NYC może być wszędzie
Pisarza Paula Austera poznali i pokochali przede wszystkim widzowie kinowi. Bezpretensjonalnie portretujące mały światek zwyczajnych ludzi filmy "Dym" i "Brooklyn Boogie" wyreżyserowane przez Wayne'a Wanga zdobyły sobie rzesze wielbicieli na całym świecie.
To Wang namówił Austera do samodzielnego wyreżyserowania jego kolejnego scenariusza, właśnie "Lulu na moście". Izzy, muzyk jazzowy, zostaje postrzelony przez szaleńca. Wypadek zmienia jego życie, uniemożliwia mu dalszą pracę i wpędza w depresję. Przypadkowo, za sprawą odnalezionego tajemniczego kamienia, spotyka Celię, aktorkę czekającą na swoją wielką rolę, w której się zakochuje. Jednak nagle Celia znika, zatrudniona do realizacji współczesnej wersji "Lulu" Franka Wedekinda, skandalizującej sztuki o małoletniej prostytutce. Izzy, szukając jej, zostaje wciągnięty w tajemnicze wydarzenia rozgrywające się na pograniczu snu i jawy. Do końca nie wiadomo, czy Celia rzeczywiście pojawiła się w jego życiu, czy była tylko marzeniem rozczarowanego życiem Izz'ego.
Klimat "Lulu na moście" porównywano do najsłynniejszego cyklu Austera - "Trylogii nowojorskiej", głównie ze względu na specyficznie przetworzony schemat kryminału, nowojorskie tło i jeden z głównych tematów twórczości tego pisarza: samotność w wielkim mieście.
Agnieszka Glińska z aktorami Teatru Dramatycznego, przygotowując "Lulu na moście" w Dramatycznym, próbowała przede wszystkim bawić się teatrem, i napisać od nowa sztukę teatralną na podstawie scenariusza filmowego.Twórcy, szukając inspiracji do tej zabawy, odnaleźli kilka warstw opowiadanej historii: miłość rodem z "Romea i Julii", współczesne media, które kreują i równie szybko niszczą gwiazdy, i wreszcie: równie współczesną i coraz powszechniejszą samotność.