Artykuły

Bilans Teatru Nowego: 600 000 złotych na miernoty

Postawmy fundamentalne pytanie: gdzie są władze miasta, które od kilku lat bardzo skrupulatnie i z aptekarską precyzją na czynniki pierwsze rozkładają działania wszystkich instytucji kultury, poszukując nieprawidłowości, które demonizują do rozmiarów międzynarodowej afery (vide sprawa odwołania dyrektora Teatru Arlekin)? Oto mają prawdziwą, niespreparowaną aferę z krwi i kości! - pisze czytelniczka w portalu miastol.pl.

"Jako łodzianin wiem, a Ty może się domyślasz, że wszystko zmierza ku temu, iż rok 2018 będzie najgorszy w siedemdziesięcioletniej historii istnienia Teatru Nowego. Nie mamy w nim ani sztuki na wysokim poziomie, ani komercji, która na nią zarabia" - te słowa Andrzeja Barta, które skierował do dyrektora Krzysztofa Dudka, będąc jeszcze dyrektorem artystycznym Teatru Nowego, obiegły całą Łódź, radio i telewizję. Szokująco autokrytyczna opinia na temat "własnego teatru" wstrząsnęła środowiskiem. Władza uspokaja, że wszystko jest w porządku. We wtorek 29 maja Prezydent odpowiedzialny za kulturę, Krzysztof Piątkowski, będzie tłumaczył się przed zaniepokojonymi radnymi z Komisji Kultury. Jak to właściwie jest z tym Nowym?

Przypomnijmy. Zaczęło się w 2015 roku od wakatu na stanowisku dyrektora Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka po śmierci Zdzisława Jaskuły. Łódzki magistrat miał swojego kandydata na jego miejsce - Krzysztofa Dudka. Dudek był wcześniej dyrektorem Narodowego Centrum Kultury, przyjacielem z Platformy Obywatelskiej, dawniej politykiem Prawa i Sprawiedliwości i Łódzkiego Klubu Chrześcijańsko-Konserwatywnego. W związku z "dobrą zmianą", po wyborach jego dni na stanowisku dyrektora NCK (rządowej instytucji) były policzone. Pomogli zatem łódzcy przyjaciele z Platformy Obywatelskiej, proponując mu stanowisko dyrektora teatru. Stanowisko miał objąć bez konkursu. Nie zgodziło się jednak na to Ministerstwo Kultury, rozpisano zatem konkurs.

Kandydatów było niewielu, mówiło się, że konkurs był ustawiony pod Krzysztofa Dudka. Pisząc "ustawiony", mam na myśli: tak sformułowano oczekiwania względem kandydatów, że szanse na zwycięstwo miał szczególnie jeden z nich. Pośród stawianych warunków było "ukończenie studiów wyższych lub studiów podyplomowych z obszaru: zarządzania i marketingu, prawa, administracji lub ekonomii". Ile osób zarządzających teatrami w kraju ma takie wykształcenie?

W środowisku teatralnym podnoszono głosy, że konkurs foruje nie ludzi teatru, a menedżerów o teatrze nie mających pojęcia. Ponad 150 twórców teatralnych skierowało list otwarty do prezydent Hanny Zdanowskiej. Podpisali się pod nim między innymi Krzysztof Warlikowski, Maja Ostaszewska, Maciej Nowak "Nie negujemy faktu, iż dyrektor instytucji kultury winien być sprawnym organizatorem. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że teatru publicznego nie tworzy się dzięki biznesplanom, ale dzięki twórczym koncepcjom artystycznym. Sprawne zarządzanie jest w teatrze publicznym na usługach sztuki, nigdy odwrotnie" - czytaliśmy w liście. Nic to nie dało. "Jeśli wybrany zostanie dobry menedżer, jego zastępcą zostanie wybitny twórca, któremu zagwarantowana zostanie duża niezależność" - zapowiadał wówczas wiceprezydent Krzysztof Piątkowski.

Krzysztof Dudek został dyrektorem. Wygrał konkurs. Jako menadżer i osoba spoza teatru potrzebował więc zastępcy ds. artystycznych. Mówiło się o kilku kandydatach: Olafie Lubaszenko, Agnieszce Glińskiej, Piotrze Siekluckim, Dariuszu Wiktorowiczu. Ostatecznie padło na lokalnego twórcę - Andrzeja Barta. Wspólnie prowadzili teatr przez prawie dwa sezony. Po wspomnianym na początku liście, który wyciekł do mediów w maju 2018 roku, Andrzej Bart został zwolniony. Oficjalnie - za porozumieniem stron. Zanim jednak to nastąpiło, Bart w swoim liście (którego cała treść dostępna jest na stronie internetowej Radia Łódź) wymienił długą listę decyzji, które pogrążają dziedzictwo Dejmka. Zamawianie za ogromne pieniądze niekompletnych scenariuszy (których wartość artystyczna jest wątpliwa), powierzanie kluczowych decyzji osobom działającym w prywatnym (a nie Teatru) interesie, nieregulowanie honorariów - to tylko niektóre punkty długiej litanii. Ciekawe są również informacje na temat poniesionych przez Teatr kosztów prezentacji spektaklu Nowego w reżyserii Mikołaja Lizuta w warszawskiej siedzibie Agory. "Zachowaliśmy się jak biedni Meksykanie, którzy dziecku Trumpa wyprawiają wesele. To nie reklama łódzkiego teatru w Warszawie, to żałosny jęk niewolnika. () Jeśli dojdzie do tego jakiś rachunek za wycieczkę do Chin, jesteśmy bankrutami" - napisał autor listu, mając na myśli zapewne wyjazd, którym tak chwali się Teatr, nie wspominając, że sam go finansuje.

Co jednak najbardziej uderzyło i zabolało dyrektora artystycznego? Z listu wynika, że był to fakt pomijania go (sic!) w sprawach decydowania o kształcie artystycznym repertuaru Teatru Nowego. Zatem słowa prezydenta Piątkowskiego na temat dużej niezależności dyrektora artystycznego były fikcją. Powołanie dyrektora artystycznego wobec oburzenia środowiska było konieczne; dlatego go zatrudniono. Czy miał realny wpływ na repertuar? Okazuje się, że nie. Był figurantem. Dziwię się, że trwał w tej stagnacji przez prawie dwa lata. Ma jednak na tyle przyzwoitości, żeby przyznać, że jest tej sytuacji współwinny.

Prawie dwa lata po powołaniu Krzysztofa Dudka na dyrektora naczelnego, musimy zweryfikować okoliczności powstania obecnej sytuacji. Miasto chciało menadżera, który będzie zręcznie i racjonalnie zarządzać teatrem. Wbrew wszystkim powołało na to stanowisko osobę, która nie miała z teatrem wcześniej nic wspólnego. Co z tego wyszło? Teatr Nowy ma ogromne długi, artyści - jak Tymon Tymański - odmawiają wyjścia na scenę, bo nie płaci się im honorariów. Pieniędzmi zarządza się lekkomyślnie.

Idźmy dalej. Andrzej Bart twierdzi, że produkowane w ostatnim czasie spektakle są artystyczną katastrofą. "Wydaliśmy ponad 600 000 zł na miernoty, które kompromitują Ciebie, mnie, a przede wszystkim nasz Teatr. Miernoty, które gdybyśmy zapewnili im opiekę artystyczną i rygor finansowy, można było uratować, robiąc je lepiej i za jedną trzecią kosztów" - pisze w liście. Teatr Nowy, choć Urząd Miasta przy każdej możliwej sytuacji próbuje kreować jego wielki sukces, jest miejscem umierającym. Nie ma wiernych widzów, nie sprzedaje biletów, stał się przystanią grupki ludzi, którzy bawią się w teatr, ale o teatrze nie mają pojęcia. Albo jeszcze gorzej, w co nie chciałabym wierzyć, stał się przystanią grupki ludzi, która ten teatr w wyrachowany sposób wykorzystuje; której na tym miejscu nie zależy.

Postawmy fundamentalne pytanie: gdzie są władze miasta, które od kilku lat bardzo skrupulatnie i z aptekarską precyzją na czynniki pierwsze rozkładają działania wszystkich instytucji kultury, poszukując nieprawidłowości, które demonizują do rozmiarów międzynarodowej afery (vide sprawa odwołania dyrektora Teatru Arlekin)? Oto mają prawdziwą, niespreparowaną aferę z krwi i kości! Czekamy zatem, jak na tak poważne zarzuty wobec niedbałości dyrektora Nowego odpowie Urząd Miasta. Kontrolą? Audytem? Zerwaniem kontraktu? Pochwałą? Nagrodą finansową? Zwiększeniem dotacji? Obstawiajmy.

Na razie władze odpowiadają na zarzuty mediów. Prezydent Piątkowski twierdzi, że sytuacja finansowa Teatru Nowego jest doskonała, a dyrektor naczelny jest w konflikcie z artystycznym od dawna. I to żaden problem, bo Bart jest tylko rozhisteryzowanym artystą. Przypominam słowa Prezydenta sprzed konkursu: "Jeśli wybrany zostanie dobry menedżer, jego zastępcą zostanie wybitny twórca, któremu zagwarantowana zostanie duża niezależność". Nie został wybrany ani dobry menedżer, ani niezależny dyrektor artystyczny. I uwaga! Jak Prezydent tłumaczy tragiczną sytuację w Teatrze Nowym? Że nie wtrąca się w sprawy Nowego, bo dyrektor Dudek jest dyrektorem samodzielnym i niezależnym! Umywa ręce. Panie Prezydencie, przypominam - to Wy robiliście wszystko, żeby Krzysztof Dudek był dyrektorem Nowego. Jesteście za tę sytuację odpowiedzialni. "Drogi Krzysztofie, czy zostaniesz w przyszłości Ministrem Kultury, czy tylko dyrektorem Elektrociepłowni, pamiętaj, wszystko, co uczynisz dla Teatru Nowego będzie się ciągnęło za Tobą przez całe życie" - napisał w swoim ostatnim liście Andrzej Bart. Do którego Krzysztofa kieruje to pytanie?

Niestety, jestem przekonana, że cała ta sytuacja będzie ciągnęła się nie tylko za dyrektorem i prezydentem Piątkowskim, ale również za prezydent Hanną Zdanowską, która z Krzysztofem Dudkiem podpisała kontrakt. Niektórzy twierdzą, że nikt nie informuje jej o tym, co dzieje się w Nowym. Inni mówią, że jest wręcz odwrotnie. Jaka by nie była prawda - żaden z tych scenariuszy nie jest korzystny dla prezydent Zdanowskiej...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji