Artykuły

Eliza Borowska o "Królu" w Teatrze Polskim

- Twardoch napisał niesamowitą postać. Mam poczucie, chyba pierwszy raz, że staram się uczyć od niej; jeszcze trochę się wstydzę tego, że jest taka silna, jakbym nie była gotowa na tę kobietę. A z drugiej strony nie mogę się doczekać, kiedy zacznę ją grać - mówi Eliza Borowska przed premierą "Króla" w Teatrze Polskim w Warszawie w rozmowie z Izabelą Szymańską w Co Jest Grane 24.

Eliza Borowska zagra Emilię Szapiro w spektaklu "Król" na podstawie bestsellerowej powieści Szczepana Twardocha w reżyserii Moniki Strzępki. Premiera w piątek 18 maja w Teatrze Polskim.

Przez 15 lat Elizę Borowską mogliśmy podziwiać na scenie Teatru Powszechnego. Od tego sezonu aktorka jest w zespole Teatru Polskiego. Przed sobą ma do zagrania jedną z najważniejszych postaci kobiecych w "Królu" - żonę tytułowego bohatera, boksera, króla warszawskiej ulicy.

Izabela Szymańska: W ostatnich latach grałaś w kilku spektaklach opartych na wielkich powieściach: "Księgach Jakubowych" Olgi Tokarczuk, "Łaskawych" Littella, teraz zobaczymy cię w przedstawieniu Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego na podstawie "Króla" Twardocha. Jak te gęste powieściowe światy przenieść na scenę?

Eliza Borowska: Każdy z reżyserów podchodził do tego tematu inaczej, raz to było bardziej formalne, jak u Janusza Opryńskiego w spektaklu "Punkt zero. Łaskawe", raz z barokowym rozmachem, jak u Eweliny Marciniak w "Księgach Jakubowych". W "Królu" Szczepan Twardoch stworzył świat jak z hollywoodzkiego filmu. Muszę przyznać, że przed próbami nie sądziłam, że można to pokazać na scenie. Kiedy czyta się książkę, każde zdanie buduje nowy obraz, jest wiele wątków, czuje się zapach tych miejsc, pijaństwo, boks. Jednak szybko przekonałam się, że jest szansa na ciekawe przeniesienie również w teatrze. Paweł Demirski dostał zielone światło od Szczepana Twardocha, by napisać swój tekst, co cieszy, bo przy jego niesamowitym talencie zrobienie tylko adaptacji byłoby mniej ciekawe.

A Monika Strzępka korzysta z możliwości dużej sceny oraz talentu Anny Marii Karczmarskiej - scenografki i Arka Ślesińskiego - autorów kostiumów. Naszą siłą może być właśnie to, że robimy spektakl, a nie np. film - widz będzie mógł poczuć dym papierosa, zmęczenie walką - chłopcy, czyli męska część obsady, mają codziennie treningi z bokserem. Wszyscy ciężko pracujemy, żeby wyczarować ten świat.

Grasz Emilię, żonę Jakuba Szapiry, tytułowego króla. W jakim momencie życia ją spotykamy?

- Właściwie jest tak jak w książce - Emilia jest już związana z Jakubem, ma synów Dawida i Daniela, poukładane życie, czuje się silna w swojej kobiecości. Chce być niezależna w myśleniu, sama decydować o pewnych sprawach, robi wszystko, żeby dzieci szły do przodu, rozwijały się, były silne; na swoim przykładzie pokazuje im, że nikt nie może zabrać człowieczeństwa, poczucia wartości. Jest nowoczesną kobietą tego czasu: była oszczepniczką, poznali się z Jakubem w klubie sportowym Makabi. Myślę, że Jakub miał szczęście, że ją spotkał. To typ kobiety, która ogarnia wszystko i wybacza wszystko. Wydaje mi, że zakochała się nie tyle w mężczyźnie, ile w człowieku, bo to, co odpuszcza Jakubowi, nie kosztuje jej tak wiele, nie boli tak bardzo.

Sama ma wielki cel - zafascynowana syjonizmem chce wyjechać do Palestyny, próbuje przekonać do tego Jakuba, który woli zostać w Warszawie, tu się bije, pije, kocha, jest królem.

Atmosfera Warszawy staje się coraz bardziej nie do zniesienia.

- W wyjeździe wzmacniają ją te drobinki codziennego życia, które chłopcy przynoszą do domu, to, że ktoś powiedział na nich "żydek" albo się śmiał, i oni pytają dlaczego. Tych pytań zaczyna się pojawiać coraz więcej, a siły do tłumaczenia zaczyna brakować. Emilia chce, by mieszkali w miejscu, które ich zaakceptuje, w ojczyźnie, w której chłopcy poczują się u siebie, tak jak Polacy w Warszawie. Twardoch napisał niesamowitą postać. Mam poczucie, chyba pierwszy raz, że staram się uczyć od niej; jeszcze trochę się wstydzę tego, że jest taka silna, jakbym nie była gotowa na tę kobietę. A z drugiej strony nie mogę się doczekać, kiedy zacznę ją grać. Oczywiście emocje to nie wszystko. Chodziłam do Muzeum Polin na cykl wykładów, żeby jak najwięcej dowiedzieć się, jak wyglądała żydowska Warszawa. Dowiedziałam się np., że niedaleko mojego mieszkania na Grochowie był kibuc, modelowy, do którego przyjeżdżały wycieczki, które uczyły się, jak sadzić pomidory, uprawiać ziemię. Taki kontekst przydaje się, żeby potem na scenie zamknąć oczy i wskoczyć w rolę.

Pierwszy raz grasz u Moniki Strzępki. Czy coś cię zaskoczyło w pracy z nią?

- To, że świetnie gra. Podczas prób cały czas jest z nami na scenie, siedzi wśród swoich bohaterów, odgrywa wszystkie role. Oczywiście sprzeczamy się przez to, mówię: "Nie pokazuj mi!", ale tak naprawdę wiem, że Monika trafia w punkt, w to, co powinnam w danym momencie poczuć, tylko muszę ubrać to w swoje ciało, ekspresję. Mam też świadomość, że kiedy już usiądzie na widowni, będę za tym pokazywaniem tęskniła. Zaskoczyło mnie, że można się zaangażować w pracę aż tak bardzo, być jak w transie. Monika wymaga od nas odwagi rzucania się w rolę, co jest cudowne, bo człowiek ma w sobie dużo hamulców, a ona kusi, żeby nie bać się i dawać z siebie jak najwięcej. Taki rodzaj rozmachu i szaleństwa, który ma w sobie, daje dużą radość z próbowania.

Przez 15 lat grałaś w Teatrze Powszechnym, to twój pierwszy sezon w Teatrze Polskim. Co cię przekonało do zmiany?

- Z dyrektorem Andrzejem Sewerynem spotkałam się podczas przygotowywania "Pożaru w burdelu" w Polskim. To był dla mnie trudny zawodowo moment, wydawało mi się, że powinnam zdystansować się do pracy, pobyć na wolności, w żaden etat się już nie plątać. Kiedy dyrektor zaproponował mi pracę, zaczęłam się zastanawiać, czy będę tu potrzebna. Dziś, pod koniec sezonu, mogę powiedzieć, że to była kolejka wysokogórska, bo nigdy nie zdarzyło mi się zagrać sześciu premier w niecały rok. Oraz potwierdzeniem, że dobrze zrobiłam. W Polskim dostałam ogromny kredyt zaufania, dużo czystej dobroci od wszystkich. A zgromadzona tu sceniczna banda, zespół aktorski, ma niesamowity potencjał, jest mieszanką wybuchową bardzo ambitnych, zdolnych aktorów. Cieszę się, że podjęłam tę decyzję.

***

PREMIERA W TEATRZE POLSKIM

"Król" na podstawie powieści Szczepana Twardocha, reżyseria: Monika Strzępka, dramaturgia: Paweł Demirski, scenografia: Anna Maria Karczmarska, kostiumy: Arek Ślesiński, światło i projekcje: Robert Mleczko, muzyka: Tomasz Sierajewski.

Występują: Grażyna Barszczewska, Eliza Borowska, Maria Dębska, Barbara Kurzaj, Katarzyna Strączek, Alan Al-Murtatha, Marcin Bosak, Krzysztof Dracz, Adam Biedrzycki, Paweł Tomaszewski, Adam Cywka, Krzysztof Kwiatkowski, Andrzej Seweryn, Jerzy Schejbal, Mirosław Zbrojewicz.

Premiera: 18 maja, godz. 19. Kolejne spektakle: 19, 20 maja oraz 22-24 maja, godz. 19. Bilety: 80 zł - 40 zł normalne, 130 zł - loża prezydencka, 70 zł - 30 zł - ulgowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji