Artykuły

Białystok. Księżniczka Turandot w operze

Dramatyczna miłosna historia osadzona w egzotycznym tle. I dramatyczne okoliczności jej napisania: kompozytor zmarł przed ukończeniem dzieła. To "Turandot" - słynne dzieło Pucciniego, które wystawi Opera i Filharmonia Podlaska.

"Turandot" w operze zobaczymy od 7 grudnia. Artyści nie czekają do końca wakacji i już zaczęli pierwsze prace. "Turandot" jest wyzwaniem - to szalenie trudny utwór do wystawienia i wyśpiewania, co podkreślają znawcy tematu.

Reżyserii dzieła podjął się Marek Weiss-Grzesiński, reżyser operowy i teatralny, przez wiele lat związany m.in. z Teatrem Wielkim w Warszawie. Wiele jego inscenizacji było wystawianych za granicą, a sam reżyser w ostatnich kilkunastu latach uznany został za twórcę, który odświeża styl inscenizacyjny w polskiej operze. Sięgał po eksperymenty - unowocześnił m.in. operę barokową, łączył styl operowy z teatrem tańca. Jego "Makbet" Verdiego realizowany w 2010 roku dla Opery Bałtyckiej według BBC został uznany za jedno z najlepszych przedstawień w Europie.

W białostockim spektaklu też będzie eksperymentował. Reżyser twierdzi, że białostocka realizacja "Turandot" będzie nietypowa, wręcz sensacyjna. Z dwóch powodów.

Po pierwsze: postać krwawej księżniczki Turandot, która nie chce oddać serca żadnemu mężczyźnie, Marek Weiss-Grzesiński postanowił rozpisać na dwie osoby.

- Jedna - to piękna kobieta-dziecko, która budzi autentyczny zachwyt, pożądanie, chęć zdobycia. A druga - to jej głos. Wspaniały, potężny, dojrzały. Ten zabieg pozwoli uniknąć tego, co jest przekleństwem utworów, w których występują bohaterki - takie jak Salome, Elektra, Madame Butterfly - które wyśpiewują piekielnie trudne partie solowe. Jest coś fałszywego w scenicznym łączeniu młodziutkich, prześlicznych, szesnastoletnich bohaterek wielkich oper z wizerunkami artystek, których głos jest ukształtowany, dojrzały, przejmujący, pełny. Mam szczęście, że w Operze i Filharmonii Podlaskiej trafiłem na dyrygenta, który zgodził się na tę koncepcję - opowiada w operze reżyser na kilka miesięcy przed premierą.

Dyrygent ów to Grzegorz Berniak, który będzie odpowiadał za kierownictwo muzyczne premiery, znany z poprzednich wystawień operowych w Białymstoku. I tu jest miejsce na drugi eksperyment. Wedle pomysłu reżysera - właśnie w Białymstoku dzieło Pucciniego po raz pierwszy w Polsce wystawione będzie wyłącznie w wersji Pucciniego.

To oznacza, że słuchacze usłyszą tylko tę muzykę, którą napisał sam Puccini. Do kanonu wykonań na stałe weszła bowiem wersja, w której finał opery skomponował inny kompozytor - Franco Alfana. Puccini nie dokończył bowiem swego dzieła, zmarł 29 listopada 1924 roku. Ostatnią sceną, jaką napisał w "Turandot", była scena śmierci Liu, niewolnicy, która nie ugina się przed żądaniami krwawej księżniczki Turandot.

Generalnie to będzie wyzwanie. "Turandot" to jedna z oper naszpikowana trudnościami.

- Z mnóstwem chórów zascenicznych, dynamiką scen zbiorowych - mówi Grzegorz Berniak.

Za scenografię odpowiada Paweł Dobrzycki. "Turandot" w białostockiej inscenizacji osadzi w scenerii współczesnego inferna, "które rozciąga się dziś wszędzie, od Azji po Afrykę, i w którym biedny tłum wylewa się tłumnie ze swoich slumsów, w poszukiwaniu miłości i marzeń".

***

Na zdjęciu: przygotowania do spektaklu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji