Artykuły

Danton jest zmęczony

"Śmierć Dantona" Georga Büchnera w reż. Barbary Wysockiej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Anna Szymonik w Teatrze.

Dla Georga Büchnera Danton i Robespierre to nie tylko tytani rewolucji, ale też - a może przede wszystkim - ludzie z krwi i kości. Autor nie analizuje przebiegu rewolucji, skupia się raczej na psychologii i motywacjach jej architektów.

"Widział pan tę nową sztukę? Wieża babilońska! Mnóstwo sklepień, schodków, korytarzy, a wszystko tak lekko i śmiało rzucone w powietrzu. Przy każdym kroku aż się w głowie mąci" - mówi jeden z epizodycznych bohaterów "Śmierci Dantona". Jak zauważa Anna Róża Burzyńska w eseju "Patomorfologia rewolucji", zamieszczonym w programie spektaklu Barbary Wysockiej w Teatrze Narodowym, tymi słowami Georg Büchner recenzuje swój własny dramat. Debiutancka sztuka młodego autora z 1835 roku to utwór złożony, wielowątkowy, poszarpany. Chaos rewolucyjnego świata, zderzenie idei i postaw wobec rewolucji i jej dalszego przebiegu, wyrachowane polityczne gry, filozoficzne rozważania nad naturą świata, wreszcie pytania o sens istnienia - przeplatające się wątki tworzą pełen ekspresji obraz rewolucji francuskiej widzianej od środka. Rewolucji, której twórcy, niczym budowniczowie wieży Babel, mają wprawdzie wspólny cel, ale z czasem zaczynają mówić różnymi językami i każdy próbuje do niego dążyć w sobie właściwy sposób.

W wieży także rozgrywa się akcja spektaklu Wysockiej. Trzykondygnacyjna metalowa konstrukcja, zaprojektowana przez Barbarę Hanicką, stoi na ruchomym podeście, którego obroty znaczą zmiany scen i zwroty akcji. Jej poszczególne piętra to, wymiennie, mieszkania rewolucjonistów, burdel, Trybunał Rewolucyjny czy cele więzienne albo jakieś bliżej nieokreślone pokoje. Można powiedzieć - cały rewolucyjny Paryż umieszczony w zdewastowanym budynku, w którym zachowały się jeszcze podesty i klatki schodowe, chociaż widać, że był już świadkiem niejednego przewrotu. Czy raczej będzie, jak zdają się podpowiadać pojawiające się w spektaklu pojedyncze rekwizyty i kostiumy: maszyna do pisania, dzwoniący kilkakrotnie telefon, męskie garnitury z lat sześćdziesiątych, w które przebierają się stronnicy Robespierre'a, gdy zaczynają obmyślać sposób na pozbycie się Dantona. Jest więc ta wieża gdzieś poza czasem. Razem z nią obraca się koło historii. Konstrukcję wieńczy gilotyna z długą rynną, którą spadać będą ścięte głowy.

Symbolem chaosu rewolucyjnego świata jest starcie jego dwóch słynnych przywódców, których różni stosunek nie tylko do samej rewolucji, ale i do życia. Postaci Georges'a Dantona i Maximiliena de Robespierre'a były wielokrotnie analizowane i oceniane przez historyków. Inspirowały też licznych twórców. Przykładem z polskiego podwórka jest "Sprawa Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej z 1929 roku, która doczekała się kilkunastu teatralnych inscenizacji (w tym Jana Klaty z 2008 roku, za którą reżyser otrzymał Nagrodę im. Konrada Swinarskiego) i - pewnie najszerzej znanej - polsko-francuskiej filmowej adaptacji Andrzeja Wajdy z 1983 roku, z Gérardem Depardieu i Wojciechem Pszoniakiem w rolach głównych.

Dla Georga Büchnera Danton i Robespierre to nie tylko tytani rewolucji, ale też - a może przede wszystkim - ludzie z krwi i kości. Poważni polityczni gracze, ale i samotne jednostki wkręcone w tryby rewolucyjnej machiny, czasem pewne siebie, czasem przerażone, bywa, że śmieszne i żałosne. Autor dramatu nie analizuje przebiegu rewolucji, skupia się raczej na psychologii i motywacjach jej architektów.

Akcja sztuki rozgrywa się w 1794 roku, w ostatnich tygodniach życia Dantona, a kończy na szafocie, tuż przed jego ścięciem. Tytułowa śmierć bohatera to bowiem nie śmierć fizyczna, ale duchowa. Powolny proces umierania idei i wiary w słuszność własnych poczynań. Danton obserwuje rewolucję, którą współtworzył, i zaczyna wątpić w jej sens. Czuje się zmęczony i oswaja się z myślą, że tylko śmierć może mu przynieść spokój.

Danton jest przedstawicielem stronnictwa umiarkowanego, opowiada się za ograniczeniem rewolucyjnego terroru. "Gdzie się kończy samoobrona, tam zaczyna się mord" - mówi. "Rewolucja musi się skończyć, a zacząć się musi republika" - wtórują jego poplecznicy. Roztropne słowa, choć w ustach niegdysiejszego inicjatora terroru nie brzmią zbyt wiarygodnie. Danton bowiem nie jest święty i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. "Istnieją tylko epikurejczycy [...] - tłumaczy Robespierre'owi. - Każdy postępuje wedle swej natury, to jest, robi to, co mu sprawia przyjemność". Jemu przyjemność sprawia używanie życia, mimo że korzysta z niego jako beneficjent rzezi arystokratów, do której się przyczynił, a o ludziach, których bytu rewolucja nie poprawiła, cynicznie mówi, że "nienawidzą używających jak eunuch mężczyzn". Co jednocześnie nie przeszkadza mu odwoływać się do emocji ludu i szukać w nim poplecznika, gdy wygłasza swoją płomienną mowę obronną przed Trybunałem Rewolucyjnym.

Na scenie Teatru Narodowego w Dantona wciela się świetny Oskar Hamerski. Jego kreacja oddaje całą złożoność Büchnerowskiego bohatera. Widzimy więc Dantona sybarytę w przybrudzonym czerwonym fraku, rozchełstanego i niedogolonego niczym po całonocnych hulankach, uśmiechającego się lubieżnie do trzymanej w ramionach prostytutki lub rozważającego po pijaku sens istnienia. Pewnego siebie politycznego gracza i charyzmatycznego oratora, poruszającego, gdy wprost do publiczności gniewnie wykrzykuje: "Wy chcecie chleba, a oni rzucają wam głowy! Was pali pragnienie, a oni każą wam zlizywać krew ze stopni gilotyny!", i dręczonego przez sumienie inicjatora rzezi. Wreszcie godzącego się z losem zmęczonego człowieka, oczekującego, że znajdzie spokój w nicości.

Robespierre (Przemysław Stippa) to całkowite przeciwieństwo Dantona, łączą ich jedynie zdolności oratorskie. Fanatyk religijny i asceta o surowym obliczu, zwany przez lud "Nieprzedajnym". Człowiek o moralności równie nieskazitelnej co jego surdut. "Wstydziłbym się przez trzydzieści lat tłuc się z taką moralną fizjonomią między niebem a ziemią, tylko dla nędznego zadowolenia, by móc stwierdzić, że inni są gorsi ode mnie" - zakpi z niego Danton podczas jedynej w sztuce konfrontacji antagonistów. "On chce zatrzymać rumaki rewolucji przed burdelem" - powie za chwilę Robespierre, opętany ideą cnoty jako podstawy wolności i siły republiki. Narzędziem służącym do jej egzekwowania ma być terror. Każdy, kto stanie na drodze realizacji tego celu, będzie winien występku przeciwko republice, a zatem czeka go śmierć.

Robespierre Stippy to psychiczna sinusoida. Jego zimny, nieprzejednany fanatyzm chwilami doprowadza go do granicy obłędu i emocjonalnego wybuchu. Paradoksalnie to w tych momentach wydaje się najbardziej ludzki, choć za każdym razem te drobne przejawy człowieczeństwa w sobie zagłusza. Wszystko w imię wyznawanej idei. W ostatniej scenie jednak znów będzie spokojny. Stojąc na najwyższym piętrze wieży, długo w milczeniu czeka na wyrok w z góry przesądzonym procesie Dantona. Z kamienną twarzą, bez emocji spogląda w dół. Wie, że zwyciężył, choć jeszcze nie wie, że tylko chwilowo.

Jest w "Śmierci Dantona" jeszcze jeden ważny bohater - lud. W teorii główny beneficjent rewolucji, w praktyce narzędzie w rękach wytrawnych polityków. Wiadomo, że politykę uprawia się w zaciszu gabinetów. Kontakt z ludem ogranicza się do minimum, a kiedy już do niego dojdzie, odgrywa się teatr na użytek tłumu. Dlatego Wysocka wycina większość scen z udziałem ludu. Zostawia jednak te najwyrazistsze, jak na przykład krótka scena po rozprawie Dantona, w której grupka obywatelek pod wpływem jego przemowy wykrzykuje: "Niech żyje Danton!". Wystarczy jednak kilka zdań, krótka konfrontacja, wzmianka o bogactwie Dantona, po której pada pytanie, skąd on to ma, i już chór obywatelek woła: "Niech żyje Robespierre! Precz z Dantonem!".

Tutaj wracamy do współczesnych odniesień w spektaklu. Takie okrzyki w kontekście sporu dwóch politycznych stronnictw każdemu dziś zabrzmią znajomo, wystarczy włączyć Internet, by znaleźć ich dzisiejsze odpowiedniki. U Büchnera zaś z pewnością znajdziemy liczne hasła i frazy, które i obecnie robią karierę w politycznym dyskursie. Metalowa wieża na scenie teatru się obraca, historia kołem się toczy, katalog politycznych figur retorycznych pozostaje bez zmian.

Na koniec trzeba wspomnieć, że "Śmierć Dantona" w Teatrze Narodowym to nie tylko wnikliwa lektura i inteligentna inscenizacja Barbary Wysockiej oraz dobre role Oskara Hamerskiego i Przemysława Stippy. To także piękne kostiumy Katarzyny Borkowskiej i dobra praca całego aktorskiego zespołu, któremu jednak tym razem powierzono role drugoplanowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji