Sobotni wieczor w Poznaniu
Przyjechałem do Poznania pewnej styczniowej soboty, by obejrzeć polską prapremierę sztuki nie znanego u nas prawie austriackiego pisarza Ödöna von Horvatha "Nieznajoma z Sekwany". Sztuki tego autora zdobywają dziś sceny całej Europy.
Już pierwsze wrażenie było bardzo miłe. W foyer teatru zorganizowana została dzięki pomocy Czytelni Austriackiej w Warszawie wystawa poświęcona twórczości Horvatha, wprowadzająca widza w atmosferę i problemy jego dzieła. Po wejściu do sali teatralnej uderza także od razu klimat lat dwudziestych, wyczarowany przez scenografa Zbigniewa Bednarowicza.
Spektakl oddaje trafnie styl i charakter "Nieznajomej z Sekwany",
Tadeusz Minc okazał się inteligentnym reżyserem i zrozumiał dobrze niełatwą i skomplikowaną strukturę twórczości Horvatha. Autor nazwał "Nieznajomą z Sekwany" komedią, lecz jest ona nią tylko w tej mierze, jak komedie Czechowa. Sam Horvath pisał: "Wszystkie moje sztuki są tragediami, one wydają się komiczne tylko dlatego że są niesamowite".
Struktura sztuk Horvatha jest wielowarstwowa. Na wierzchu jest liryka, jakby z Szaniawskiego. Trochę niesamowita i bardzo poetycka. Niedarmo mówił Horvath o sobie, że w jego żyłach płynie krew węgierska, czeska i chorwacka. Słowiańska nuta brzmi najmocniej w lirycznej warstwie "Nieznajomej z Sekwany". Pod nią kryje się "sztuka ludowa", typowa wiedeńska farsa, czy może nawet wodewil, gatunek, który Horvath pragnął odnowić. Ale kto sięgnie jeszcze głębiej, ten znajdzie w sztukach Horvatha podskórny nurt satyryczny, wymierzony przeciw drobnomieszczaństwu, jego moralności i mentalności, jego obłudzie i zakłamaniu. Ukazując prawdziwe, odrażające oblicze drobnomieszczucha, gotowego dla zdobycia pieniędzy na wszystko nawet na zbrodnię, tchórza i brutala - pokazał Horvath korzenie niemieckiej i austriackiej odmiany faszyzmu, korzenie hitleryzmu.
Tadeusz Minc poszedł w swym przedstawieniu po linii łagodnej interpretacji sztuki. Przedstawienie jest efektowne, ładne w swym kształcie wizualnym, delikatnie poetyckie. Zewnętrzna warstwa sztuki ukazana została najlepiej. Służy temu dobry przekład Huberta Orłowskiego i Andrzeja Wanata, oraz specjalnie do tego spektaklu napisane songi Stanisława Barańczaka i Ryszarda Gardo.
Szczególnie udana jest tu rola Włodzimierza Kłopockiego.
Najmniej przekonująco wypadła antymieszczańska warstwa sztuki. Tu trzeba było zdobyć się na tony znacznie ostrzejsze. Trochę satyry odnajdujemy w potraktowaniu roli Ireny przez Cecylię Putro. Ona też była chyba najbliżej epickiego sposobu interpretacji postaci.
Ale na tym nie koniec sobotniego wieczoru w Poznaniu. Po przedstawieniu w Teatrze Polskim można tu bowiem zobaczyć jeszcze u godzinie 22 kabaret "Tey", którego twórcą jest Piotr Sowiński, zaś autorami: Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar i Z. Górny. Program pt. "Wizyta i kwita" jest już drugim programem tej młodej scenki. Tu wyżywają się aktorzy teatrów poznańskich: Tadeusz Wojtych i Marian Pogasz, występują autorzy tekstów: Z. Laskowik i K. Jaślar. którym sekundują Józef Żużu-Zembrzuski i Janusz Rewiński.
Program jest dowcipny, ostry, a co najważniejsze aktualny. Satyra jest bezpośrednio związana ze sprawami dnia dzisiejszego, co wywołuje oczywiście najżywszą reakcję na widowni.
Kulturalna rozrywka wzbogaca życie umysłowe mieszkańców Poznania.