Płock. "Poskromienie złośnicy" na Ukrainie
Zespół Teatru Dramatycznego w Płocku spędził 15 godzin w autokarze, dotarł na przedgórze Karpat i na festiwalu Karpacka Przestrzeń w Iwano-Frankiwsku zaprezentował "Poskromienie złośnicy". Były owacje na stojąco!
Iwano-Frankiwsk (dawny polski Stanisławów) to 250-tysięczne miasto w zachodniej Ukrainie. Od trzech lat organizują tam Międzynarodowy Festiwal Sztuki Krajów Regionu Karpat "Karpacka Przestrzeń". Pomysłodawcą festiwalu jest Narodowa Operetka Ukrainy (we współpracy z Ministerstwem Kultury Ukrainy). A że dyrektor operetki bywa w płockim teatrze i podziwia jego sztuki, zarekomendował płocczan organizatorom festiwalu.
- Skontaktowali się z nami, przesłaliśmy im nasze "Poskromienie złośnicy" na DVD. Efekt był taki, że nas zaprosili - opowiada dyrektor teatru Marek Mokrowiecki.
Wyprawa na Ukrainę z "Poskromieniem..." była trochę logistyczną ekwilibrystyką - premiera sztuki miała miejsce w roku 2016, część obsady porozjeżdżała się po innych miastach. Ale udało się, wszyscy stawili się odpowiednio wcześniej w Płocku, odbyli kilka prób. Potem cały zespół zapakował się do autokaru i wyruszył na Ukrainę.
- Do przebycia mieliśmy 700 km, ale że po drodze były przerwy, trochę staliśmy na granicy, więc cała podróż zajęła... 15 godzin - dodaje Mokrowiecki. - Na miejscu byliśmy o 10 rano, 6 maja. Weszliśmy do teatru - to wielki, socrealistyczny gmach, pomieściłby trzy nasze teatry. Próba, dekoracje, techniczne ustalenia - to miasto to dawny Stanisławów, ale polskiej mowy już nie słyszy się tam na ulicach, więc tekst ukraiński był wyświetlany na ekranie nad sceną. I o godz. 18 - spektakl.
Na widowni na 800 miejsc na 10 minut przed rozpoczęciem siedziało... pięć osób! - Byłem przerażony - nie ukrywa dyrektor. - Na szczęście - nagle wchodzi tłum! Po chwili wszystkie miejsca były już zajęte.
"Poskromienie..." przyjęto owacyjnie. Jak mówi Mokrowiecki - całe przedstawienie poszło "na brawach i śmiechu", po wszystkim była owacja na stojąco. Na drugi dzień rano - powrót. Niestety, nie było czasu na zwiedzanie czy oglądanie innych spektakli.
- Szkoda, bo zjechały tam teatry z Austrii, Rumuni, Słowacji, Węgier, Czech, Mołdawii i Gruzji, Azerbejdżanu, Bułgarii, Białorusi i Litwy - żałuje nasz rozmówca. - Festiwal na Ukrainie jest właściwie przeglądem różnego rodzaju sztuki: folklorystycznej, klasycznej, muzyki współczesnej, teatru, kina. Nagród się tam nie przyznaje, najważniejsza jest wymiana kulturowa, prezentacja dokonań poszczególnych krajów. I my bardzo się cieszymy, że mogliśmy reprezentować nasz.