Inaczej o kochankach z Werony. Opera Wrocławska szykuje premierę
Opera Wrocławska przygotowuje premierę "I Capuleti e i Montecchi", spektakl w reżyserii Krystiana Lady widzowie zobaczą 23 i 24 marca.
Na początku marca premierę we wrocławskiej operze miała baletowa wersja "Romea i Julii" Sergiusza Prokofiewa, a przed nami kolejna premiera pod znakiem kochanków z Werony. W "I Capuleti e i Montecchi" Vincenza Belliniego miłość dwojga kochanków to tylko tło do poruszenia innego, ważnego w kontekście obecnych narracji politycznych, tematu: przynależności społecznej.
Krystian Lada, reżyser: - Opera to pole do dyskusji i wymiany poglądów na temat otaczającego nas świata. Historyczny konflikt Capuletich i Montecchich rozpoczął się w XI wieku na terenie obecnych Włoch. Jedni mówią w nim, że chcą być niezależni jako państwa-miasta, mieć własną walutę i prawa. Drudzy, że wręcz przeciwnie, zależy im na byciu częścią większej całości. Przymierzając się do takiego dzieła w 2018 roku, trudno byłoby pominąć rozgrywające się w nim, aktualne dziś dynamiki. Trudno jest oprzeć się wrażeniu, że historia zatacza kolejny raz koło. Patrząc na Europę w XXI wieku, znów jesteśmy pomiędzy różnymi pomysłami na to, jak nasza społeczność mogłaby funkcjonować. Taki jest nasz punkt wyjścia, chcemy spojrzeć na tę operę nie jak na historię o XIII-wiecznych Włoszech, ale o nas samych.
Sympatycy tradycyjnej historii o parze kochanków podczas dwugodzinnego spektaklu nie zobaczą ani sceny balkonowej, ani pierwszej randki Romea i Julii.
Lada: - Bo nie o sam romans tutaj chodzi. Widzimy społeczeństwo, które musi się zmierzyć z zasadami wychodzącymi poza utarty, archaiczny kanon.
Premiera filmu 'Wieża. Jasny dzień' Jagody Szelc
Jagoda Szelc
Czołowe zderzenie z kinem arthouse'owym. Premiera filmu "Wieża. Jasny dzień" Jagody Szelc
Marcin Nałęcz-Niesiołowski, dyrektor Opery Wrocławskiej, dyrygent spektaklu: - Dzieło włoskiego kompozytora Vincenza Belliniego w ostatnich kilkudziesięciu latach na polskiej scenie pojawiło się tylko raz, w Operze Krakowskiej. Nauczyciel Belliniego powiedział mu: "Publiczność chce melodii, melodii i jeszcze raz melodii". I rzeczywiście, w tej operze poza recytatywami, które nie są długie, główne postacie mają niekończące się piękne melodie do zaśpiewania. To dzieło, które pokazuje kompozytora w pełni jego kunsztu kompozytorskiego.
- Nietypowa będzie rola Julii. Waha się, ale w końcu wychodzi poza stereotyp i pokazuje, kto rządzi. Nie zastanawia się, jak mogłoby wyglądać jej życie. Po prostu podejmuje decyzje - tłumaczy Hanna Sosnowska, jedna z trzech odtwórczyń Julii.
W sztuce na wrocławskiej scenie na próżno szukać też typowego Romea. W reżyserii Krystiana Lady jest nim bowiem kobieta. W tę rolę wcieliła się m.in. Aleksandra Opała.
- W przeciwieństwie do partii Julii, która mimo wszystko jest łagodna, partia Romea będzie bardziej waleczna i męska - mówi artystka.