Pożar w Burdelu jest jak Bem, przemy do przodu
- Bem to bohater, który nie pasuje do prawicowych wyobrażeń patriotycznych, przełamuje je, niesie pewien liberalizm, siłę jednostki i odwagę wyjścia poza stereotypy - mówi reżyser Michał Walczak przed premierą musicalu "Bem!" w Teatrze Syrena. Przedstawienie możemy oglądać od piątku.
"Bem! Musical o patriotach i regeneratach" to druga po "Czarownicach z Eastwick" premiera Teatru Syrena w musicalowej odsłonie. Tym razem spektakl, specjalnie na zamówienie sceny, przygotowali twórcy Pożaru w Burdelu w koprodukcji z Teatrem Syrena i Teatrem im. Stefana Żeromskiego w Kielcach.
Izabela Szymańska: Wasze poprzednie przedstawienie "Duchy" w Teatrze Polskim w zdecydowanej większości opowiadało fabułę za pomocą piosenek, a nie tekstu. W spektaklu "Bem!" będzie podobnie?
Michał Walczak: Nawet bardziej. W tyglu Pożaru w Burdelu, który miksuje gatunki, już od dawna przymierzaliśmy się do musicalu. Przez tę muzyczno-ruchowo-plastyczną formę można błyskawicznie dotrzeć do emocji widza, poruszając bardzo skomplikowane tematy. W roku stulecia niepodległości Polski szukaliśmy linii programowej dla naszej grupy i porwało nas myślenie o Polsce poprzez biografie.
Na pierwszy ogień poszedł Józef Bem. Dlaczego nadaje się na bohatera musicalu?
Maciej Łubieński: Bem jest ciekawy przez swoją niejasną pozycję w panteonie polskich bohaterów. Zawsze pojawia się jako przypis w podręczniku. Ludzie wiedzą, że ktoś taki był, niektórzy pamiętają banknot 10 zł z jego wizerunkiem, część wie, że to bohater Węgier i Polski, ale poza tym jego życiorys to czarna magia. Wypuszczamy więc Bema z ławki rezerwowych na boisko bohaterów. W jego historii jest wiele wątków, w których nasza codzienność może się przejrzeć, jak choćby temat uchodźców i wielokulturowości - Bem zaznał losu uchodźczego, przeszedł na islam, wierzył w braterstwo ludów. Jest bohaterem romantycznym, a zarazem nieromantycznym, artylerzystą, który precyzyjnie oblicza lot pocisków, ale angażuje się także w szalone projekty.
M.W.: Bem to bohater, który nie pasuje do prawicowych wyobrażeń patriotycznych, przełamuje je, niesie pewien liberalizm, siłę jednostki i odwagę wyjścia poza stereotypy. Pokazuje też, że narodowa jednorodność. o której marzą nacjonaliści, niekoniecznie cechuje naszą historię; Bem dowodzi, że jesteśmy raczej narodem osobowości, często paradoksalnych, perwersyjnych. I to można świetnie dzięki musicalowi opowiedzieć. "Duchy" były otwarciem programu, który chcemy w tym roku zrealizować. Teatralny Instytut Pamięci Narodowej im. Józefa Bema, który w ramach programu "100 wskrzeszeń na stulecie Polski" zamawia u nas musicale, jest być może satyryczną, a być może autentyczną odpowiedzią na pytanie, jak świętujemy stulecie niepodległości. Czy rządowe inicjatywy mają wypełnić wszystko? Czy w ogóle, i z lewa, i z prawa, potrafimy nasze rocznice celebrować? Teatr jest idealnym narzędziem do szukania formy wspólnotowego świętowania. My za tym bardzo tęsknimy. Musical może otworzyć wyobraźnię bardziej niż sylwester w Zakopanem. I mam nadzieję, że "Bem!" to pokaże.
M.Ł.: Muszę przyznać, że miałem pokusę, by był to musical disco polo, ale pokusa szybko minęła. Finalnie będzie to musical rockowy z elementami orientalnymi.
Przez sześć lat działalności Pożaru w Burdelu zbudowaliście sobie pozycję jednego z najważniejszych teatralnych zjawisk, wasi aktorzy są coraz bardziej rozchwytywani: grają w filmach, serialach, teatrach; niedawno mieliście niefortunny występ telewizyjny. Jak widzicie przyszłość waszej grupy?
M.W.: Pożar w Burdelu jest jak Józef Bem - przemy do przodu na przekór przeszkodom, mając w nazwie zmienność, ryzyko i kreatywność, która oznacza nieustanne doświadczanie świata w dobrych i złych momentach. Dzięki tej filozofii przetrwaliśmy wiele kryzysów, zawsze ciekawiło nas, co będzie dalej, ale jesteśmy najpierw ludźmi, a potem artystami, i staramy się o tym nie zapominać. Tydzień przed premierą "Bema" zaginął nasz menedżer Igor Znyk. Trwają poszukiwania, dziękujemy za wsparcie fanom, martwimy się, ale działamy. W koprodukcji z Teatrem Syrena i Teatrem im. Stefana Żeromskiego z Kielc powstaje "Bem!", a 9 czerwca - premiera horror musicalu "Zwierzoczłekoupiory" o Tadeuszu Konwickim w Studio Teatrzegalerii.
M.Ł.: Przez lata włożyliśmy wiele wysiłku w kolejne odcinki Pożaru, czyli spektakle, które żyły tylko kilka tygodni, miesięcy; przez ich aktualność i brak stałego miejsca trudno było zbudować repertuar, który moglibyśmy regularnie pokazywać. Mamy pomysły na spektakle, mamy widzów, oryginalny język teatralny - szukamy partnerów do koprodukcji, aby ocalając burdelowe szaleństwo - tworzyć przedstawienia coraz bardziej przemyślane, staranne i sięgające głębiej niż doraźna polityka.
***
"BEM! MUSICAL O PATRIOTACH I REGENERATACH"
Reżyseria: Michał Walczak, scenariusz: Maciej Łubieński, dramaturgia: Jacek Mikołajczyk, muzyka: Wiktor Stokowski, choreografia i ruch sceniczny: Jarosław Staniek, kostiumy: Bożena Ślaga-Śmierzyńska, scenografia i światła: Mariusz Napierała. Występują m.in.: Mariusz Drężek, Magdalena Placek-Boryń, Wojan Trocki, Agnieszka Rosę, Mariusz Laskowski, Lena Piękniewska-Bem, Przemysław Glapiński, Jolanta Litwin-Sarzyńska, Filip Kosior, Jacek Pluta, Krzysztof Broda-Żurawski, Piotr Siejka, Monika Babula. Zespół muzyczny: perkusja, elektroniczna perkusja: Marcin Wippich, kontrabas, bas: Marcin Jadach, saksofon, elektroniczny saksofon, syntezator: Bolo Jezierski, wiolonczela: Maciej Łubieński, klawisze, gitara, dyrygent: Wiktor Stokowski. Spektakle premierowe: 18 i 19 maja, godz. 19, w Teatrze Syrena. Kolejne przedstawienia: 19 maja, godz. 15 oraz 22-27 maja, godz. 19. Bilety: 50 zł-120 zł.