Artykuły

"Sprawa rodzinna" w Teatrze im. Stefana Jaracza

Pisaliśmy już o pięknej inicjatywie zespołu Teatru im. Jaracza w Łodzi, który pragnąc zacieśnić więzy, łączące teatr ze świętem pracy, wystąpił z premierą sztuki Jerzego Lutowskiego "Sprawa rodzinna" w Klubie Fabrycznym ZPB im. Stalina.

Po przedstawieniu wywiązała sie dyskusja, w której udział wzięli robotnicy i robotnice. Wynikło z niej, że poruszane w "Sprawie rodzinnej" problemy zostały bez trudu rozszyfrowane przez widzów. Że sztuka ta trafiła do ich serc i do ich umysłów.

Jest to naprawdę piękny sukces Lutowskiego. Bo chociaż o "Sprawie rodzinnej" napisano już dużo rzeczowych, dogłębnych i życzliwych krytyk, sądzę, że dla autora nie może być pochwały milszej od tej, która pada z ust widzów, do których przede wszystkim sztuka ta została zaadresowana.

Ta pożyteczna, a równocześnie atrakcyjna sztuka, jest dowodem dalszego rozwoju talentu pisarskiego Jerzego Lutowskiego, który teatr nasz wzbogacił już dwiema innymi pozycjami: sztukami "Próba sił" i "Wzgórze 35".

Temat "Próby sił" zaczerpnięty został ze środowiska lekarskiego. Krytyka zarzuciła tej sztuce pewne usterki tak natury formalnej, jak ideologicznej. Zasadniczym jej motywem jest walka starego z nowym, jednakże nie przeprowadzona konsekwentnie do końca.

O ileż mocniej, o ileż bardziej wyraziście i słusznie przedstawiono to starcie starego z nowym w "Sprawie rodzinnej"!

Ażeby pogłębić jeszcze ostrość konfliktów, autor przenoś je na teren jednej rodziny robotniczo-inteligenckiej, której członkowie reprezentanci różnych poglądów, ścierają się z sobą wśród dramatycznych często sytuacji.

Walka ta odbywa się na paru płaszczyznach, albowiem autor porusza jednocześnie kilka problemów.

Są więc sprawy publiczne i sprawy czysto rodzinne, pokazane jednak nie w oderwaniu, ale w ścisłym, wzajemnym związku. Jest tam - podobnie jak w niezapomnianej "Brygadzie szlifierza Karhana" Waszka Kani - problem walki o lepszą, nowocześniejszą technikę pracy, jest zagadnienie czujności, jest kwestia łącznością rodzinnej. A przede wszystkim pokazano nam, jakie wśród tych starć i walk zachodzą przemiany w ludziach, budujących lepsze jutro, i jak dojrzewa ich socjalistyczna moralność.

Co sprawia, że poruszane w tej sztuce problemy trafiają do widza? Otóż to, że traktowane są bez sztucznego patosu i deklamatorstwa - że mówią o nich ludzie bardzo nam bliscy, typowi dla naszego dzisiejszego społeczeństwa.

Ciekawą na przykład postacią jest majster polerownik, Józef Kamiński, który, owszem, uznaje postęp techniczny, jednakże w momencie, kiedy ta technika zwraca się rzekomo przeciwko niemu, on "staje okoniem". I będzie długo staczał wewnętrzną walkę, zanim wreszcie zrozumie, że dobro ogółu ważniejsze jest od osobistych ambicji zawodowych.

Rolę majstra Kamińskiego ujął w ten sposób Władysław Walter, że nie można jednym zdawkowym określeniem skwitować pięknego artystycznego osiągnięcia tego aktora.

Władysław Walter wyrażał swoje wewnętrzne przeżycia i konflikty szczerze, po prostu, bez demagogii i deklamatorstwa. Byt bardzo ludzki i w swoich śmiesznych ambicyjkach, i w swoich duchowych rozterkach. Chwilami przypominał wielkiego Mieczysława Frenkla, a to jest chyba jeden z najpiękniejszych komplementów dla aktora.

Drugim "bohaterem premiery" był Andrzej Szalawski jako inżynier Feliks Kamiński.

Widzieliśmy niedawno tego artystę w komedii Wojciecha Bogusławskiego "Henryk VI na łowach", gdzie wybijał się on na czoło obsady w roli leśniczego Ferdynanda Kokla. Jako Feliks umiał Szalawski w sposób przekonywający i zdecydowany podkreślić wszystkie rysy charakterystyczne dla tej sympatycznej postaci inżyniera, aktywisty. Teatrom łódzkim przybył nowy, doskonały aktor, którego wachlarz możliwości artystycznych jest - jak się pokazuje - bardzo szeroki.

Na pozór tania, szablonowa, w istocie jednak zawiła w swoim rysunku wewnętrznym jest postać młodego Tomka, "marnotrawnego syna". Roli tej nie zwulgaryzował łatwymi chwytami i gierkami Włodzimierz Skoczylas.

Poprawnie i czysto wypadła gra zespołu kobiecego w składzie: H. Zbierzyńska (stara Kamińska), K. Królikiewicz (Irena), A. Świderska (kreślarka Gąsowska).

Sztukę wyreżyserowała Stefania Domańska. Opracowanie sceniczne dała Ewa Soboltowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji