Elżbieta Słoboda, aktorka i wykładowczyni, nie żyje. Miała 59 lat
Elżbieta Słoboda zmarła dwa tygodnie temu po długiej chorobie, jednak dopiero w sobotę ogłoszono jej odejście. "Czyniła swoich studentów lepszymi ludźmi" - wspomina Zbigniew Hołdys.
O śmierci Słobody napisał na Facebooku Zbigniew Hołdys. Wspominał jej karierę:
"Widziałem z bliska jej zajęcia i ich efekty, widziałem jak w Warszawskiej Szkole Filmowej z amatorów, ludzi, co przyszli prosto z ulicy, czyniła wrażliwe, nieprawdopodobnie przejmujące postaci teatralne i filmowe. Jak czyniła ich lepszymi ludźmi, otwierała ich dusze, uczyła grać techniką, jaką posługują się najlepsi - Meryl Streep czy Al Pacino".
Aktorka zmarła po wieloletniej chorobie. Według Hołdysa zdecydowała się nie korzystać z porad lekarzy, ale wybrała drogę duchową - medytacje, modlitwę, dietę.
Przez Nowy Jork do Warszawy
Słoboda urodziła się w 1959 r., karierę zaczynała we wrocławskim Teatrze Pantomimy, w którym występowała na przełomie lat 70. i 80. Wtedy też zagrała pierwszą rolę telewizyjną, epizod w "07 zgłoś się", gdzie grała ofiarę mordercy. W latach 90. wyjechała do Stanów Zjednoczonych; w USA zdobyła tytuł magistra w legendarnej szkole Actors Studio, której absolwentami są m.in. Marlon Brando, Al Pacino czy Marilyn Monroe. Szkoła naucza według sławnej metody Konstantina Stanisławskiego, według której aktor musi się całkowicie zanurzyć w postaci, czuć się nią.
Artystka i naukowiec
Po powrocie do Polski grała w różnych produkcjach telewizyjnych i filmowych, m.in. matkę głównej bohaterki w serialu "I kto tu rządzi", występowała też w "Na dobre i na złe", gdzie grała profesor Zamenhoff czy w "Małej maturze 1943".
W 2016 r. została odznaczona brązowym medalem Zasłużony Kulturze "Gloria Artis". Przez ostatnie lata była wykładowczynią w Warszawskiej Szkole Filmowej, gdzie uczyła metody Stanisławskiego, z którą zapoznała się w Nowym Jorku, i opiekowała się projektami studenckimi.