Artykuły

Kameliowa dama nie gra sama

Nieszczęśliwie zakochana Marguerite tym razem swoją miłość wytańczy. W Warszawie. Do poruszającej muzyki Fryderyka Chopina - przed premierą "Damy kameliowej" w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej pisze Jolanta Gajda-Zadworna w tygodniku Sieci.

Płomienny, tragiczny romans, choć ubrany w kostium i dawne obyczaje, wciąż inspiruje. Wracają do niego filmowcy. Na nowo opowiadają artyści opery i tańca. 20 kwietnia "Dama kameliowa" za sprawą Johna Neumeiera wspaniale współbrzmiąca z muzyką Chopina przedstawi się premierowo w Polskim Balecie Narodowym.

To prawdziwa perła światowej literatury baletowej i kolejna pozycja choreograficzna z muzyką wielkiego polskiego romantyka - zapowiadają znawcy tematu. Warszawską premierę uznają za najważniejsze wydarzenie sezonu baletowego w Polsce. Do czego odwołują się jego twórcy?

ZABŁĄKANE UCZUCIA

Historia pięknej kurtyzany, której miłość nie może trwać, bo przeciwni są jej zarówno ludzie, jak i los, zaczęła się w latach 40. XIX w. 20-letnia Marie Duplessis, której Paryż nadał przydomek nawiązujący do kwiatów, jakimi przyozdabiała swoje stroje, budzi namiętność najznamienitszych mieszkańców francuskiej stolicy. Bywa w operze i organizuje słynne przyjęcia, wyznaczając -jak powiedzielibyśmy dziś - trendy mody i sztuki. W tym czasie poznaje Aleksandra Dumasa, równolatka, syna słynnego pisarza (który już za chwilę wyda powieści o dzielnych muszkieterach i hrabim Monte Christo). Zaczyna się płomienny romans i trwa przez 12 miesięcy, przerwany półtora roku przed śmiercią chorej na gruźlicę Marie.

Miłość wydaje się jednak nie gasnąć, bo rok po ostatecznym pożegnaniu ukochanej, w 1848 r., młody Dumas wydaje powieść "Dama kameliowa". Cztery lata później tekst, uznawany dziś za szczytowe osiągnięcie melodramatu, trafia na scenę. Z rocznym poślizgiem, bo adaptacja wzbudza wątpliwości cenzury. W paryskim teatrze oglądają Giuseppe Verdi i już wie, żęto materialna libretto. Namawia do jego napisania przyjaciela, Francesca Piave, który godzi się na propozycję, ale pod pewnym warunkiem. Niestety złagodzenie obyczajowego wydźwięku oryginału nie pomaga. Opera zatytułowana "Traviata" (z wł. "zabłąkana") wystawiona w 1853 r. w Wenecji wywołuje skandal. Kurtyzana Violetta Valery na operowej scenie burzy pruderyjną publiczność. W odpowiedzi Verdi przenosi akcję w czasy Ludwika XIV, zmienia tytuł na "Violetta" i rok po wystawieniu pierwszej wersji dzieła przekonuje do niego widzów. W takiej wersji nowatorską muzycznie historię Violetty poznaje dwa lata później publiczność Teatru Wielkiego w Warszawie. Powieść Dumasa (syna) trafia do polskich czytelników w 1870 r.

MIŁOŚĆ W KADRZE

Mijają dekady, a sława kameliowej damy trwa. Z nadejściem ery X muzy, a potem telewizji, potencjał wpisanego w strojne dekoracje płomiennego uczucia dostrzegają filmowcy. Nie sposób wymienić wszystkich adaptacji. Tylko w epoce kina niemego było ich kilka, ale palpitacje serca musiała wywoływać produkcja z roku 1921, w której Armand miał twarz Rudolfa Valentino.

Nakręcona 15 lat później przez George'a Cukora "Dama kameliowa" z Gretą Garbo jako Margueritą połączyła widzów, podnosząc na równi ciśnienie krwi mężczyznom i wyciskając łzy kobietom.

W kolejnych dekadach, wśród licznych prób opowiedzenia na nowo znanej miłosnej historii, pojawia się m.in. adaptacja dokonana w 1981 r. przez włoskiego reżysera Maura Bologniniego. Z pogłębioną refleksją bliższa jest klimatowi "Traviaty" niż popularnego romansu. W tej włosko-francusko-RFN-owskiej produkcji gra m.in. Isabelle Huppert, a muzykę do niej komponuje Ennio Morricone. Kolejny rok przynosi bezpośrednie odwołanie do opery Verdiego. Oczywiście niejedyne w historii kina, ale "Traviata" Franca Zeffirellego staje się wydarzeniem. Jest nominowana do najważniejszych nagród: Oscara (za scenografię i kostiumy), Złotych Globów (najlepszy film zagraniczny), BAFT-y (tu wygrywają twórcy filmowej oprawy).

Popularne dziś aktorskie nazwiska - Colina Firtha jako Armanda i Grety Scacchi w roli Marguerite - łączą się z amerykańsko-angielską telewizyjną wersją "Damy..." z 1984 r. Dla polskich widzów bohaterowie melodramatu wszech czasów mają twarze Anny Radwan i Jana Frycza z obrazu wyreżyserowanego w 1994 r. przez Jerzego Antczaka. Tło zdarzeń tworzą na ekranie m.in. malownicze kadry z warszawskich Łazienek.

Filmowcy wciąż wracają do historii opowiedzianej przez Dumasa syna, choć niełatwo im znaleźć do niej oryginalny klucz. Tu o wiele szersze pole do działania wydają się mieć artyści innych dziedzin sztuki, np. baletu.

ZAFASCYNOWANI

Równo cztery dekady temu znakomity amerykański choreograf John Neumeier, twórca i szef Baletu Ham-burskiego (jego dyrektorem artystycznym i naczelnym choreografem został w roku 1973, od 1996 r. jest dyrektorem generalnym tego autonomicznego już zespołu) stworzył swoją wersję "Damy kameliowej".

Jak w przypadku powieści Dumasa syna, tak i tu wszystko zaczęło się od fascynacji. Budując zarówno kolejne choreograficzne sceny, jak i dramatyczne napięcie między bohaterami, Neumeier miał na uwadze konkretną osobę: primabalerinę Marcie Haydee, obdarzoną również wielką aktorską wrażliwością. Dlatego utwór, który powstał z myślą o niej, wymaga od wykonawców nie tylko tanecznego mistrzostwa, lecz i talentów dramatycznych, wypełnienia roli osobowością. Z tego powodu choreograf bardzo oszczędnie udostępnia go innym zespołom.

Wystawiony w 1978 r. w Stuttgarcie (i wykonywany w Hamburgu) balet pojawił się jeszcze na scenach: Opery Paryskiej, American Ballet Theatre w Nowym Jorku, Teatru Bolszoj w Moskwie (filmową rejestrację spektaklu można oglądać w kinach) i mediolańskiej La Scali.

Teraz do ekskluzywnego grona dołączył Polski Balet Narodowy. Możliwości jego zespołu Neumeier poznał podczas swoich wcześniejszych pobytów w Warszawie. Pięć łat temu wystawił na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej swój inny balet: "Sen nocy letniej" według Szekspira.

Na decyzję być może wpłynęło i to, że "Damę kameliową" wypełnia muzyka szczególnie Polakom bliska. I chociaż początkowo Neumeier brał pod uwagę m.in. kompozycje Verdiego, ostatecznie "romantyczną miłość Małgorzaty i Armanda połączył z muzyczną kwintesencją romantyzmu, jaką jest twórczość Chopina". Nie bez znaczenia wydaje się i to, że nasz kompozytor przebywał we Francji, gdy rozgrywały się zdarzenia przeniesione potem na karty powieści (mieszkał tu od września 1831 r.). Zmarł w Paryżu 17 października 1849 r. - dwa i pół roku po śmierci Marie Duplessis i rok po narodzinach powieściowej "Damy kameliowej".

ROMANS NA POINTACH

170 lat od premiery książki i 40 od pierwszego wystawienia balet Neume-iera trafia na polską scenę.

To nie pierwszy spektakl tańca inspirowany powieścią Dumasa syna, ale najgłośniejszy. Także z powodu muzyki. Usłyszymy w nim m.in.: Koncert f-moll, Fantazję A-dur na tematy polskie, Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur. Jeden pianista, Krzysztof Jabłoński, wykonuje utwory z towarzyszeniem Orkiestry Opery Narodowej pod dyrekcją Grzegorza Nowaka, a drugi Marek Bracha, gra na fortepianie włączony w akcję. Muzyka jest znakomicie rozpisana -co doceniają znawcy tematu - zarówno dramaturgicznie, jak i formalnie.

Neumeier sięga m.in. po narrację szkatułkową. Zabierając Marguerite i Armanda do opery, mrugajednocześ-nie do odbiorcy. Oglądany przez nich spektakl "Manon Lescaut" także opowiada o tragicznej miłości kurtyzany. Marguerite mocno go przeżywa, obawiając się losu bohaterki. Sceniczna postać zaczynają prześladować.

Nieoczywistym dla baletu zabiegiem jest też retrospekcja. Od niej (jak m.in. w musicalu A.L. Webbera i ekranizacji "Upiora w operze" dokonanej przez Joela Schumachera) zaczyna się przedstawienie. Licytacja rzeczy należących do zmarłej Marguerite przywołuje wspomnienia: zarówno Armanda, jak i jego ojca. Trzeci narracyjny wątek z przeszłości wprowadza pamiętnik kameliowej damy. We wszystkich tych planach przeszłość przedstawiana jest w tańcu. A głównym walorem choreografii w baletach Neumeiera, co podkreślają znawcy, są poruszające duety: ekwilibrystyczne, wyrafinowane, z wieloma wysokimi podnoszeniami, ale też zapewniające ogromne emocje. Wymagające od artystów nie tylko znakomitego tanecznego warsztatu, lecz i osobowości.

Do warszawskiego spektaklu wybrane zostały cztery obsady. W pierwszej są: Yuka Ebihara i Patryk Walczak. Autorem plastycznej oprawy jest Jurgen Rosę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji