Artykuły

Grał marszałka Rydza-Śmigłego i przyjaźnił się z Hansem Klossem

Eugeniusz Krzysztof Kujawski, aktor Teatru Miejskiego w Gdyni, od 60 lat nie schodzi ze sceny. Ma za sobą wiele wspaniałych ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych. Często grywał polskich oficerów, ale też wrednych gestapowców.

Kiedy w jednym z wywiadów oświadczył, że nie będzie już przyjmować ról niemieckich żołnierzy, widzowie protestowali: "Niech pan tego nie robi, bo my lubimy, kiedy pana nie lubimy".

- Ta opinia bardzo mi się podobała - opowiada Eugeniusz Krzysztof Kujawski, aktor Teatru Miejskiego w Gdyni.

W filmie chętnie obsadzano go w rolach oficerów niemieckich, był bowiem wysokim, przystojnym blondynem.

Do jego najbardziej znanych ról filmowych i telewizyjnych należą takie postaci jak: porucznik Schultz ze "Stawki większej niż życie", porucznik Masłowski w filmie "Hubal" czy Jerzy Pasternik z "Blisko, coraz bliżej".

Pytany o mundurowe role, odpowiada, że prywatnie nie lubi wojska, bo mentalnie jest mu ono obce.

- Trzeba stać na baczność i mówić "tak jest", przeciwko czemu cała moja osoba się buntuje. Nie znam się zupełnie na rangach, ale w filmie awansowałem wysoko zarówno w polskich jak i niemieckich mundurach. Grałem nawet Rydza-Śmigłego, co prawda z czasów, gdy był on jeszcze wtedy pułkownikiem - żartuje.

Synku, to jest wojna

Eugeniusz Krzysztof Kujawski urodził się w Wolnym Mieście Gdańsku, w 1936 roku.

- Mój los przypomina trochę życiorys Guntera Grassa - zapewnia. - Tylko, że on został Niemcem, a ja Polakiem, ale to dzięki mamie. Mama rozeszła się z moim ojcem i wychowywała mnie sama, noszę jej nazwisko. Przed wojną mieszkaliśmy na ulicy Mariackiej. Pamiętam pierwszy dzień wojny, ten straszny huk, który obudził nas o świcie, płacz mamy. Spytałem, co się stało? Synku, to jest wojna.

Pamiętam też pierwszy nalot na Gdańsk w 1942 roku. Trudno zapomnieć, bo drugi mąż mojej mamy, który był w straży pożarnej, wtedy zginął. Potem była przerwa w nalotach na Gdańsk, ale w 1944 roku znowu rozpoczęły się bombardowania.

Mieszkaliśmy wtedy na ulicy Chłodnej, bomba trafiła obok w tartak, sąsiedni dom i naprzeciwko - wspomina aktor. - Gościły u nas dwie panie. Uciekinierki z Prus Wschodnich, ale jak zobaczyły, co dookoła się dzieje zabrały swoje rzeczy i wyniosły się, obawiając się, że spłoniemy. Nie spaliliśmy się. Potem przyszli Rosjanie, a po nich nasi. Nasi okazali się różni.

- Tak zwane wyzwolenie? Gdańsk nie został wyzwolony, został zdobyty - podkreśla. - Życie powojenne, powiedzmy sobie szczerze, było bardzo biedne.

Mały Eugeniusz i jego mama zachorowali na tyfus. Kiedy wyszli ze szpitala, okazało się, że jako autochtonom odebrano im mieszkanie. Nie mieli gdzie się podziać, ani z czego żyć. Mama oddała więc synka pod opiekę swojemu bratu na wieś, do Puzdrowa koło Sierakowic.

W 1947 r. powojenne życie powoli jakoś się poukładało.

- Mama zaczęła pracować jako krawcowa w domu dziecka w Sopocie - opowiada. Znaleźliśmy dach nad głową w starej chałupie przy ul. Reja. Mama, jako że ojczym zginął jak to się mówi na służbie, otrzymywała rentę niemiecką, która nas dosyć dobrze ustawiła. Jednemu wujkowi, który mieszkał koło Gdyni na Obłużu kupiła nawet krowę, bo miał piątkę dzieci.

Rodzina Kujawskich była patriotyczna. Jeden z wujków, Jan, w Encyklopedii Gdynia wymieniony jest jako cichy bohater II wojny światowej, bo zorganizował przerzut jeńców brytyjskich do Szwecji, więc cała rodzina była z niego bardzo dumna.

- Kiedyś, gdy mama była już starszą osobą, zapytałem, dlaczego nie wyjechała po wojnie do Niemiec. Przecież tam miałaby zabezpieczenie, rentę itd. Odpowiedziała: "Synku, mi to w ogóle do głowy nie przyszło". Przecież myśmy tutaj po wojnie przeszli straszną biedę, a mamie to po prostu, nie przyszło do głowy. Wie pani, że ja się wtedy popłakałem. Mało tego do tej pory mnie to wzrusza. Pamiętam, jak mama wymieniała marki niemieckie pod Neptunem u jakiegoś człowieka, mówił do niej dosyć ostro: "Co, pani zwariowała, że tutaj zostaje?".

Bałwan na rolkach

Gdy był dzieckiem, mama często zabierała go do teatru.

- Pierwsze wspomnienie teatralne, jest śmieszne. Kiedyś zapytałem: "Co to był za spektakl, gdzie bałwan wjeżdżał na scenę na rolkach?". Mama zrobiła wtedy wielkie oczy: "Synku, jak to możliwe, że ty to pamiętasz? Przecież, miałeś wtedy zaledwie półtora roku".

Zaproszenia przynosiła sąsiadka, pani Elżbieta Demolski, przyszywana ciocia, która była epizodzistką w Stadttheater in Danzig na Targu Węglowym, czyli Gdańskim Teatrze Miejskim w Wolnym Mieście Gdańsku.

- Od dziecka jestem oczarowany teatrem, czekam na ten cud, który się zdarza, kiedy za kurtyny aktor wychodzi do widza - mówi.

Magią teatru zarażeni są też jego dwaj synowie: Igor jest aktorem w Teatrze Polskim we Wrocławiu, Konrad pracuje we wrocławskim Teatrze Lalek.

Jak oni pięknie grają

- Czasem człowiek zapatrzył się. W sztuce "Pan Damazy" Blizińskiego stanąłem w kulisach. Patrzyłem, jak koledzy pięknie grają. I nagle... zastanawiam się, ale dlaczego zmieniają tekst? Tymczasem oni czekali na mnie, a ja zachwycony stałem za kulisami - wspomina.

Swoją karierę aktorską rozpoczął w 1954 r. w Teatrze Wybrzeże, statystując w przedstawieniu "Tragedia optymistyczna". W teatrze grała wtedy plejada znakomitych aktorów m.in. Zbyszek Cybulski i Bogumił Kobiela, Leszek Herdegen, Kalina Jędrusik. W 1957 roku zadebiutował jako adept w Gdańskim Studio Rapsodycznym, w montażu "Strójcie mi strójcie..." według Wyspiańskiego. - To był mój prawdziwy debiut - mówi.

Aktorski egzamin eksternistyczny zdał dwa lata później. Była to rola Fortunia w "Świeczniku" Musseta (w reżyserii Joanny Kulmowej). Po debiucie ukazała się recenzja zatytułowana "Narodziny aktora".

Z wdzięcznością mówi o Joannie Kulmowej, która zaryzykowała powierzając mu rolę Jakuba w "Jak wam się podoba" Szekspira, choć wydawało się, że jest do niej za młody.

Nie lubi Filona

Rola, którą Eugeniusz Kujawski bardzo ceni, choć kosztowała go wiele nerwów był Bolesław Śmiały. Aktor, który grał przed nim tę postać popełnił samobójstwo. Reżyser Helmut Kajzar i Maja Komorowska poprosili więc pana Eugeniusza, żeby zagrał za niego. Podjął się tego zadania i w ciągu tygodnia zrobił zastępstwo, wysoko ocenione przez krytykę.

Ceni też sobie rolę w sztuce "Się kochają" Schiesgala, która

także była zastępstwem. Reżyserował ją Jerzy Jarocki i - jak zapewnia pan Eugeniusz - zrobił to "absolutnie brawurowo".

Kiedy zagrał we Wrocławiu w "Namiestniku" Bernsteina, Roman Szydłowski napisał, że jest to najlepsza interpretacja tej roli w polskich inscenizacjach.

Przyznaje, że nie lubił grać Filona w "Balladynie", ale przewrotny los sprawił, że wcielił się w niego dwa razy. Najpierw w Koszalinie, a potem w Gorzowie.

Największą teatralną wpadkę zaliczył w "Antygonie" Jeana Anouilha. Grał w niej Gońca niedobrych wieści...

- Mówiłem piękny monolog o śmierci Antygony - wspomina. - Zdarzyła się dłuższa przerwa w graniu, więc rzetelnie powtórzyłem tekst. Zaczyna się spektakl, toczy akcja, wpadam na scenę, mówię słowo i nagle nie wiem, gdzie jestem, nic, czarna dziura. W końcu zacząłem własnymi słowami łapać temat. Złapałem, ale ze sceny zszedłem prawie na czworakach.

Czarne chmury

Grał nie tylko w teatrze, ale też w wielu filmach i telewizyjnych serialach. Po "Stawce większej niż życie" zaprzyjaźnił się z Andrzejem Konicem. Któregoś dnia reżyser zadzwonił mówiąc: "Robimy serial "Czarne chmury", mam trzy propozycje, ale pod warunkiem, że jeździsz konno".

Odpowiedziałem, że w młodości będąc u wujka na wsi jeździłem na oklep na koniu. Pierwszą propozycją była rola: trzy dni planu zdjęciowego. Drugą epizod - sześć dni na planie. I wreszcie "wielkie nic", ale z 25 dniami. "Wybieraj" - powiedział Konic. Wybrałem 25 dni i bardzo dobrze zrobiłem. Nareszcie wylazłem z długów i nauczyłem się tak dupę sadzać w siodle, że miałem nawet zezwolenie od kaskaderów, żeby konno jeździć na plan.

Eugeniusz Kujawski mówi, że lubi swój zawód, ale nie wie, czy nie wolałby być muzykiem. - Chociaż nie, myślę, że mimo wszystko wybrałbym zawód aktora - podsumowuje. - Do tej pory, jak idę do teatru, siadam na widowni, i czekam, aż kurtyna, czyli jak to się mówi naszym językiem - "szmata" pójdzie w górę, co tam będzie się działo, jaką mi bajkę pokażą. Choć czasem czuję się oszukany.

***

EUGENIUSZ KRZYSZTOF KUJAWSKI

jako młody dyplomowany aktor pierwszy angaż dostał w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie, a potem grał w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. W połowie lat 60. przeniósł się na południe. Najdłużej, przez 34 lata, pracował we Wrocławiu, w Teatrze Współczesnym i Teatrze Polskim. Od 1999 roku związany jest z Teatrem Miejskim w Gdyni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji