Artykuły

Zazdrość i medycyna

O najnowszej premierze płockiego teatru mówiło się już od dość dawna, przede wszystkim za sprawą reżysera spektaklu, znanego aktora Wojciecha Pokory. A także jego sympatycznej małżonki, która skutecznie para się litoterapią czyli leczeniem za pomocą kamieni szlachetnych. W dodatku Pokora po raz drugi w Płocku sięgnął po tekst angielskiego komediopisarza Ray'a Cooney'a. Poprzednia realizacja "Okna na parlament" okazała się hitem repertuarowym. Czy tak będzie z "Wszystko w rodzinie", bo taki tytuł nosi ostatni spektakl? Obecni na premierze widzowie wyglądali na zadowolonych...

Rzecz cała dzieje się w środowisku lekarskim, co dodaje przedstawieniu pikanterii, bo, jak wiadomo, na polityce i medycynie w Polsce znają się wszyscy. Na parę minut przed niezwykle ważnym dla przyszłości szpitala św. Andrzeja i zatrudnionych w nim lekarzy, odczytem, rozpoczyna się mała rodzinna afera, wręcz - aferka. Do najważniejszego prelegenta dra Dawida Mortimore (Henryk Błażejczyk), po 18 latach przychodzi jego dawna kochanka Jane Tate (Magda Bogdan), pracująca niegdyś jako pielęgniarka w tym szpitalu. Doktor dowiaduje się, że ma dorosłego prawie syna Leslie (Szymon Cempura), który aktualnie ma problemy z sierżantem policji (Cezary Kapliński). Rozwydrzony młodzieniec pała chęcią poznania tatusia, o którym wie tylko tyle, że pracował w tym szpitalu. Na ten uroczy trójkąt nakłada się jeszcze żona Mortimore'a, Rosmary (Katarzyna Michel), jego przyjaciel dr Hubert Bonney (Karol Suszka) i srogi przewodniczący zarządu szpitala (Zbigniew Płoszaj). Do tego szereg epizodycznych postaci-perełek: przełożona pielęgniarek (Grażyna Zielińska), pielę-gniarka oddziałowa (Barbara Misiun), czy wieczny pacjent Bill (Jerzy Bielecki).

Oczywiście, dr Mortimore, jako człowiek zatroskany o swoje życie osobiste i karierę zawodową, nie jest szczególnie zainteresowany rolą ojca jaką ma nagle odegrać. Zabiegi, jakie podejmuje w celu ukrycia faktu posiadania potomka stanowią osnowę komedii. Proponuje wręcz, aby za ojca podał się dr Bonney, stary kawaler, swego czasu zainteresowany wdziękami mamy Lesliego. Jest to zresztą jedyne wyjście, gdyż trzeci z pracujących w szpitalu doktorów, Mike Connolly (Henryk Jóźwiak) jest na takiego syna za młody, a ponadto spokrewniony z sierżantem policji.

Całość dramaturgiczna oparta jest na chwytach rodem z farsy i komedii omyłek i humorze sytuacyjnym. Przebieranki mężczyzny za kobietę, poklepywanie pielęgniarek po pupie przez staruszka z demencją, pościgi na okiennych parapetach, oblewanie się wodą sodową, olbrzymie strzykawki z końską dawką "largactilu" itp. (Ładna scena demonicznego duetu Zielińska - Cempura, prawie jak z "Lotu nad kukułczym gniazdem").

Do tego wartki, wpadający w ucho tekst, jak mniemam, dobrze przetłumaczony. Oto próbka: tuż po niespodziewanej wizycie synka, dr Bonney informuje Mortimore'a, że jego mamusia przygotowuje właśnie pieczonego indyka (zbliżają się św. Bożego Naro-dzenia). - "Jak się Rossmary (żona - przyp. mg}) o wszystkim dowie, ja będę takim indykiem - odpowiada Mortimore. Płoccy aktorzy grają Cooney'a z temperamentem, być może to efekt zaufania do reżysera, który już dwa razy nie zawiódł. Najlepszy ze wszystkich jest Karol Suszka, który zresztą dał się już w Płocku poznać z ról komediowych. Widać, że leży mu rola małego nieudacznika o szlachetnym sercu.

"Wszystko w rodzinie" jest dość zabawną komedią środowiskową, ale też obyczajową i rodzinną. Pokazuje, jak to się dziś ładnie mówi, destrukcję więzi międzyludzkich, ale także i ich potrzebę (Cempura za wszelką cenę poszukujący ojca). Dyskretnie kpi z personelu medycznego (te ciągłe drinki oraz dobrze zaopatrzony barek w pokoju lekarskim jako jeden z najważniejszych elementów scenografii) i z pacjentów. Staruszek Bill z silną demencją jeździ na wózku i podlewa wszystkich syfonem, radu-jąc się jak dziecko, że taką frajdę ma "na ubezpieczalnię". Choć widzom może się wydawać, że podobieństwo postaci dramatu do postaci występujących w życiu jest niezamierzone i przypadkowe, to trzeba raczej spojrzeć prawdzie w oczy i przywołać Gogola... Ludzie, z kogo się śmiejecie? Z samych siebie wszak się śmiejemy! Może właśnie po to chodzimy jeszcze do teatru?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji