Artykuły

Holocaust inaczej

"Dziennik Anny Frank" Erica Emmanuela Schmitta w reż. Krzysztofa Prusa w Teatrze Nowym w Zabrzu. Pisze (jak) w Głosie Zabrza i Rudy Śląskiej.

Dramat Erica Emmanuela Schmitta "Dziennik Anny Frank", pokazany premierowo kilka dni temu w Teatrze Nowym, przypadkowo, lub też z konkretnym przesłaniem, doskonale wpisał się w wydarzenia dziejące się poza sceną.

Nie dość, że mamy okrągłą rocznicę antysemickich wydarzeń marcowych, to w wyniku nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej doszło do dyplomatycznego spięcia pomiędzy Polską a Izraelem.

A sztuka ta to nic innego jak przeniesione na scenę pamiętniki nastoletniej holenderskiej Żydowki ukrywającej się wraz z rodziną i przyjaciółmi przed nazistowskimi oprawcami. Pamiętnik, którego autentyczność dowiedli nie tylko naukowcy, ale także ojciec dziewczynki - jako jedyny z ukrywających się ocalał po wydaniu ich schronienia przez konfidenta z Amsterdamu - to genialny zapis nie tylko holocaustu, ale czasu dojrzewania Anny, kontaktów rodzinnych oraz po prostu trudnej okupacyjnej codzienności widzianej inaczej niż w martyrologicznym, propagandowym wydawnictwie. Świetnie także prezentuje się na scenie Teatru Nowego w Zabrzu.

Mamy niemal dwie godziny wzruszeń, łez, złości, przerażenia, ale też humoru i dowcipu. Wszystko dzięki świetnej grze, reżyserii Krzysztofa Prusa (niedawno przygotował u nas kilka przedstawień, w tym "Zbrodnię i karę" Fiodora Dostojewskiego) oraz scenografii Marka Mikulskiego. A ta wciąga widza w akcję już zanim ten dotrze na swe miejsce, bo jest prowadzony ciasnymi podziemiami i korytarzami teatru przy okrzykach faszystów i tablic pisanych charakterystycznym gotykiem Bohaterem i dowodzącym akcją ożywionych pamiętników jest ojciec Anny - Otto (w tej roli genialny Jarosław Karpuk), który z czasu powojennego "wchodzi" co jakiś czas z niedowierzaniem w historię i przeżywa ją na nowo, inaczej. Tytułowym bohaterem jest oczywiście Anna. W tej roli (w zależności od dnia) grają wymiennie młode dziewczęta. Nam było dane zobaczyć w akcji Julię Kuzber, która świetnie wpasowała się w zespół. Okazała się na tyle profesjonalna, że potrafiła nawet (nikt z widzów oczywiście się nie zorientował) podczas gry odzyskać zamieniony przez aktora nieopatrznie rekwizyt "Dziennik Anny Frank" to wzruszająca historia, doskonała sztuka i rewelacyjne przedstawienie w każdym calu. Nawet dla kogoś, kto czuje mętlik i przesyt dotyczący doniesień o

holocauście, antysemityzmie, okupacji, bohaterach wojny, tragedii narodów, poczuje się po obejrzeniu tego spektaklu jak po świetnej terapii i spojrzy na te sprawy spokojnie jeszcze raz. Dozna innych, przejmujących, acz pięknych (o ile można użyć takiego określenia) wzruszeń i przeżyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji