Artykuły

Jan Pietrzak i sto żartów na stulecie niepodległości

Skoro Polska jest wolna dopiero od wyborów sprzed dwóch lat, Pietrzak mógłby poprzestać na dwóch dowcipasach, zamiast cisnąć do setki. Niestety. Tytuł jego nowego programu "Sto żartów na stulecie" to nie żart - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Na ścianie krzyż i święty obraz - to bł. ks. Jerzy Popiełuszko patrzy na widzów kabaretu Jana Pietrzaka [na zdjęciu], przybywających do auli jego (księdza, nie kabareciarza) imienia. Rzecz dzieje się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie; do akademickiej auli zaprasza Centrum Kultury Katolickiej "Dobre Miejsce". W drzwiach wita mnie ksiądz.

Nie wszystkie bilety na nowy program Pietrzaka się sprzedały, ale większość krzeseł zapełniona. Prawie trzy godziny z satyrykiem kosztują 55 zł.

- My nie mamy dotacji! - podkreśla bohater wieczoru, co zresztą czynił też za poprzednich rządów

Audytorium raczej starszawe, już dawno nie byłem najmłodszą osobą na widowni.

Tytuł wieczoru - "Sto żartów na stulecie" - nie jest żartem, choć przyznaję, że około 50. dowcipu straciłem rachubę. By wyrobić normę, satyryk porzuca w dwóch momentach swego show formę potoczystej gawędy i zaczyna strzelać humorem niczym rewolwerowiec z biodra - i czyta z przerzucanych szybko kartek.

Odpalić Pałac Kultury na Moskwę

Z czego żartuje sobie autor "Żeby Polska była Polską"? Z feministycznych protestów ("czarne nyndże wolnego seksu"), sejmowej toalety i - obleśnie - z eksposłanki Anny Grodzkiej, o której Pietrzak mówi konsekwentnie "to".

Są dowcipy "z epoki" o PRL-u - tu reakcje są najsłabsze. Żywiej na widowni robi się przy żartach z Donalda Tuska, z którymi problem jest jednak taki, że Pietrzak opowiada je tak, jakby dzisiejszy szef Rady Europejskiej wciąż rządził w Polsce.

Są wreszcie krótkie formy ustne, które trudno podpiąć pod żart, obelżywe inwokacje do "szubrawców", "zdrajców", "łajdaków". Gdyby był w nich jakikolwiek element humoru, rymu czy gry językowej, można by je uznać za wariację na temat hiphopowego dissu (w którym zadaniem rapera jest kreatywne obrażenie innego rapera). Ale tego tu nie ma.

Pojawiają się za to propozycje urbanistyczne dla Warszawy. "Co zrobić z Pałacem Kultury?" - pyta widzów. "Wyburzyć, wyburzyć" - odpowiadają głosy, ale jakoś niemrawo. Niewielki entuzjazm wzbudza też propozycja, by Pałac odpalić w stronę Moskwy jak rakietę, gdy w Sali Kongresowej będzie odbywał się "kongres zjednoczeniowy PO, Razem, Nowoczesnej".

Pietrzak chce za to postawić w stolicy Łuk Triumfalny Bitwy Warszawskiej. Fakt, że dotąd nie stanął, wynika zdaniem satyryka z tego, że przodkowie polityków rządzących dziś Warszawą w wojnie polsko-bolszewickiej walczyli, ale "po drugiej stronie". Pietrzak dwukrotnie przypomina, że wkrótce wybory samorządowe.

Założyciel Kabaretu pod Egidą dużo mówi o historii, walce z komuną, o tym, że humor był potężnym orężem Polaków.

- Dobrze, że wujka Janka macie, to wam opowie, coś tam jeszcze pamięta

Nie wiem, czy "wujek" pamięta, że w środku antysemickiej i antyintelektualnej nagonki w 1968 r. śpiewał o zdegenerowanych inteligentach, którym "Sibelius bliższy niż Chopin" - "I pomyślmy, panowie Polacy, czy osobnik, o którym tu mowa, wie, co sprawa i walka znaczy?" - pytał 31-letni Pietrzak, mając na myśli tych, którzy wyjeżdżali "do Wiednia, do Hagi, Londynu, Paryża".

Mniejsza jednak o fakty, gdy przemawia legenda. Wygłaszając swoje sto żartów, Pietrzak zwraca się do "wiernej publiczności"; w jego opowieści staje się ona tożsama z narodową wspólnotą prawdziwych Polaków, która wreszcie dwa lata temu odzyskała wolność. Szkoda, że Pietrzak nie jest konsekwentny - mógłby wtedy poprzestać na dwóch dowcipasach, zamiast cisnąć do setki.

Kontratak Studia Yayo

A tak, kolejne czerstwe suchary wpadają w letniej zupę oprawy artystycznej, w której czuć sporo nostalgii, mocną domieszkę triumfującej martyrologii i szczyptę nacjonalistycznego pieprzu.

Jakie grzyby jeszcze znajdziemy w tym barszczu, rzecz jasna, poza "wujkiem Jankiem"? Kto dziś występuje pod logo Kabaretu pod Egidą?

Publikę z PiS-owskiego wiecu do krainy łagodności przenoszą młodsze od "wujka" o dwa pokolenia wokalistki. Przypominają piosenki z czasów młodości większej części widowni - "Pamiętajcie o ogrodach", "Śpij, kochanie" czy "Jestem śliczna, higieniczna". To Kasia Nova (zanim zaczęła koncerty z Pietrzakiem, nagrała singiel z Thomasem Andersem z Modern Talking, wystąpiła też na ostatnim festiwalu w Opolu) i Paulina Grochowska (aktorka warszawskiego Teatru Rampa, uczestniczka "Voice of Poland").

Z kolei zaangażowaną lirykę opozycyjnych bardów przywołuje Bartek Kurowski, młody naśladowca Jacka Kaczmarskiego, z gitarą i w obowiązkowym czarnym swetrze ("Stój, Kaataarzyyno!").

Dość jednak tych wspominek, wzywa nas polskie "dziś".

Odcinkiem walki o polskość Polski zajmują się u Pietrzaka Paweł Dłużewski i Ryszard Makowski

Wytrawnym fanom medialnych kuriozów znani są z programu satyrycznego "Studio Yayo" produkowanego w 2016 r. przez TVP Warszawa.

Makowski śpiewa o antysemityzmie ("Możesz być szują, brzydką szczeżują... Możesz być frantem, durnym birbantem..." - po długim wyliczeniu kończy "...bylebyś nie był antysemitą"), a potem opowiada o milionach, które za badanie rzekomego antysemityzmu daje "pewnemu akademikowi" muzeum Polin.

Z kolei Dłużewski dba o inteligencki sznyt - żartuje z gwiazd disco polo Zenka Martyniuka i Sławomira, płynnie przechodząc od ich występu na sylwestrze TVP w Zakopanem do sylwestra w Berlinie, gdzie - opowiada - "dziewczęta, które nie miały ochoty być dotykane, podrywane, miały wydzielony ogrodzony plac. Ja do tej pory myślałem, że zagroda z ogrodzeniem to jest robiona właśnie dla Arabów...". Po dłuższej przerwie dodaje: "w sensie końskim".

Widownia rechocze najgłośniej w trakcie całego wieczoru właśnie po tych słowach.

Co z tym Uksfordem

Patroni medialni koncertu to publiczne Radio dla Ciebie i "Gazeta Polska Codziennie". Ksiądz Jerzy nadal patrzy z obrazu. Goszczące Pietrzaka UKSW - zwane pieszczotliwie "Uksfordem" bądź "Uniwersytetem Koło Samej Warszawy" - mimo kardynalskiej nazwy jest uczelnią publiczną.

Jako Akademię Teologii Katolickiej założyła ją Rada Ministrów PRL - dekretem z 2 sierpnia 1954 r., podpisanym przez samego towarzysza Cyrankiewicza. Zburzenia goszczącej go uczelni Pietrzak nie zaproponował jednak. Szkoda. To dopiero byłby dowcip.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji