Artykuły

Białystok. Po spotkaniu z Hanną Krall

- To, co przeczytam, nie będzie przesadnie wesołe, więc proszę się przygotować. Ale wiecie, do kogo przychodzicie i czego można się spodziewać. Łatwo nie będzie - ostrzegła Hanna Krall słuchaczy. I rzeczywiście. Łatwo nie było.

Mistrzyni polskiego reportażu była gościem białostockich targów książki, które przez weekend (20-22.04) do opery przy Odeskiej przyciągnęły tysiące odwiedzających. Blisko 300 osób przyszło na spotkanie z Hanną Krall. Nie było typowym spotkaniem autorskim, w stylu: pytania od prowadzącego, odpowiedzi autora, pytania czytelników. Reporterka i prowadzący spotkanie Michał Nogaś wybrali inną formułę, którą ten ostatni na końcu spuentował: "Hanna Krall prowadziła spotkanie z Hanną Krall".

I poniekąd tak było.

Reporterka czytała wybrane fragmenty swoich słynnych reportaży, zebranych w opasłym tomie "Fantom bólu". Czasem komentowała to, co przeczytała, czasem nie. A publiczność słuchała. W ciszy, nie zabierając głosu, gdy Krall przestawała czytać.

Bo cóż można było powiedzieć po wysłuchaniu opowieści o ludzkim bólu, o cierpieniach nie do wyobrażenia i nie do pojęcia, o codziennym dramacie Zagłady, zapisanym w unikalnym stylu, w którym reporterka ciągle pozostaje niedościgniona.

Krall, przekraczając wiele literackich schematów, stworzyła nowy model ascetycznego, niezwykle przejmującego reportażu. Opowiadającego o dobru i złu, ocalającego osoby, gesty, fragmenty, wszystko to, czego nie zauważyli inni. I zestawiającego traumę z odrobiną światła. Jaką podczas Zagłady była np. miłość.

Zdarzyło się wszystko

- Dlaczego przeczytałam o miłości, pewnie pan zapyta - zwracała się Hanna Krall do prowadzącego, po przeczytaniu fragmentu reportażu "Podwójne życie Władysława Sokoła". - A to dlatego, że to wszystko: miłość, śmierć, ból, zło, dobro - to wszystko było koło siebie. To wszystko było w jednej miejscowości. Wyciągam więc wniosek taki, że jak jest jakieś zło, to tuż obok jest dobro. I na odwrót. I to nie dotyczy tylko Polaka i Niemca, to się po prostu zdarza - mówiła reporterka.

- Teraz jest bardzo dużo szumu i z tego szumu, który nazywany jest polityką historyczną, różni ludzie wybierają, co chcą, jedni dobro, inni samo zło. I żaden z tych wyborów nie jest prawdziwy, nie oddaje rzeczywistości. Bo zdarzyło się wszystko. Na tym polegała II wojna światowa. To wszystko, o czym napisałam, jest prawdą, i to wszystko miało miejsce.

- I proszę, byście nie wierzyli, gdy ci od polityki historycznej będą wydłubywali z historii, co jest dla nich wygodne i zapewniali, że tylko tak było. Odpowiadajcie: tak, tak było, ale również było jeszcze inaczej - mówiła do czytelników Hanna Krall. - Nikt nie ma monopolu na dobro i zło. I jedno, i drugie jest wszędzie.

Stąd w tekstach Hanny Krall tak różne autentyczne historie: O Polakach wydających Żydów. O Polakach pomagających Żydom. O Żydach wydających Żydów. O Niemcach pomagających Żydom. O Żydach pomagających Polakom... I jeszcze innych możliwościach.

- Nie jest tak, jak mówiła Hanna Arendt, że zło jest banalne. Nie, to dobro jest banalne. Zło puszy się, lubi się popisać, lubi zwroty akcji - mówiła Hanna Krall. - Ja tak czytam może za dużo trochę?... To są takie strzępy prawdziwych historii. Państwo może będziecie mieć mętlik w głowie, ale potem te wszystkie fragmenty może się jakoś państwu w głowie ułożą...

Wybierała fragmenty najsłynniejszych reportaży. I czytała, dopowiadała, wspominała.

O przywódcy powstania w Sobiborze, Leonie Felhenderze, który stracił rodzinę w obozie, wrócił do Lublina i zginął od kuli po wojnie. O Szamie Grejerze. "Wszyscy, którzy przeżyli getto w Lublinie opowiadali, że wysługiwał się Niemcom, był konfidentem. Delektował się złem. Do swoich sąsiadów w getcie mówił: Wstań kolego, dość się już nażyłeś".

O Pesi Safir, która miała sklepik na rogu ulicy z wodą sodową. O Maurycym Apfelbaumie, najlepszym kuśnierzu w Warszawie. I o wielu wielu innych.

Mistrzyni reportażu uzależniona od faktów

Często Krall udawało się napisać historię swego bohatera od A do Z. A czasem rzeczywiście tylko (i aż) ocalić pamięć o kimś, kto nie przeżył Zagłady - tylko na podstawie dosłownie kilku strzępków - paru słów wspomnienia od tych, którzy przeżyli.

Nigdzie się stąd nie ruszam

Wróciła podczas spotkania historia jednej z bohaterek "Wyjątkowo długiej linii" - opowieści o losach mieszkańców pewnej lubelskiej kamienicy. Jedną z mieszkanek była m.in. młodopolska poetka Franciszka Arnsztajnowa, znana przedwojenna postać, Żydówka, która przeszła na katolicyzm. Choć mogła przeżyć (przyjaciele zorganizowali jej kryjówkę), Arnsztajnowa zdecydowała się wrócić do getta, by być ze wszystkimi.

- I gdy przyszedł czas likwidacji, Żydów wypędzano z mieszkań, ona nałożyła czarną suknię, przypięła medal, którym kiedyś odznaczył ją sam Piłsudski i czekała. A że była głucha, czekała na tych, co przyjdą przy otwartych szeroko drzwiach. Tak na wszelki wypadek - mówiła Krall. - W tym - o czym piszę i w innych opowiadaniach - było dużo teatru. Tak jakby teatr był potrzebą człowieka. To był nawet teatr bez publiczności, był sam dla siebie. Ale pozwalał na coś. Na własną decyzję - mówiła reporterka.

- W Zamościu mieszkała siostra pisarza Icchoka Pereca. Kiedy już było jasne, że trzeba w getcie opuścić mieszkanie, siostra się nie ruszyła. Siedziała przy maszynie do szycia, nie zamierzała wyjść, szyła coś dla wnuczki. A kiedy już po nią przyszli, powiedziała: "Nie zamierzam nigdzie iść. Zastrzelcie mnie tutaj. Kiedy się nie ma już wyboru, to się wybiera choć śmierć na własnych zasadach - mówiła Hanna Krall.

Wszystkie te historie znalazły się w niezwykłym, ponadtysiącstronicowym tomie "Fantom bólu", wydanym w ub.r. nakładem Wydawnictwa Literackiego. Zebrano w nim wszystkie słynne reportaże Krall, opowiadające o losie, Zagładzie i pamięci, w tym kanoniczny już tekst z 1977 roku "Zdążyć przed panem Bogiem" oraz inne, takie jak: "Sublokatorka", "Okna", "Hipnoza", "Taniec na cudzym weselu", "Dowody na istnienie", "Tam już nie ma żadnej rzeki", "To ty jesteś Daniel".

Marysia opowie Simone, jak było

Nogaś pytał o najnowszą książką, która ukaże się za kilka miesięcy.

- Następna moja książka to "Pola i inne rzeczy teatralne". Znajdzie się tam scenariusz filmu, który napisałam z Joanną Dylewską o oszalałych kobietach, które chciały zmienić świat. To Hesia Helfman, skazana na szubienicę za zamach na Aleksandra II; Fania Kaplan spalona w beczce na dziedzińcu Kremla za strzelanie do Lenina. I Simone Weil, która chciała poprawiać świat, idąc do Boga. Simone, ceniona mądra filozofka, bardzo wrażliwa i współczująca, chciała pomagać wszystkim, mieszkała z biednymi, zagłodziła się wręcz na śmierć. Tylko ciekawe, że Simone, tak przenikliwa i rozumna nigdy ani jednego słowa nie poświęciła temu, co było w Polsce. A musiała wiedzieć, bo przecież Karski już przekazywał informacje o zagładzie - mówiła Krall.

- Wobec tego ja w scenariuszu posadziłam ją obok Marysi Leszczyńskiej. Marysia miała laleczkę, którą dostała w getcie i która cały czas jej towarzyszyła, potem, po aryjskiej stronie też. Marysia twierdziła, że laleczka się nią opiekowała, i tylko dlatego przeżyła. Kiedy dowiedzieli się w Yad Vashem, że ma prawdziwą lalkę z getta, poprosili o nią Marysię do kolekcji. I Marysia im ją oddała. Co mnie zdumiało. Parę tygodni po oddaniu laleczki Marysia zaczęła chorować. Twierdziła, że to dlatego, że laleczka już jej nie chroni. Proponowałam, że zadzwonię do Yad Vashem, żeby jej wypożyczyli lalkę, ale nie chciała. Postanowiłam, że w mojej książce sobie razem usiądą i Marysia opowie Simone, jak to z tym wszystkim było. Już czas, by Simone się dowiedziała - opowiadała Hanna Krall.

Pola w czystej postaci

W książce znajdzie się też wersja teatralna "Zdążyć przed panem Bogiem". Pomysł jest taki, że jest w niej dwóch Edelmanów.

- Będzie też fajna sztuka dla dzieci opowiadająca o tym, co się dzieje, gdy z bajek uciekają wyłącznie złe postaci. To rzecz o tym, że zło jest nieodzowne, by istniało dobro - mówiła reporterka. - I jest też Pola. Czyli opowieść o Apolonii Machczyńskiej, mieszkanki Kocka, która przechowywała ponad 20 Żydów, i która za to została zastrzelona.

Krall: - Moja Pola będzie bez tego wszystkiego, co w swoim spektaklu "(A)pollonia" dodał Krzysztof Warlikowski, a Warlikowski dodał sporo [m.in. motywy z Ajschylosa i Eurypidesa - red], więc będzie z czego zrezygnować. O tym, by Polę w takie czystej postaci wystawić, myśli Maja Kleczewska.

Pytań od czytelników na spotkaniu nie było, zgodnie z prośbą prowadzącego spotkanie. Ale pytać już można było do woli po spotkaniu, podczas podpisywania książek. Do Hanny Krall ustawiła się olbrzymia kolejka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji