Artykuły

Dobre zapowiedzi

Spokojny był ten sezon teatralny i spokojnie dobiega końca. Jeszcze co prawda czeka nas między innymi w Teatrze Polskim "Faust" według Goethego, w wolnym przekładzie Macieja Z. Bordowicza i w układzie tekstu Józefa Szajny, który jest zarazem reżyserem i scenografem przygotowywanego spektaklu. Przeciekają zza kulis różne na ten temat wieści, a że Szajna znany jest ze swych śmiałych, szokujących nieraz pomysłów, scenicznych (co z kolei zgoła nie kojarzy się nam z dotychczasowymi praktykami Teatru Polskiego), nic dziwnego, że warszawscy teatromani z żywym zainteresowaniem czekają, co z tego wyniknie. Premiera zapowiadana jest na początek lipca.

Teatr ten lubi występować niemal jednocześnie z nowymi pozycjami na swoich obydwu scenach. - Czeka mars zatem również w początkach lipca w Kameralnym premiera "Dziewiątego sprawiedliwego" Jerzego Jurandota, w reżyserii Krystyny Meissner i scenografii Ryszarda Winiarskiego. Przypomnijmy, że z ogromnym powodzeniem wystawiał tę sztukę. przed kilku laty warszawski Teatr Dramatyczny. Tym ciekawsze będzie takie porównanie.

Ale zerkając w przód w oczekiwaniu na nowe premiery, oglądamy się również za siebie, wspominając te, które się już odbyły. Na pewno najżywiej zapisały się w mijającym sezonie w pamięci warszawskich widzów przedstawienia Teatru Narodowego. Myślę o takich niewątpliwych wydarzeniach - i to na skalę krajową - jak dynamiczny "Hamlet" z Olbrychskim, przepiękny i mądry spektakl poświęcony Norwidowi, czy urokliwy, błyskotliwy "Beniowski" Słowackiego. Miło, że ten bogaty w sukcesy okres zamyka Teatr Narodowy kolejnym osiągnięciem. I ten finałowy spektakl liczyć na pewno może na szeroką i wdzięczną widownię.

Myślę o "Tragedyi o bogaczu i Łazarzu" gdańskiego Anonima z XVII wieku, w opracowaniu dramaturgicznym Róży Ostrowskiej i Tadeusza Minca. Przed kilku laty w tym samym kształcie wystawił to znalezisko Tadeusz Minc w gdańskim Teatrze "Wybrzeże", odnosząc głośny sukces na miejscu i w czasie Warszawskich Spotkań Teatralnych. Nic dziwnego, że postanowił powtórzyć tę inscenizację w Warszawie. I rzeczywiście warta była tego przypomnienia.

"Tragedyja" jest dziełem gdańskiego Anonima, którego nie udało się naszym filologom ustalić. Faktem niewątpliwym jest jednak, że autor jej był człowiekiem dobrze znającym Gdańsk i obyczaje jego mieszkańców. A choć pisał anonimowo, marzył o realizacji scenicznej swego dzieła, opatrując je w tym celu specjalnymi wskazówkami. Adaptatorzy zmienili nie tylko układ oryginalny, ale wzbogacili go innymi utworami z epoki, starając się stworzyć widowisko jednolite w swym stylu. W efekcie otrzymaliśmy piękny teatr barokowy, rozbudowany wspaniała scenografią Mariana Kołodzieja, dzięki czemu z żywym wzruszeniem śledzimy tę przypowieść o fortunie toczącej się kołem, ilustrowanej przykładem z życia Łazarza-nędzarza i bogacza Kandyda.

Łazarza gra w dodatku Jerzy Turek i długo pozostanie nam w pamięci jego pośmiertne wdrapywanie się po Józefowej drabinie do szczęśliwości niebieskiej. Z kolei szumnym i dumnym Kandydem - który nie oparł się pokusom tego świata i życie pełne pustych uciech musi opłacić mękami piekielnymi - jest równie dobry Krzysztof Wieczorek, który grał już ię rolę w gdańskiej prapremierze sztuki.

Oprawa sceniczna owego moralitetu jest szczególnie bogata i piękna, wszystkim zatem którzy lubią ten typ teatru można. "Tragedyję" gorąco polecać. Tekst nie jest na pewno "'tych wartości, co w "Chwalebnej historyi", czy choćby w Reyowym "Żywocie Józefa", ale i w tej dziedzinie czekają nas miłe niespodzianki. Zespół aktorski występuje ogromny i z dużym powodzeniem, mamy I na scenie zarówno piękne dworskie panny, jak i partie rubasznych, ludowych żartów. Udatne są wcielenia aktorskie Mirosławy Duhrawskiej, Joanny Sobieskiej, Gustawa Lutkiewicza, Janusza Kłosińskiego czy Jerzego Kamasa. Słowem - dla każdego coś miłego.

Teatr Ludowy z kolei wystąpił z premierą "Żołnierza i bohatera" G. B. Shawa. w reżyserii Kazimierza Rudzkiego i pięknej, kolorowej oprawie scenograficznej mistrza tej miary, co Władysław Daszewski. Bardzo lubię tę sztukę, w której wielki kpiarz tak zręcznie demaskuje prawdziwe oblicze swoich bohaterów, kpiąc z pseudobohaterskiej pozy a chwaląc zwykły zdrowy rozsądek i niekłamane uczucie. Dodatkowo bawić nas muszą realia jako że Shaw

zlokalizował swą przypowieść w nieznanej sobie bliżej Bułgarii.

Każda rola w tej sztuce daje aktorom duże możliwości. Postacie tytułowe grają w Teatrze Ludowym z powodzeniem Emil Karewicz i Ryszard Bacciarelli. Rezolutną Łuką, u której pod służebną szatką bije pańskie serce, jest wdzięczna Jolanta Zykun. Dużo soczystości, życia i humoru wnosi do spektaklu Hanna Bielicka jako Katarzyna, żona majora Pelkowa (Zbigniew Skowroński). Jedyne poważne zastrzeżenia miałabym do Rainy - Ewy Berger-Jankowskiej. Powinna być po prostu młodą, naiwną, rozpoetyzowaną, ale nie głupią pannicą, której zetknięcie z tzw. prawdziwym mężczyzną zmieni całe życie i nada mu nowe, nawet nie przeczuwane wartości. A już na pewno nie powinna aktorka pozbawiać swej Rainy dziewczęcego wdzięku. Urocze jest budzenie się kobiety w tej - chciałoby się powiedzieć - pokojowej gąsce.

I tak powoli zbliża się sezon letnich urlopów. Warszawskie środowisko teatralne nadal niepokoi brak decyzji obsadowych w sprawie dyrektorstwa w Teatrze Klasycznym. A ponieważ zespół ten ma swój urlop w lipcu, spodziewane jest rozstrzygnięcie tego zagadnienia lada godzina. Oby tylko wybór - po tak długich zastanawianiach - okazał się trafny, nagradzając zdenerwowanie zespołu dobrymi zapowiedziami na przyszłość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji