Artykuły

O istocie miłości.

"O miłości i innych demonach" w reż. Giovanny'ego Castellanosa w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Joanna Nowińska w Miesięczniku.

W sposób szczególny Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie uczcił tegoroczny Międzynarodowy Dzień Teatru. Po raz pierwszy bowiem - i to właśnie u nas, w Koszalinie - przeniesiono na teatralną scenę prozę kolumbijskiego noblisty - Gabriela Garcii Marqueza. Powieść O miłości i innych demonach przełożył na język teatru młody kolumbijski reżyser Giovanny Castellanos. Przywołał na scenie narkotyczny, zmysłowy, zanurzony w metafizyce i pełen magii świat zrodzony w wyobraźni jednego z najwybitniejszych mistrzów słowa współczesnej literatury. Świat, w którym sen spleciony jest z jawą, rzeczywistość - z fantazją, realistyczny konkret - z sugestywną symboliką Te elementy budują atmosferę niepowtarzalnego w dziejach światowej kultury zjawiska - południowoamerykańskiego "realizmu magicznego".

Wypowiadając się na temat swojego rodowodu artystycznego, Gabriel Garcia Márquez powiedział: Życie codzienne w Ameryce Łacińskiej świadczy o tym, że rzeczywistość obfituje tu w nadzwyczajne zjawiska. Rejon Karaibów nauczył mnie widzieć rzeczywistość w inny sposób, nauczył mnie akceptować nadnaturalność jako coś, co tworzy nasze życie codzienne... Historia Karaibów jest wypełniona magią.

Specyficzną karaibską magię współtworzy kulturowy tygiel i jedyna na świecie, przesycona erotyzmem mieszanka ras i tradycji. Tu także żarliwy posthiszpański katolicyzm splata się z nieposkromioną wolnością i malowniczą swobodą staroafrykańskich wierzeń. I tylko tutaj mogła wydarzyć się przedziwna i tragiczna historia wielkiej, niespełnionej miłości, która nagle połączyła Siervę Marię - opętaną przez demony dwunastoletnią kreolską markizę i Cayetana Delaurę - starszego od niej o ćwierć wieku księdza-egzorcystę.

Przeniesienie na teatralną scenę tak bogatej w treści, znaczenia, tak urzekającej w swej prostocie, a jednocześnie zaskakującej prozy genialnego pisarza, nie jest zadaniem łatwym, tym bardziej, że twórca koszalińskiej adaptacji nasyca swą nastrojową teatralną wizję silnymi osobistymi emocjami. W Kolumbii Gabriel Garcia Marquez otoczony jest boskim niemal kultem. Swoje zauroczenie Giovanny Castellanos przekłada na bardzo wierną wobec literackiego pierwowzoru teatralną opowieść. Z pewnością tej podróży do egzotycznego świata południowoamerykańskiej magii, odbywającej się w powolnym, rytualnym niemal rytmie, brakuje dynamiki intensyfikującej siłę historii szalonej miłości. Jednak tradycyjna formalnie wizja młodego kolumbijskiego artysty zadziwia plastyczną urodą i precyzyjnie przemyślaną kompozycją scenicznych obrazów wzbogaconych mistrzowską grą świateł..

Oto na scenie wyłania się oświetlony gorącym południowym słońcem skrawek przedziwnej krainy, gdzie niezwykłe zjawiska stają się codziennością. Symboliczna krata być może oddziela dwa nieustannie przenikające się światy - żywych i umarłych. Malarska, pełna intensywnych barw wizja przenosi widzów w świat równie pięknej jak okrutnej baśni bez happy endu, przypowieści na poły filozoficznej, na poły baśniowej o namiętnościach niszczących każdego człowieka, spotykającego najokrutniejszego z demonów - miłość...

Siłę miłości, okrutnej i bezwzględnej, naznaczonej autodestrukcją, rozkładem i śmiercią, poznają głowni bohaterowie dramatu, wyraziście interpretowani przez koszalińskich aktorów.

Oto rodzice młodziutkiej, płomiennowłosnej Siervy Marii, błąkający w opustoszałym, mrocznym, przesyconym wonią stęchlizny domu. Wojciech Rogowski interesująco kreuje postać markiza Ignacio de Casalduero, "zgorzkniałego farmazona o twarzy białej jak śmierć", melancholijnego, pełnego "sierocej bezradności". Jednak w tym pogrążonym w niepojętnej apatii człowieku tli się iskierka uczucia. To właśnie ten cień emocji sprawia, że markiz pragnie uszczęśliwić ignorowaną dotychczas córkę, że podejmuje walkę o odzyskanie uczuć znienawidzonej - jak przez lata sądził - żony. Niestety, obie te próby powrotu do człowieczeństwa z góry skazane są na klęskę.

Ciekawą, pełną dramaturgicznej ekspresji kreację stworzyła Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska w roli małżonki markiza - Bernardy Cabrera. Dawniej swawolna, nieposkromiona uwodzicielka o syrenim ciele, dziś zniszczona przez nałogi, zgorzkniała kobieta walcząca z dojmującym uczuciem niespełnienia. Fatalne w skutkach zauroczenie Judaszem Iskariotą, pięknym i zuchwałym, o lśniącej skórze i wąskich biodrach, zrujnowało jej życie. Niegdyś pełne blasku cygańskie oczy przygasły, a macierzyństwo - zamiast ocalić - tylko pogłębiło udrękę.

Odrzuconą przez rodziców, wychowaną przez niewolników i poświęconą Olocum, bóstwu Yoruba dwunastolatkę kreuje Marta Pszczoła i przyznać należy, że młoda aktorka w sposób bardzo ciekawy buduje wizerunek Siervy Marii. Podobnie jak w powieści urzeka spojrzeniem "jasnowidzących, smutnomodrych oczu i czystą miedzią gorejących włosów". Żyje we własnym świecie symbolizowanym przez afrykańskie naszyjniki i afrykańską wiarę. Dziecięcy wdzięk i naturalność łączy z kobiecą delikatnością. Niestety, właśnie ta zjawiskowa dziewczynka stanie się ofiarą fatalnego zbiegu okoliczności. Ugryzienie przez wściekłego psa (a dodać trzeba, że w XVIII wieku wścieklizna budziła zabobonny lęk) pogrąży ją w szaleństwie egzorcyzmów i w odchłani równie szalonej miłości. A z tej drogi nie będzie już powrotu...

Na uwagę zasługują również aktorzy kreujący podwójne, krańcowo odmienne w charakterze role. Katarzyna Ulicka-Pyda z równym powodzeniem wciela się w postać Indianki Sagunty - narratorki niespiesznie oprowadzającej widzów po magicznym świecie Marqueza - i w pełną temperamentu, kipiącą komediową żywiołem przeoryszę Josefę Mirandę. Z trudnym aktorskim zadaniem zmierzył się również Andrzej Plata. Jako Judasz Iskariota urodził szaloną zmysłowością, jako ksiądz Cayetano Delaura zbudował wiarygodną psychologicznie postać człowieka rozdartego między kapłańską powinnością a fascynacją, której nie potrafi się oprzeć. Pełen rozpaczy przekonuje się, że walka z demonem miłości jest po prostu niemożliwa, ulega więc czarowi zjawiskowej, tak bliskiej siłom natury, milczącej dziewczynki.

Poruszający, nasycony magią literacki tekst łączący namiętną zmysłowość z wyrafinowanym intelektualizmem, to z pewnością wielki atut koszalińskiej inscenizacji. Oglądamy filozoficzną rozprawę o istocie człowieczeństwa i odwiecznych ludzkich pragnieniach, o życiu i śmierci, o przemijaniu, o winie, karze i przebaczeniu, a przede wszystkim - o istocie miłości. Atmosferę spektaklu współtworzy, obok malarskiej plastyki scenografii, oryginalnych kostiumów i ciekawie zaaranżowanej choreografii, także niezwykle bogata warstwa akustyczna, na którą składają się egzotyczne karaibskie melodie, dźwięk dzwonów, śpiew ptaków i tajemnicze głosy cykad.

Z Międzynarodowym Dniem Teatru związane jest zawsze Orędzie przypominające wielką kulturotwórczą rolę sztuki teatralnej w dziejach ludzkości. Tak się złożyło, że w klimat tegorocznego orędzia Teatr Źródłem Nadziei autorstwa meksykańskiego dramatopisarza Victora Hugo Rascón-Banda, doskonale wpisuje się koszaliński spektakl, gdzie podstawowym źródłem wzruszeń jest słowo. Posłuchajmy:

Teatr znów porusza, oświeca, niepokoi, dodaje otuchy, prowokuje. Żywym słowem, ruchem i światłem przeciwstawia się pustce. Teatr jest magicznym porozumieniem: daje publiczności głębokie przeżycia, ale też dzięki niej się regeneruje. Kiedyś, przed wiekami, bogowie często zstępowali na scenę, przynosząc człowiekowi obietnicę lepszego świata. Teraz dialog prowadzony przez aktorów pomaga ludziom zrozumieć to, co ich otacza, co ich spotyka, co ich martwi i boli. Mądre słowa usłyszane w teatrze przywracają wiarę w dobro i dają nadzieję na lepszy los w chaosie codziennego życia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji