Artykuły

Lato w środku zimy

W Warszawie - mróz, ciemne i śliskie wieczory. Ale przy ulicy Jaracza, w kameralnej salce "Ateneum" jest niemal upalnie. To słuchacze IV roku Wyższej Szkoły Teatralnej udostępniają swój spektakl dyplomowy "Lato" Tadeusza Rittnera, przygotowany pod kierunkiem prof. Aleksandry Śląskiej.

Wybór przynosi zaszczyt wychowawcom. "Lato", napisane przed pierwszą wojną światową, zachowało świeżość, urok i aktualność. Jest paradoksalne w - pomyśle. Wola życia młodzieńca, porażonego perspektywami walki o byt, nagle się odradza, w niespodziewanych okolicznościach, wobec rzekomej bliskości zgonu, który go czeka za zakończeniem wakacyjnego lata. Tylko taka droga istnienia zdoła wyzwolić w 28-letnim Torupla energię, zapał, zdolność wyznania swej miłości, odwagę.

Ta psychologicznie skomplikowana zagadka, ów paradoks niespodziewanie przebudzonego witalizmu, została umieszczona na komediowym tle, bez cienia patosu. Dyrektorowa Maja, zagubiona we własnych uczuciach, pragnieniach d porywach, jest godną partnerką Jana/Torupa. Czy naprawdę kocha swego zazdrosnego męża. Czy ją porywa napływ uczuć opiekuńczo-erotycznych wobec Torupa? Czy zdaje sobie sprawę z nieporządku własnej egzystencji, zarówno w sprawach wielkich, jak i małych? Na spektakl Szkoły Teatralnej patrzyłem oczyma byłego wykładowcy. Wydaje mi się, że ten spektakl jest objawieniem talentu dyskretnego a rozporządzającego celnymi środkami ekspresji, Tomasza Kozłowicza jako Torupa. Umie on grać spojrzeniami, oraz smutnym, albo podnieconym, zamyśleniem. Agnieszka Pilaszewska musi konkurować ze wspomnieniami o grze tylu, bogatych w odcienie, Dyrektorowych! Głównie Antoniny Gordon Góreckiej, wspaniałej, rozgorączkowanej Maji, grającej przed laty w tym samym "Ateneum". Trudno wymagać by gra młodej adeptki mogła wiele dodać do tego dorobku. Ale miała sporo trafnych i sugestywnych scen.

Jest jeszcze w spektaklu Józef Mika, jako roześmiany służący. jest kilka interesujących kwestii, mówionych przez Mariolę Daszkiewicz. Nie odnoszę wrażenia, by Andrzej Staszczyk był predysponowany do roli - zazdrosnego (a później obleganego wyrzutami sumienia) męża. Nadużywa krzyku. Ale wynikało to może z ogólniejszego zamysłu.

Jak w poprzednim spektaklu dyplomowym, reżyserowanym przez Tadeusza Łomnickiego, młode adeptki, grające mniejsze role ujęły widzów spontanicznością naturalnych wybuchów śmiechu.

Zafrapowała mnie żywa reakcja młodej widowni (mimo złych warunków widoczności tej sali). Reakcja ta była zaprzeczeniem opinii, głoszonych w niektórych wywiadach z naszymi aktorami: że nowe pokolenia polskie pragną ekspresji, brutalnej, ostrej, by nie powiedzieć - wulgarnej. Okazuje się, że nie naturalizmy i ekspresjonizmy (nb. sprzed lat kilkudziesięciu, w Niemczech), ale subtelne paradoksy życia mogą pasjonować młodych widzów.

Przy okazji warto zrewidować biografię twórczą autora "Lata". Najpiękniejsze jego sztuki (także "Człowiek z budki suflera". "W małym domku") są artystycznie bliższe tradycji polskiej (i francuskiej) niż germańskiej. Przypadek sprawił, że Rittner nie znalazł się w Krakowie. Ale Wiedeń skorzystał z okazji "Anschlussu", by jego sztuki wyeliminować. I już nigdy do nich nie wrócić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji