Artykuły

Sprawy dwojga ludzi

Teatr "Ateneum" wystąpił niemal równocześnie na swej Scenie 61 z dwiema prapremierami: poetyckiej sztuki Michała Markowskiego "Prywatne życie Piotrusia Pana") oraz dramatu F. X. Kroetza "Górna Austria", który oglądaliśmy niedawno w wersji filmowej w TVP. Obie mają dwuosobową obsadę i obie mówią - jakże różnym językiem - o miłości. Mimo tych pozornych podobieństw różnią się bardzo znacznie przede wszystkim swym klimatem.

"Prywatne życie Piotrusia Pana" inspirowane było - jak wskazuje już sam tytuł - przez cudowną książkę Jamesa M. Barriego "Piotruś Pan", która była przyjacielem naszego dzieciństwa, a u wielu przetrwała i do lat dojrzałych. Właśnie tak jak u niespełna 21-letniego Michała Markowskiego, który mimo młodego wieku ma już na swym koncie pisarskim scenariusz filmowy, musical, tom wierszy, powieść i dwie sztuki teatralne: "Przejście dla pieszych" i omawiane tu "Prywatne życie Piotrusia Pana" - obie nagrodzone na kolejnych Konkursach Debiutu Dramaturgicznego Teatru "Ateneum".

Piotruś Pan ze sztuki Markowskiego jest już dojrzałym mężczyzną, zachował jednak poetycką wrażliwość i naiwne, poetyckie widzenie świata małego Piotrusia. Dlatego otoczenie uważa go za chorego psychiczne, bo jest "inny". A Wanda? Wanda ma już też znacznie więcej lat i jest pielęgniarką, która ma dobrowolnie sprowadzić Piotrusia Pana z jego poetyckiej kryjówki i oddać w ręce Hucka czyli pielęgniarzy z karetki pogotowia psychiatrycznego szpitala... Smutna jest ta "dorosła" wersja Piotrusia Pana. Przedstawienie też jest smutne, ale z innych powodów. Znakomity aktor Roman Wilhelmi, który potrafi dostarczyć wielu wrażeń i dać wiele satysfakcji, gdy jest trafnie obsadzony, tu niestety - mimo ogromnych a bardzo widocznych wysiłków - zawiódł: to nie jest Piotruś-liryk, to jest Piotruś-deliryk. Iga Cembrzyńska w roli Wandy prezentuje sprawne aktorstwo oraz znane wokalno-estradowe uzdolnienia i znaną manierę interpretacyjną, jest więc znacznie bliższa Wandy gdy mówi, przekreśla ją gdy śpiewa. W tej obsadzie postaci mijają się ciągle, osłabiając dramatyzm i poetyckość sztuki; gdyby było trochę więcej prostoty...

Niezbyt udana jest też druga wspomniana prapremiera; tu jednak jest przeciwnie: bardzo dobre aktorstwo, trafna obsada, natomiast nie najlepsza jest sztuka i jej reżyseria. Rzecz rozgrywana jest na małej przestrzeni scenki en ronde, zastawionej przy tym gratami - z gratem "centralnym", tapczanem włącznie. Reżyser prowadzi rzecz w irytująco naturalistycznej konwencji, nie szczędząc nam swądu przvsmażanego mięsa i dymu z kilkunastu wypalanych w ciągu przedstawienia (w małej, dusznej salce!) papierosów. No więc ciągle coś tu się je, pije, a w wolnych chwilach Anni (Joanna Jędryka) i Heinz (Andrzej Seweryn) uprawiają (przy wyciemnionej widowni) miłość, z akustyczną oprawą zresztą i licznymi dosadnymi refleksjami, uwagami i komentarzami. Obrzydliwe!

A sama historia jest prościutka: po trzech latach małżeństwa Anni zachodzi w ciążę i chce urodzić dziecko, Heinz jednak uważa, że nie stać ich jeszcze na to, mimo że oboje pracują. Ostatecznie zwycięża instynkt macierzyński. W swej warstwie obrony macierzyństwa sztuka jest sympatyczna, polskiemu widzowi trudno natomiast uwierzyć, że w tej RFN (bo akcja tam się dzieje, mimo iż w tytule jest ta "Austria") jest taka nędza. Rzecz jednak nie w problemie lecz w podaniu go przez reżysera; szkoda, że tak sympatyczni i wytrawni aktorzy nie wybronili swoich postaci przed wpisaniem ich w tę drażniącą manierę sceniczną.

Inne regiony międzyludzkich spraw rozgrywających się między dwojgiem ludzi ukazuje Teatr Współczesny w sztuce Krzysztofa Zanussiego i Edwarda Żebrowskiego "Gry kobiece".

Na wieczór teatralny objęty tym tytułem składają się dwie jednoaktówki: "Niedostępna" i "Miłosierdzie płatne z góry" - teatralna adaptacja scenariuszy wspomnianych autorów dla zachodnich filmów telewizyjnych. Rzecz jest zaskakująca o tyle, że znani scenarzyści i reżyserzy filmowi, a więc operujący przede wszystkim obrazem, zdali piękny egzamin teatralny, stawiając przede wszystkim na słowo, na dialog - a więc na aktora teatralnego. A że mają takich wykonawców, jak Zofia Mrozowska, Marta Lipińska i Jan Englert (w epizodach Ewa Błaszczyk i Helena Kowalczykowa), więc jest to również sukces teatru. Inteligentny dialog, cudownie podawany w obu sztukach przez Mrozowską, finezja, dyskretna ironia, cała ta szeroka gama barw i tonów z zapomnianej sztuki prowadzenia rozmowy, no i nieco drapieżności w drugiej jednoak-tówce - wszystko to sprawia, że wieczór w Teatrze Powszechnym dostarcza wiele satysfakcji nie tylko z powodu tekstu ale i wysokiej klasy wykonania.

A o co tam chodzi? Można by nieudolnie streścić obie jednoaktówki, ale to byłoby barbarzyństwo. Chodzi po prostu o dobry teatr, nie jakiś "ogromny", ale taki właśnie kameralny, dla widzów lubiących smakować inteligentny tekst i inteligentną jego interpretację. I jeszcze mała nie-spodzianka: Marta Lipińska jako pielęgniarka wynajęta na noc do bogatej, kapryśnej pacjentki o sadystycznych skłonnościach, serwuje bardzo sympatyczny i oryginalny a przy tym dyskretnie dawkowany komizm, podobne elementy humoru odnajdujemy też w grze Mrozowskiej. W tej dys-kretnej poetyce komediowej zrobiona jest też pierwsza jednoaktówka o wręcz "kryminalnej" ekspozycji (młody historyk sztuki, student, wtargnął podstępnie do mieszkania izolującej się od świata znanej - byłej gwiazdy filmowej, by sfotografować unikalny obraz a może zdobyć tę "niedostępną"?) i komediowym zakończeniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji