Artykuły

Sukces Lejzorka Rojtszwańca

"Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca" przetransponowane przez Jerzego Krasowskiego na scenę Teatru Ludowego w Nowej Hucie to jedno z tych przedstawień, które zapoczątkowały dobry, "duży" sezon teatralny w kraju, sezon wzbogacający się powoli, czasem niespodziewanie o pozycje, które znaczą i mówią coś własnego, coś oryginalnego, pozycje teatralnie i pozateatralnie aktywne. Erenburgowski "Lejzorek" na scenie nowohuckiej był bodaj pierwszą taką premierą w bieżącym sezonie. Dziś, po dłuższym już okresie grania można też spokojnie podać sprawdzoną informację o szczególnie dużym powodzeniu spektaklu nie tylko u krytyków, ale i u publiczności.

Adaptowanie prozy dla teatru ma przeciwników i zwolenników. Ale wydaje się, że trudno mieć w tej materii niezmienne przekonanie "na tak" lub "na nie". Po prostu są adaptacje dobre i niedobre, robione z sensem lub beż sensu, z powodem lub bez powodu. Teatr nowohucki "Lejzorkiem Rojtszwańcem" Erenburga stworzył już trzecie przedstawienie "z powieści" i trzeba stwierdzić, że każde z nich miało określony powód i cel, żadne zaś nie było wystawione tylko po to, żeby dodatkowo spopularyzować powieść w postaci żywych obrazów scenicznych. Przypomnijmy "Myszy i ludzi", "Radość z odzyskanego śmietnika" wg. "Generała Barcza". Wszystkie trzy adaptacje i wszystkie trzy przedstawienia były dziełem Krasowskiego, który z upodobaniem łączy swój talent reżyserski z bezsprzecznym talentem dramaturgicznym objawiającym się w jego oryginalnych adaptacjach. Krasowski za każdym razem szukał w przerabianych utworach treści, które uważał za interesujące i ważkie dla współczesności, za każdym też razem ośmielał się interpretować je samodzielnie, stosownie do swoich zamierzeń twórczych. W ten sposób każde z dzieł prozatorskich otrzymywało w scenicznym ujęciu Krasowskiego znaczną autonomię, zaczynało żyć samodzielnym życiem teatralnym, stając się autentyczną zdobyczą sceny - repertuarową i strukturalną.

Tak samo stało się z Lejzorkiem. Ta adaptacja Krasowskiego jest zresztą szczególnie udana. Z Burzliwego życia Lejzorka Rojtszwańca powstał epicki dramat - przypowieść - bardzo wierny książce Erenburga i to wierny jej warstwie najgłębszej, transponujący na scenę liryczne "ja" autora, jego najbardziej osobisty stosunek do bohatera i jego losów, ukazujący perspektywę współczucia i perspektywę protestu. Motywy te zostały w przedstawieniu precyzyjnie i dramatycznie zobiektywizowane i na tym między innymi polega niespodzianka adaptacji w stosunku do książki Erenburga, a może także w stosunku do dosyć-powierzchownej znajomości tej książki przez naszych czytelników.

Otrzymaliśmy opowieść o losie małego, chaplinowskiego człowieka, któremu świat i panujące w nim stosunki międzyludzkie niepostrzeżenie lecz bezwzględnie odmawiają prawa do życia. Spektakl rozpoczęty w tonacji buffo pogłębia się i scena po scenie nasyca tragizmem. Kończy się akcentem przejmującego wzruszenia nad losem szarego współczesnego Arlekina, który był żydowskim krawcem mężczyźnianym z Homla. Ale wzruszeni są tylko widzowie. Samo przedstawienie jest bowiem antysentymentalne i nikt się na scenie nie rozczula. Sceniczny Lejzorek działa na widzów samą swą precyzyjną konstrukcją losów bohatera, samą swą dramatyczną budową. To zasługa adaptatora i reżysera. Ale jest jeszcze wielka zasługa aktora - Edwarda Rączkowskiego, który dźwiga ogromną rolę Lejzorka nie schodząc prawie ze sceny. Raczkowski pokazał bardzo sprawną technikę, pokazał aktorstwo oryginalne indywidualne i nawiązujące żywy kontakt z widownią. Jego Lejzorek potrafił być narratorem t komentatorem swego życia, potrafił być wybornie dowcipny i ukazywać jednocześnie drugie dno swych dowcipów, potrafił być śmieszny i ciepły, żałosny i głęboki, a zarazem przejmujący i tragiczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji