Artykuły

Patetyczna planeta

"Planeta" w reż. Moniki Powalisz w Teatrze Wytwórnia w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Planeta" Jewgienija Griszkowca to pierwsza wpadka kończącego swój pierwszy sezon Teatru Wytwórnia.

Czy zdarzyło się wam kiedyś przeczytać w książce swoje najbardziej intymne myśli? A może usłyszeliście, jak ktoś obcy opowiada o waszych najbardziej oryginalnych spostrzeżeniach, niepowtarzalnych uczuciach? To wrażenie tak dziwaczne jak przy odsłuchiwaniu własnego głosu z automatycznej sekretarki. Pozna je każdy, kto zobaczy "Planetę" Jewgienija Griszkowca. Rosyjski dramaturg (znany w Polsce ze sztuk "Zima", "Jednocześnie" czy "Jak zjadłem psa") zbudował swój tekst z tych wszystkich niezwykłych myśli, których w wirze zajęć nie nadążamy pochwycić i "zasejwować".

Jego bohater, Mężczyzna (Sławomir Holland), everyman po czterdziestce, ma czas zrobić to za nas. Odczekuje przepisowe parę godzin w pracy, po czym snuje się po mieście w poszukiwaniu miłości. Oczywiście nie znajduje nic prócz tłumu takich samych poszukiwaczy. Zupełnie jakby był Małym Księciem, który zamiast na swojej samotnej planecie ocknął się w zatłoczonym wagonie metra. Odkrywa za to przyjemność zaglądania w cudze okna, pruje ulice taksówką, przypomina sobie dziecięce wierszyki, wycieczki do lasu, drobne dziwactwa i radości. Odgłosy w tle ilustrują opowieść tak dosłownie, jakby puszczono je z "zestawu małego dźwiękowca". Gdy mowa o nocy, słychać świerszcze, na hasło "ulica" włączają się samochody, a na "wzruszenie" - z głośników bucha "Moskwa nie wierzy łzom".

Zagubionego Mężczyznę rozprasza co chwilę krzątanina Kobiety Idealnej (Katarzyna Herman). Wraz z bohaterem podglądamy ją przez okno w jej zwykłych, codziennych zajęciach. W drzwiach zasłona z tandetnych koralików, na telewizorze prosta, tania wiązanka kwiatów. To świat małej stabilizacji, gdzie wszystko - ludzie, rzeczy, emocje - jest niezbyt ładne, niezbyt drogie i bardzo pospolite. Nawet monolog rozegrany między odrapaną ławką, karuzelą a oknem Kobiety staje się momentami ckliwy, patetyczny. Intymny klimat zwyczajności zaczyna w końcu nudzić, a Holland nie ratuje sytuacji porywającym aktorstwem.

Nie pomaga też reżyserka Monika Powalisz (spektakl "Helene S." wg jej dramatu można oglądać w TR Warszawa). Uwierzyła w siłę sentymentalizmu. Tu dorzuci gałązkę forsycji, tam przerwany taniec, rosyjską pieśń czy świerszcza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji