Artykuły

Tłumy pożegnały Bernarda Krawczyka. "Udowadniał, że można przejść przez życie z szacunkiem do drugiego człowieka"

Pogrzeb zmarłego 11 sierpnia Bernarda Krawczyka odbył się w piątek w Katowicach. Oprócz rodziny, przyjaciół, aktorów, ludzi ze świata sztuki, kolegów z pracy i dziennikarzy przyszło mnóstwo mieszkańców naszego regionu, którzy znali artystę ze sceny i z filmu - pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w bazylice św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Katowicach-Panewnikach. Mszę świętą sprawowali arcybiskup senior Damian Zimoń i ksiądz Piotr Brząkalik, który brał udział w przygotowaniach do spektaklu "Wujek 81. Czarna Ballada". W obsadzie był także śp. Bernard Krawczyk.

Był aktorem wolnym od pustego celebryctwa

- Był pełen był pogodności i dobrych słów. Coraz mniej niestety takich ludzi. Był aktorem wolnym od gwiazdorzenia i pustego celebryctwa, a dziś to rzadkie. W czasach, w których panuje nomadyczność, przywiązany był do jednego miejsca. Satysfakcjonowało go takie życie, więc nie chciał go zmieniać - wspominał aktora podczas homilii ks. Brząkalik. Zespół Śląsk odśpiewał m.in. La Crimosa. Na koniec mszy muzycznie Bernarda Krawczyka pożegnał Józef Skrzek.

Odczytane zostały też ostatnie słowa nieżyjącego aktora. W liście dziękował za to, co dostał za życia od bliskich i życzliwych mu ludzi.

Odszedł wielki aktor

Po trwającej prawie półtorej godziny mszy aktor został pochowany na panewnickim cmentarzu. Odprowadzały go tłumy ludzi. Nad grobem żegnała go żona Lidia Bienias, która też była aktorką, córka i zięć, rodzina, przyjaciele. Kazimierz Kutz odczytał cały swój felieton poświęcony Bernardowi Krawczykowi, który dziś ukazał się w katowickiej "Wyborczej". - Nie ma go już z nami! Był moim najlepszym przyjacielem. Znaliśmy się od 1947 roku - mówił.

Robert Talarczyk, dyrektor Teatru Śląskiego, obiecał Bernardowi Krawczykowi, że będzie przemawiał nad jego grobem. - To była taka nasza anegdota. Benio przypominał mi o tym, na co ja mu odpowiadałem, że jeszcze wszystkich przeżyje. Mieliśmy tyle wspólnych planów. Ale w sobotnią noc czas się zatrzymał. Odszedł wielki aktor i piękny, krystalicznie uczciwy człowiek. Miałem przyjemność towarzyszyć mu w jego ostatnich spektaklach. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale są ci, za którymi będziemy tęsknić. Bernard udowadniał, że można przejść przez życie z szacunkiem do drugiego człowieka. Nie dbał o poklask. Obdarzony był talentem, na scenie potrafił być i zabawny i wzruszający. Był naszym mistrzem, ale i kolegą. Nigdy się nie wywyższał. Był z nas i był z nami. Do zobaczenia przyjacielu - mówił Talarczyk.

Niesamowita miłość do Śląska

Bernarda Krawczyka na cmentarzu pożegnali też prezydenci Katowic i Mysłowic. Marcin Krupa, prezydent Katowic mówił: - Był wspaniałym artystą. Jego role były tym, co przyciągało widzów do teatru. Dla mnie był pięknym człowiekiem. Uczył miłości do drugiego. Pamiętam to z rozmów z nim i spotkań w teatrze.

Edward Lasok, prezydent Mysłowic, wspomniał o przywiązaniu Bernarda Krawczyka do tego miasta. Tu właśnie spędził dzieciństwo, młodość, tu chodził do liceum. - Był z nim związany od dziecka. Sercem i myślami wracał w dorosłym życiu do Mysłowic. Poznałem człowieka wspaniałego, o niesamowitej miłości do Śląska. Dziękuję mu za wszystkie te chwile, które spędził w Mysłowicach - mówił.

Prawie 70 lat w teatrze!

Na pogrzeb aktora przybył również Stanisław Brudny, od lat aktor scen warszawskich, który - podobnie jak Bernard Krawczyk - ukończył w latach 50. katowickie Studium Aktorskie i był aktorem Teatru Śląskiego do lat 70.

- Przyjacielu, spędziliśmy obaj prawie 70 lat w teatrze! W tym roku obchodziłeś 65 lat pracy artystycznej! Przez te lata poznałeś wszystkie tajniki tego zawodu. Dziś czekają na ciebie najwięksi: Szekspir, Sofokles, Goethe, polscy romantycy... A my pytamy "dlaczego ciebie tu z nami nie ma". Wkrótce przecież rozpocznie się kolejny sezon teatralny... - wspominał.

Maria Pańczyk przysłała list. - Jak mogłeś osierocić wielka śląską rodzinę? - pytała. Wspominała też czas, kiedy wymyśliła postać Francisza Pytloka, którego aktor grał przez lata 90. w telewizyjnej "Sobocie w Bytkowie". - Najwięcej ludzi zapamięta cię właśnie z tej roli - pisała.

Był bardzo miłym człowiekiem

Ludzie podkreślali życzliwość i ciepło zmarłego Bernarda Krawczyka. - Nie znałam go osobiście, ale śledziłam jego pracę, oglądałam w ostatnich spektaklach w Teatrze Śląskim. Kiedyś ot tak, mimochodem, zamieniłam z nim parę słów na korytarzu teatru. Był bardzo miłym człowiekiem - mówiła pani Beata z Katowic, która razem z innymi mieszańcami chciała pożegnać wybitnego aktora.

---

Bernard Krawczyk podczas swoich 85. urodzin w Teatrze Śląskim

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji