Ania z Zielonego Wzgórza, czyli po co przeżywać to jeszcze raz w Teatrze Współczesnym?
"Ania z Zielonego Wzgórza" wg Lucy Maud Montgomery w reż. Marka Pasiecznego w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej- Szczecin.
Nowa inscenizacja "Ani z Zielonego Wzgórza" w Teatrze Współczesnym to teatralna konserwacja napisanej w 1908 roku powieści dla dziewcząt w szkółkach niedzielnych.
Dorosła Ania w czarnym żałobnym płaszczyku staje u progu domu na Zielonym Wzgórzu i cofa się w czasie, do momentu, kiedy z dworca Avonlea przyjechała tu bryczką z Mateuszem Cuthbertem.
Prawdziwa Ania i sentymentalny entourage
Ponad dwie godziny niespiesznie i dość statycznie płynąć będzie na scenie wybór z wielu przygód rudowłosej bohaterki powieści Lucy Maud Montgomery. Zaprzyjaźnienie się z sąsiadką Dianą i upojenie jej winem porzeczkowym, szkolna kłótnia z Gilbertem o marchewkowe włosy, farbowanie włosów na zielono czy wystawienie śmierci Elaine z poematu Tennysona, w dziurawej łódce, która poszła na dno.
Reżyser Marek Pasieczny stylowo kroi przedstawienie, z bardzo ładnymi kostiumami i scenografią, oddającymi klimat przełomu XIX i XX wieku. To rzemiosło mi się podoba, ale w gruncie rzeczy sprowadza do wspomnień czasów, kiedy sięgało się po lekturę "Ani".
I tylko patrząc na fantastyczną w tej roli - Magdalenę Wrani-Stachowską, co prawda w stylowym kapelusiku i sukience, ale z brodą wysuniętą ku górze, twardo stąpającą po ziemi, walczącą o swoje miejsce na świecie, bardzo w tym prawdziwą i współczesną, żal mi się robi, że się to topi w sentymentalnym entourage.
W teatrze współczesnym
Reżyser co prawda stara się, żeby wybrzmiały relacje Ani z dorosłymi, którzy słabo zdają egzamin, ale więcej w takich scenach, jak nonszalancja pani Linde, która powie Ani, że to nie dla urody się tu znalazła, więcej w tym teatralnej konserwacji zabytku niż pytania o wstyd za dorosły świat.
I nie powiążą one myśli widza Teatru Współczesnego z ciałem syryjskiego trzylatka wyrzuconego na plażę w popularnym kurorcie.
Choć scena zanurzonej pod wodą Ani, która wyciąga rękę, by ktoś jej pomógł się wydobyć, stała się symbolem w świetnym plakacie do przedstawienia Oliwii Ziębińskiej.