Artykuły

Pasolini przewraca się w grobie

"Zabójstwo króla (Affabulazione)" Piera Paolo Pasoliniego w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Tekst słynnego włoskiego skandalisty Pier Paolo Pasoliniego "Zabójstwo króla", wystawiony na Małej Scenie Teatru Miejskiego w Gdyni, nie brzmi ani obrazoburcze ani bluźnierczo, ani intrygująco. Przez półtora godziny ze sceny wieje nudą.

"Zabójstwo króla" ("Affabulazione") Pasoliniego - którego znamy w Polsce przede wszystkim za sprawą dokonań filmowych - nie ma w Polsce bogatej tradycji wystawień. Wiadomo o dwóch scenicznych adaptacjach z udziałem znakomitych odtwórców głównej roli Ojca: Jana Łomnickiego (1984 r., warszawski Teatr Studio) i Jerzego Treli (1985 r. w krakowskim Starym Teatrze).

Ten drugi spektakl wyreżyserował Krzysztof Babicki, obecny dyrektor artystyczny Teatru Miejskiego im. W. Gombrowicza w Gdyni, który po ponad 30 latach postanowił wrócić do nieco zapomnianego tytułu.

- Minęły 33 lata, w międzyczasie zawaliło się kilka systemów politycznych i kilka systemów wartości. Ten sam pozostaje tylko tekst Pasoliniego i czytając go po 33 latach, mam wrażenie, że czytam go po raz pierwszy - powiedział Babicki w wywiadzie dla "Wyborczej Trójmiasto".

Ale ja mam z tym tekstem problem - po sobotniej premierze w Teatrze Gombrowicza nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, po co powstał ten spektakl? Co w sztuce Pasoliniego reżysera uwiodło? Bo mam wrażenie, że powstało przedstawienie, na które reżyser po prostu nie miał pomysłu.

Główną rolę Ojca - majętnego przedsiębiorcy w kryzysie wieku średniego, który po latach rodzinnej stagnacji postanawia wywrócić świat syna, żony i swój do góry nogami - reżyser powierzył Dariuszowi Szymaniakowi. On jednak, poza ekspresyjnym podaniem trudnego tekstu, nie potrafił przełożyć zaburzonej osobowości mężczyzny rozdartego między chwilową dewocją, seksualną obsesją i lękiem przemijania na takie środki wyrazu, które byłyby w stanie poruszyć widza. Jego Ojciec deklamuje pełen żaru monolog o pragnieniach i przeczuciach, aleja nie potrafię mu uwierzyć. Mdło wypada także postać Syna (Maciej Wizner), który staje się narzędziem w ręku nieobliczalnego ojca zafiksowanego na punkcie obrazów z własnego snu. W rodzinnym trójkącie najbardziej przekonująco wypada postać Matki (Beata Buczek-Żarnecka), która niewiele w tym domu znaczy, ale wiele potrafi znieść. Przemoc wobec niej jest zapowiedzią gorszej tragedii, która dopiero ma się wydarzyć.

W tekście Pasoliniego opartym - choć a rebours - na antycznym micie o Edypie (jedną z postaci, graną przez Grzegorza Wolfa, jest zresztą Cień Sofoklesa, autora "Króla Edypa"), kluczową rolę gra rozpisana na dwa głosy relacja Ojca i Syna, naznaczona wynikającą z irracjonalnych powodów opresją. Dodatkowo utrudniają Dziewczyna (Agnieszka Bała), z którą spotyka się Syn.

Każdej z tych trzech postaci Ojciec okraja przestrzeń wolności, przy okazji pozbawiając godności. W imię jakich idei? Znanych tylko jemu samemu, bliżej nieokreślonych.

Ta niedookreśloność, niejasność motywacji, pozostawia pole do popisu interpretatorom. Ale twórcy spektaklu zdają się wobec niej bezradni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji