Niekończąca się opowieść
Piątkowa i sobotnia [20 i 21 maja] premiera "Jeziora Łabędziego" nie zakwitnie pełnym blaskiem. Powód? Jak zwykle - ciągnący się ponad miarę remont Opery Wrocławskiej.
Miała to być pierwsza, uroczysta premiera w nowym otoczeniu. Będzie dość nietypowo - widzowie zasiądą na scenie, a artyści zatańczą na widowni. - Na publiczne użytkowanie widowni wciąż nie mamy pozwolenia - twierdzi Janusz Słoniowski, zastępca dyrektora Opery.
Opera jest remontowana od dziewięciu lat. Ale wciąż nie może doczekać się odbioru technicznego. Przyjęte są: scena, zaplecze techniczne, pomieszczenia administracyjne. Ale nie widownia. Wszystko musi być zgodne z projektem. Nie zbudowano jeszcze windy dla niepełnosprawnych, widniejącej w projekcie. Winda musi być.
Ewa Michnik, dyrektorka Opery twierdzi, że pusta widownia zostanie wpleciona w scenografię. I że nie będą potrzebne lornetki, bo każdy gest tancerza będzie widoczny jak na dłoni.
Nad "Jeziorem..." pracuje także Moscow City Ballet, a nad całością czuwają wspólnie Ewa Wycichowska oraz Victor Smirnov Golovanov z Moskwy. - Cieszy nas bardzo ta współpraca. Ale żal, że w takim pięknym teatrze możemy grać spektakle tylko na widowni - mówi dyrektor artystyczny Moscow City Ballet.
Jednym z najbardziej oczekiwanych fragmentów przedstawienia jest słynne pas de deux dwójki bohaterów. Zostanie zatańczone w oryginalnej choreografii, tak jak się je tańczy na światowych konkursach.
Wśród gości z Moskwy są bardzo młodzi artyści - nawet 17- i 18-letni. Wybitnie utalentowani, zostali wybrani spośród tancerzy z całej Rosji.
.Jezioro..." na szczęście zostanie wystawione. Na "Cosi fan tutte", planowane na miniony kwiecień, jeszcze poczekamy. Grudniowa "Zemsta nietoperza" prawdopodobnie zostanie pokazana w Hali Ludowej, jeśli w ciągu dwóch miesięcy Opera nie dostanie ostatecznego pozwolenia. Taki termin wyznaczył scenograf "Zemsty...", potrzebujący czasu na projekt dostosowany albo do Opery, albo do Hali.
Na zdjęciu: "Jezioro łabędzie" w wyk. Moscow City Ballet.