Artykuły

Everyman rocznik 20

W późnym średniowieczu i początkach nowożytności szczególnym powodzeniem cieszyły się w Europie moralitety - utwory sceniczne, rodzaj ówczesnego dramatu psychologicznego - które posługując się alegorią, stawiały sobie wzniosły cel umoralniający. Oś tematyczną stanowiła walka dobrych i złych skłonności w duszy ludzkiej, upostaciowanych przez poszczególnych aktorów. Najgłośniejszym moralitetem angielskim był powstały około 1500 roku "Everyman" czyli Każdy. "Everyman" - pisze w ,,Krótkiej historii angielskiego dramatu" prof. Ifor Evans - jest człowiekiem swoich czasów ( w ten oto dziwny sposób moralitet sam przez się zyskuje na realizmie. Siła jego leży w wartkim następstwie scen. Nie ma tu też owej dawnej jednoznaczności, charakteryzującej inne tego rodzaju utwory. Historia, choć alegoryczna, wydaje się być dziejami zwykłej podróży, "Podróży - dodajmy - w głąb samego siebie, poprzez własne życie, sumienie, grzechy i dobre uczynki.

Tadeusz Różewicz - czołowy przedstawiciel naszej awangardy teatralnej - napisał przed laty kilkunastu sztukę "Kartoteka". Moralitet sceniczny. Everyman'a pokolenia Kolumbów. Rzecz, w której każdy Polak tej generacji, może podstawić siebie pod Bohatera, Pod główną, centralną postać dramatu. Może się z nią utożsamić losem, konfliktami, lękiem i nadzieją, Różewiczowski everyman, podobnie jak jego angielski antenat, jest człowiekiem swego czasu, bliskim widowni, jak tamten me jest jednoznaczny, jak on odbywa podróż w głąb. w siebie, w czas miniony swego życia, dokonuje konfrontacji postępowania z wzorcem, Ideału z rzeczywistością. Jest uwarunkowany epoką, która go wydała, i osaczony przez tę. która nadeszła. Wikła się we własnych sprzecznościach, nie gorzej niż w konfliktach świata zewnętrznego. Nie dąży jeno do szczęścia wiecznego, a chce odrobiny spokoju W Teatrze Małym, na owej najnowocześniejszej, najbardziej funkcjonalnej scenie stolicy, Tadeusz Minc wystawił ,,Kartotekę". Inscenizacja odznacza się drobiazgową konsekwencją: osadza Bohatera, a więc i całą sprawę, przedmiot sztuki w pokoleniu Kolumbów. Jest to dramat 50-latków lub dokładniej: korzenie dramatu rocznika dwadzieścia. Reżyser wypunktowaniu tego założenia podporządkowuje wszystkie elementy spektaklu, poczynając od Chóru Starców (bardzo dobrzy: Roman Bartosiewicz, Wojciech Brzozowicz i Wiktor Zborowski) - uosabiającego tradycję ułańsko-romantyczną pokolenia aż po gipsowe odlewy Bohatera rozsadzone w krzesłach, między publicznością, dla przypomnienia, że jest to o nas, o każdym.

Ale nie tylko konsekwencja jest atutem tej świetnej inscenizacji. Jest to przede wszystkim dzieło jasne. klarowne, czytelne. "Kartoteka" pod ręką Minca okazuje się sztuką przejrzystą, dostępną, trafiającą do widza wprost, a przecie niepokojącą, sugestywną. Sztuką jednoczącą przeciwstawności: poezję i trywialny naturalizm, farsę i tragedię, banał i odkrywcze prawdy... Znakomity to utwór, nie tylko nie tracący nic z upływem lat, lecz jak wino nabierający smaku i aromatu, żyjący własnym, bogatym życiem.

EVERYMANEM - Każdym - Bohaterem, punktem centralnym, treścią i przedmiotem "Kartoteki" jest Wojciech Siemion. Wszystko toczy się wokół niego, przez niego, w nim. Rzecz jest o jego życiu, życiu zwyczajnego Kolumba, który po chmurnej i górnej młodości ląduje na twardej ziemi powszedniości, małych spraw, małych marzeń i lęku, zaszczepionego pod skórą. Siemion - aktor umiejący jak mało kto nawiązywać kontakt z widownią - na kameralnej, otoczonej ze wszech stron przez publiczność scence Małego, dokazuje istnych cudów. Jest jednym z nas, a jednocześnie tonie w innym świecie, potrafi bezbłędnie przechodzić od spraw poważnych do błahych, od małych do wielkich, jest ludzki, prosty, bliski... Cienia pozy, cienia sztuczności, cienia udawania. Po prostu każdy.

Mimo, że cały spektakl grany jest - jak się to pisze - "na wyrównanym, wysokim poziomie" nie sposób nie podkreślić szczególnego wkładu w to świetne przedstawienie: Bohdany Majdy (Tłusta Kobieta), która obroniła postać przed sparodiowaniem, co nie zawsze udawało się innym wykonawczyniom tej roli; Janiny Nowickiej (Nauczycielka) wzruszająco żałosnej w zmartwiałej sztywności niepotrzebnych prawd; Janusza Kłosińskiego (Wujek) przydającego ciepła tej śmiesznej, a jakże każdemu bliskiej figurze itd. itd. - chciałoby się teraz przepisywać resztę obsady. Tacy byli dobrzy i taki dobry był ich wspólny spektakl. Wychodząc z teatru przypomina mi się dawny... dawny... wiersz Różewicza, zaczynający się słowami:

"Poeta to na pewno ktoś

słuchajcie głosu poety

Choćby ten Jeden głos

był cienki jak włos

Jak Jeden włos Julletty"

Koniecznie idźcie na "Kartotekę" wsłuchać się w głos poety i w siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji