Artykuły

Wiwisekcja

Włodzimierz Majakowski "Pluskwa" Teatr Dramatyczny w Elblągu. Przekład: Seweryn Pollak, opracowanie tekstu i reżyseria: Krystyna Meissner, scenografia: Jorge Reina, opracowanie muzyczne: Małgorzata Latosińska, układ tańców: Jerzy Sidorowicz, asystent reżysera: Małgorzata Matuszewska, efekty pirotechniczne: inż. Stanisław Cichocki

"Pluskwa" Majakowskiego w scenicznej wersji Krystyny Meissner (opracowanie tekstu i reżyseria) na elbląskiej scenie atakuje nas już od pierwszej sceny rozmachem, bogactwem wyobraźni ukazującej nam w jednoczesnej akcji scenicznej dziesiątki - prawie - scenek. Tak się czujemy, tak to odbieramy. Niezwykłe tempo, precyzja, umiejętność operowania tłumem (stwarzania wrażenia tłumu), w końcu gra zespołowa jaką ukazali elbląscy aktorzy - sprawiają, że widz odnosi wrażenia chaosu życia w burzliwych czasach; z całą jego przypadkowością, nerwowym rytmem, kiedy to wydarzenia zdają się spiętrzać.

Scenografia jaką zaprojektował Jorge Reina wrażenie to potęguje. Plakaty, niby - rewolucyjne agitki są tylko tłem dla świata, który się rozpadł - odbudowywanego na gruzach, zagospodarowanego przez przystosowujących się ludzi. Oto kłębowisko piętrowe przedmiotów, ruin, będących jednocześnie mieszkaniami. Pracujący dźwig, robotnik stojący na rusztowaniu, zawieszający wiadro. Gdzieś pod tym, z prawej strony, spostrzegamy potem wśród kłębowiska rzeczy, na tle sklepowej kasy moszczącą się do snu Elzewirę (Wanda Ostrowska - Polewska). Z tej samej strony sceny, na dole żołnierz rozglądający się, czy nikt nie widzi, wypycha do budy dziewczynę. Z lewej - przy nikłym świetle, na ubogim łóżku noclegowego domu ktoś z uporem czyta książkę.

A jednocześnie na środku sceny przepycha się, szaleje jak w straceńczym zapamiętaniu tłum w łachmanach. Przekupnie, kupujący. Handlarka śledzi i obwieszona lalkami staruszka... A na tym tle bohaterowie główni - Prisypkin (Józef Ostrowski) w swoim żywiole, z rękami w kieszeniach, roztrącający tłum, przechadzający się rozkołysanym, marynarskim krokiem. Rozalia Renesans, przyszła teściowa Prisypklna - zagrana przez Bohdana Gierszanina, straszliwy kobietom z ekspresjonistycznych filmów, usiłujący markować dystynkcję. No i - Bajan (Zbigniew Samogranicki), wyświeżony, pełen cyrkowej wręcz elegancji na tle szarego, wynędzniałego tłumu. Z tą grupą spotka się, a właściwie zetrze krucha, bezbronna Zoja (Małgorzata Matuszewska).

Prisypkin i jego towarzystwo z głowami zadartymi do góry obserwować będą podnoszone teraz na barku dźwigu łóżko, jako kropkę nad "i" planowanego mariażu. Prisypkin nie wyjmuje rąk z kieszeni... Józef Osławski gra - tak nam się początkowo wydaje - chamusia, którego rozpiera siła życia i poczucie sukcesu. Lecz nagle, w scenie z odtrąconą Zoją, myślimy sobie, że to nie chamuś... to ktoś bardzo niebezpieczny, bardzo bezwzględny. I wtedy następuje wspaniała scena z nauką tańca. Przebłyski niepokoju na pełnej buty twarzy - oto coś nieznanego, coś z czym Prisypkin vel Pierre Skripkin nie może sobie dać rady - elegancja! Udręczony, ze starannie odmierzonymi mechanicznymi gestami - według wskazówek Bajana - rusza Prisypkin w męczeński taniec, jak-by ze spętanymi nogami spacerował po linie nad przepaścią. Ta groteskowa, jeszcze komiczna scena, powtórzona na weselu jest już wprowadzeniem do części drugiej przedstawienia.

Obserwowany przez ludzi, którzy grają już tylko typy, według określonych z góry ról społecznych, Prisypkin ujawnia śmieszne przecież, jak czułość dla pluskwy - ale jednak... uczucia ludzkie. Zagoniony do klatki, pokorny i zaszczuty, zdobędzie się - nagle - na bunt. Wprost do widowni z przerażeniem, w nagłym przebłysku zrozumienia powie: "Bracia!".

Bo w tym znakomitym przedstawieniu Prisypkina odmrażają - zgodnie właściwie z podanymi w sztuce datami - teraz, u nas. W telewizyjnym studio ukazuje się data: czerwiec 1930. I w tym telewizyjnym studio Zbigniew Samogranicki gra teraz Redoktora, dyrygującego programem i całą akcją. A właściwie gra przemienionego Bajana, dostosowanego do naszych czasów, pobłażliwie obserwującego małe bunty, ucinającego je, gdy trzeba, ruchem ręki.

Elbląska "Pluskwa" adresowa na jest wprost do nas. Nie będzie wyjść na oklaski, nie będzie ukłonów. Zapędzony do klatki Prisypkin klęczy ze schyloną głową. Patrzy na nas spoza siatki ogrodzenia. Patrzy wciąż, kiedy odchodzimy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji