorem, rozśpiewana, mądra. Klasyczną opowieść o pięknej królewnie i dzielnym rycerzu autorstwa Marty Guśniowskiej reżyser spektaklu Janusz Ryl-Krystianowski ubrał częściowo we współczesny kostium, co niewątpliwie pozwoliło wydobyć z niej wątki humorystyczne i nadało całości bardzo dynamicznego wyrazu.

Fabuła rysuje się tak: rodzice królewny Pięknotki - król i królowa - postanawiają wydać córkę za mąż. Pretendenci do jej ręki muszą spełniać określone kryteria: powinni być nie tylko przystojni, ale także mężni i oczywiście zakochani. Książę Bławatek, baron Modniak i królewicz Piękniewicz zjeżdżają do zamku z różnych stron świata, wcale nie konno, tylko samochodem, samolotem i na motorze. Panowie zasiadają za suto zastawionym stołem w zamkowej sali i przekonują królewską parę o swoich licznych zaletach. Król i królowa są zachwyceni. Wątpliwości ma jedynie królewna: nie jest pewna, czy zalotnicy są w stanie pokochać ją za to, jaka jest naprawdę, czy też powodem ich adoracji jest jedynie jej piękna buzia. Pięknotka postanawia to sprawdzić: w niebezpieczną podróż do chatki Wiedźmiły uda się razem z sympatycznym Rycerzem Przyszczycerzem i powróci stamtąd odmieniona. Czy ta metamorfoza spodoba się kandydatom do jej ręki? Czy zostanie szczęśliwą mężatką?

Mali widzowie, którzy zjawiają się w teatrze w towarzystwie rodziców, babć i dziadków to najbardziej wymagająca i prawdomówna publiczność, jaką można sobie wyobrazić. Tylko tutaj zdarzają się reakcje, takie jak spontaniczna rozmowa z aktorami na scenie, głośny wybuch radości czy nagły okrzyk przestrachu. Takich niepisanych recenzji było w niedzielny poranek w Teatrze Animacji bardzo wiele. A to gdy na scenie krążyły jakby poruszane niewidzialną nicią elementy scenografii (znakomitej zresztą, autorstwa Jacka Zagajewskiego), a to gdy pobrzmiewały wesołe piosenki, a to gdy do akcji wkroczył Zbójnik-Psujnik, pozornie tylko zły, tak naprawdę gołębiego serca bohater z wiecznie marudzącym dzieckiem - Psujątkiem.

Psoty zbójnika sprawiają, że pod koniec bajki jej szczęśliwe zakończenie wisi na włosku. Tylko - czy aby na pewno powrót królewny do dawnego, pięknego wyglądu jest jedyną możliwą wersją szczęśliwego zakończenia?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji